Złota wizyta Trumpa. Czym obsypią go najbogatsze monarchie świata?
Biliony dolarów w zapowiedzianych inwestycjach, hojne prezenty, gesty przyjaźni, kontrakty zbrojeniowe i energetyczne układy. Trzydniową wizytę Donalda Trumpa w Arabii Saudyjskiej, Katarze i Zjednoczonych Emiratach Arabskich już okrzyknięto "złotą". Nie bez powodu.
Donald Trump rozpoczął wizytę na Bliskim Wschodzie. Odwiedzić ma Katar i Zjednoczone Emiraty Arabskie, zaczął jednak od Arabii Saudyjskiej. I to nie przypadek. Dla republikańskiego prezydenta USA Rijad to szczególnie istotny partner w tym regionie.
Oczekuje się dziesiątek porozumień, obejmujących wszystko: od kontraktów zbrojeniowych, przez technologię, sztuczną inteligencję i chipy, metale rzadkie po energetykę jądrową i ropę.
- Biorąc pod uwagę pieniądze, o jakich jest dziś mowa, to uzasadnionym jest nazywanie tej wizyty "złotą" - komentuje w rozmowie z money.pl Krzysztof Płomiński, były ambasador w Arabii Saudyjskiej i Iraku, ekspert Europejskiej Akademii Dyplomacji.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Zbudował 100 firm - od staników i krów po wojskowe samoloty - Piotr Beaupré w Biznes Klasie
W blasku Saudów
Trumpa na lotnisku powitał sam książę korony Mohammed bin Salman Al Saud. - O tym, jak bliskie są relacje między tymi przywódcami, świadczy to, że z premedytacją złamano protokół przy powitaniu Trumpa. To do księcia korony się jedzie, a powitania na lotnisku dokonuje niższy rangą przedstawiciel - zauważa dr Wojciech Szewko, analityk ds. stosunków międzynarodowych, ekspert Fundacji Narodowe Centrum Studiów Strategicznych ds. Bliskiego Wschodu. - To będzie klasycznie handlowa, czy wręcz biznesowa wizyta, niekoniecznie natomiast polityczna - stwierdza.
Mohammada bin Salmana, popularnie zwanego MBS, następcę tronu Arabii Saudyjskiej sprawującego faktyczną władzę w kraju, z Trumpem łączy biznesowe podejście do polityki i szereg interesów. Chemia między księciem a prezydentem USA jest widoczna od dawna. Był on pierwszym przywódcą, do którego Trump zadzwonił po objęciu urzędu 20 stycznia.
Arabia Saudyjska zadeklarowała wówczas, że zainwestuje w Stanach Zjednoczonych 600 mld dol. w ciągu najbliższych czterech lat oraz że zamierza rozszerzyć inwestycje i wymianę handlową z USA. Kilka dni później, podczas przemówienia online na Forum Ekonomicznym w Davos, Trump wprost określił księcia Mohammeda bin Salmana jako "fantastycznego faceta".
"To będzie bardzo ważna wizyta. Popłyną miliardy, a nawet może biliony w zapowiedziach inwestycji, złożone zostaną hojne dary, dalej kontrakty zbrojeniowe" - ocenia Jakub Graca, analityk Ośrodka Studiów Wschodnich. "Bogate państwa Półwyspu Arabskiego są dla Trumpa wymarzonymi partnerami. Transakcyjność, duże pieniądze, wysokie technologie, surowce, silna władza. Czego tu nie ma?" - pyta ekspert we wpisie na platformie X.
Jak zaznacza ambasador Płomiński, wśród najważniejszych spraw znajdą się zapewne kontrakty zbrojeniowe. Arabia Saudyjska od lat kupuje uzbrojenie od USA, dużo więcej niż Polska. Kolejne umowy opiewały na setki miliardów dolarów.
We wtorek Biały Dom już oficjalnie podał, że w Rijadzie zawarto umowę na zakup przez Saudów uzbrojenia za blisko 142 mld dol. od USA. To część wspomnianego szerszego planu, w ramach którego Arabia Saudyjska ma zainwestować w amerykańską gospodarkę 600 mld dol.
Amerykanie i Saudyjczycy negocjują nowy pakt wojskowy, dla nowej struktury bezpieczeństwa, który jest drogą do ustawienia na Bliskim Wschodzie paktu konserwatywnych krajów arabskich z USA i docelowo z udziałem Izraela - ocenia Płomiński.
Jak podkreśla Bloomberg, również MBS wykorzystuje swoje powiązania z Trumpem, aby ostatecznie uzyskać to, czego chce od Ameryki, tj. większy dostęp do sprzętu wojskowego, ale również do technologii AI.
Ważną kwestią będzie również porozumienie w kwestii energetyki jądrowej. - Arabia Saudyjska chce cywilnego programu atomowego z możliwością wzbogacania uranu, ale pod kontrolą USA. Do tej pory administracja Joe Bidena stawiała warunki, w tym uznanie państwa Izrael. Trump pominął tę kwestię, rozmowy już się toczą. To jest przełomowe. I to kolejny policzek dla premiera Binjamina Netanjahu. Już samo to jest znamienne, że Izrael nie został ujęty w planie wizyty Trumpa - zaznacza dr Szewko.
Z drugiej jednak strony Trump zapowiadał, że chciałby rozszerzyć tzw. Porozumienia Abrahamowe, czyli wynegocjowane przy mediacji USA umowy normalizujące stosunki między Izraelem a Zjednoczonymi Emiratami Arabskimi, Bahrajnem i Marokiem na kolejne państwa, przede wszystkim na Arabię Saudyjską. Problem stanowi jednak rozwiązanie sytuacji w Strefie Gazy.
Ważną kwestią będą surowce, a przede wszystkim ropa naftowa. Trump może wykorzystać je jako dźwignię na Putina. Jeśli bowiem przekona Arabię Saudyjską - kraj, który ma możliwości samodzielnego wpływania na rynki ropy - do odmrożenia produkcji, to spowoduje, że ceny surowca znacznie spadną. To nie tylko wywoła presję na Rosję, ale również pośrednio pomoże rozwiązać wewnętrzny problem Trumpa z inflacją.
- Nie sądzę, aby był to główny element rozmów. Trump nie ma problemu, aby rozmawiać na taki temat z bin Salmanem choćby telefonicznie, niemal w każdej chwili. To rozmowy techniczne - ocenia dr Szewko.
Prywatne interesy Trumpa
Nasi rozmówcy zaznaczają, że przy okazji wizyty w Arabii Saudyjskiej Donald Trump będzie załatwiał również prywatne biznesy. - Dla Trumpa nie ma większej różnicy między prywatnym a państwowym - zaznacza Szewko.
Przypomnijmy, że w Arabii Saudyjskiej działa i inwestuje firma deweloperska Trumpa, kierowana obecnie przez jego synów. W lipcu ubiegłego roku Trump Organization ogłosiła zawarcie umowy o współpracy z saudyjskim deweloperem i budowę luksusowej Trump Tower Jeddah w Dżuddzie.
Wśród filarów wizyty nie zabraknie również osobistych interesów biznesowych prezydenta Trumpa, pośrednio dla grupy Trumpa reprezentowanej przez jego synów, czy też celem pozyskania środków dla funduszy inwestycyjnych. Warto wspomnieć, że Saudowie już zainwestowali 2 mld dol. w fundusz Jareda Kushnera (Jared Kusher, w przeszłości doradca Donalda Trumpa gdy ten był prezydentem, a prywatnie jego zięć - przyp. red.) - zaznacza amb. Płomiński.
Jak przypomina Bloomberg, saudyjski Saudi Public Investment Fund zainwestował w przedsięwzięcia Kushnera i zorganizował prestiżowe turnieje golfowe w ośrodkach należących do rodziny Trumpa. Podczas niedawnej podróży do Kataru i Zjednoczonych Emiratów Arabskich, syn Trumpa Eric ujawnił kilka transakcji z branży nieruchomości, w które była zaangażowana saudyjska firma.
- Amerykańscy dziennikarze już wskazują na korupcję państwową, ale Trump nic sobie z tego nie robi. Kiedyś skończyłoby się to impeachmentem. To nie mieści się w standardach demokratycznych, ale te już dawno zostały zaniżone - uważa dr Szewko.
Obsypią Trumpa "diamentami"
Jeśli przyjęcie prezydenta Trumpa w Rijadzie odbyło się z pełną pompą i ociekając luksusem, kolejne stolice nie pozostaną w tyle.
Katar jest kluczowym sojusznikiem USA w regionie. To właśnie w trakcie tej wizyty Katarczycy mają podarować Donaldowi Trumpowi luksusowego Boeinga 747-8. 13-letni samolot jest tak bogato wyposażony, że zyskał miano "latającego pałacu" i ma być najdroższym prezentem podarowanym Stanom Zjednoczonym przez jakiekolwiek państwo. Maszyna miałaby najpierw służyć jako prezydencki samolot Air Force One, a później zostałaby przekazana fundacji na rzecz prezydenckiej biblioteki.
Również ZEA szykują się na odwiedziny Trumpa. Emiraty ogłosiły już w marcu 10-letni program inwestycji w amerykańską gospodarkę warty 1,4 bln dol. Dotyczyć mają przede wszystkim sektorów związanych z wysoką technologią, w tym AI, energetyką oraz półprzewodników. Jak donosił PAP, ZEA mają ambicję stać się wiodącą gospodarką w zakresie sztucznej inteligencji i liczą na zniesienie amerykańskich ograniczeń eksportowych.
- Z uwagi na osobowość Trumpa i jego postępowanie, wielu przywódców stara się zyskać jego przychylność. W grę wchodzą oferty biznesowe, luksusowe hotele, kompleks turystyczny w Omanie, nowe pole golfowe, czy inwestycje w Wysepki Koralowe na Morzu Czerwonym. To działa. Prezydent USA głośno wyraża podziw wobec sprawczości, dynamiki i biznesowej kreatywności krajów Bliskiego Wschodu. Pod tym względem wielokrotnie podkreślał, że są one ważniejsze od Europy - podsumowuje ambasador Płomiński.
Przemysław Ciszak, dziennikarz money.pl