Trwa ładowanie...
Zaloguj
Notowania
Przejdź na
Mateusz Ratajczak
Mateusz Ratajczak
|
aktualizacja

Zasady pensji minimalnej do zmiany. Armia urzędników dostanie o 207 zł wyższą wypłatę

472
Podziel się:

207 zł "podwyżki" dla armii blisko 50 tys. urzędników. Ministerstwo Rodziny, Pracy i Polityki Społecznej chce małej rewolucji w zasadach dotyczących wypłacania pensji minimalnej. Zmiana ma zacząć obowiązywać tuż po przyszłych wyborach parlamentarnych - od stycznia 2020 roku.

Zmiana w sposobie ustalania pensji minimalnej to najnowszy pomysł ministerstwa rodziny i pracy
Zmiana w sposobie ustalania pensji minimalnej to najnowszy pomysł ministerstwa rodziny i pracy (PAP)

Jan pracuje w gminnym urzędzie od dekady. Ile zarabia? 2100 zł, czyli pensję minimalną. Ale na jego zarobki składa się wynagrodzenie zasadnicze w wysokości 1900 zł i dodatek za staż w wysokości 200 zł. Jego główne wynagrodzenie nie przekracza zatem progu pensji minimalnej. Jednak jest to w pełni legalne.

Obok Jana pracuje Jacek - w tym samym urzędzie, za taką samą stawkę. Pojawił się... w tym roku. Jego wynagrodzenie? Również 2100 zł, ale wszystko dostaje w ramach pensji zasadniczej. I choć obaj dostają dokładnie taką samą pensję, to Jan czuje się oszukiwany. Bo jego dodatek jest tylko sposobem na wypłatę zgodną z przepisami, a nie jest podziękowaniem za wiele lat pracy w jednym miejscu i lojalność.

To się zmieni. Ministerstwo Rodziny, Pracy i Polityki Społecznej planuje przeprowadzić małą rewolucję. Do pensji minimalnej przestanie się wliczać dodatek stażowy. Łatwo to pokazać na przykładzie. Gdyby takie przepisy funkcjonowały już dziś - Janowi należałoby się 2100 zł wynagrodzenia i jego 200 zł dodatku stażowego. W sumie miałby 2300 zł, zamiast wspomnianego 2100 zł. Jest różnica? Jest.

Money.pl już w połowie roku informował, że resort rodziny i pracy chce wprowadzić zmianę w przepisach dotyczących pensji minimalnej. W ubiegłym tygodniu projekt trafił na stół.

Zgodnie z konstrukcją ustawową minimalne wynagrodzenie za pracę nie ma charakteru jedynie wynagrodzenia zasadniczego. Jest to wynagrodzenie łączne za czas pracy w danym miesiącu. A więc poza tym elementem zasadniczym, uwzględnia premie, nagrody (wypłacane co miesiąc bądź za dłuższe okresy) i różne dodatki - za staż, za pracę w niesprzyjających warunkach, za pełnione funkcje kierownicze.

Dopiero od ubiegłego roku do minimalnego wynagrodzenia nie liczą się dodatki za pracę w nocy. Nie wchodzą też nagrody jubileuszowe, odprawy za przejście na emeryturę i ekiwalenty np. za pranie ubrań. Katalog wyłączonych dodatków ma się zwiększyć.

W sumie w Polsce pensję minimalną otrzymuje około 1,5 mln osób. Ile z nich dotknie rewolucja? Nie wie tego sam resort, bo spora część pracuje w sektorze prywatnym. Więc trudno powiedzieć, z jakiego tytułu otrzymuje część pensji. Resort wie za to doskonale, że armia blisko 50 tys. urzędników administracji publicznej dostanie pensje wyższe o około 207 zł. Taka liczba osób pracuje w administracji za pensję minimalną i ma staż pracy dłuższy niż 5 lat. Budżet na zmianie zasad straci około 140 mln zł.

- Oczywiście, że taka zmiana jest ukłonem w stronę pracowników budżetówki. To z reguły ich dotyka problem minimalnych pensji, które są jeszcze ratowane na przykład wspomnianym dodatkiem stażowym. Bez niego niektórzy nie mieliby nawet minimalnej co miesiąc. Efekt tego jest jeden, czyli niesprawiedliwość w pracy. Wieloletni pracownik często ma pensję identyczną jak nowy i to tylko ze względu na wspomniane przepisy. Zmiana w przepisach to kwestia sprawiedliwości, to kwestia ideologiczna. Obecne kierownictwo Ministerstwa Rodziny, Pracy i Polityki Społecznej w pensji minimalnej widzi naprawdę minimum, a nie sumę podstawy i wielu dodatków – tłumaczy money.pl Grzegorz Kuliś, ekspert ds. rynku pracy w BCC.

- Zmiana przepisów dotyczących pensji minimalnej to nie tylko pewna obietnica wobec części wyborców. To dla administracji konieczność. Nie ma chętnych do pracy w administracji, a na rynku nie ma wolnych rąk do pracy – przekonuje. Jak wskazuje, "ludzie z administracji uciekają, bo w sektorze prywatnym czekają na nich lepsi pracodawcy i większe wynagrodzenia".

- Jeżeli rząd jest w stanie takim zabiegiem podnieść pensje ludzi o 200 zł, to jest to niezbędny ruch. Jednocześnie trzeba zwrócić uwagę, że to wszystko to tylko drobne korekty w przepisach prawa pracy, a tymczasem od dawna Polska czeka na głęboką reformę. I wiele wskazuje, że tej w najbliższym czasie się nie doczeka - mówi.

- W ostatnich tygodniach rząd oraz Prawo i Sprawiedliwość były w zdecydowanej defensywie. Z jednej strony afera KNF, z drugiej strony taśmy z udziałem premiera Mateusza Morawieckiego, z trzeciej nerwowe ruchy w kolejnych dziedzinach i jeszcze umiarkowanie dobry wynik w wyborach samorządowych. We współczesnej polskiej polityce niestety chodzi głównie o to, by obiecywać, rzucać sloganami i trwać. Festiwal obietnic przedwyborczych zaczął się już dawno, ale zaraz przybierze na sile. A uśmiech do własnej grupy wyborców jest mile widziany - komentuje z kolei dla money.pl Janusz Piechociński, były wicepremier i były minister gospodarki.

Jak wynika z informacji money.pl, duży wpływ na kształt przepisów mają związki zawodowe, w tym Solidarność. To ona wymogła szybsze pisanie dość krótkiego projektu. Rząd pokazał zmiany już dziś, ale planuje je wdrożyć dopiero od 1 stycznia 2020 roku. Oficjalnie chodzi o czas na negocjacje pomiędzy pracodawcami a pracownikami. Nieoficjalnie - przegłosowanie i podpisanie ustawy w okresie wyborczym przyniesie zdecydowanie więcej korzyści politycznych. Wszak można bez problemu straszyć, że opozycja ustawy już nie poprze.

- Zmiana przepisów ma zapewnić bardziej sprawiedliwy i przejrzysty kształt minimalnego wynagrodzenia za pracę oraz poprawić sytuację pracowników otrzymujących wynagrodzenie na najniższym poziomie - przekonywała minister rodziny, pracy i polityki społecznej Elżbieta Rafalska podczas ostatniej konferencji prasowej.

Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl

gospodarka
gospodarka polska
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
KOMENTARZE
(472)
misiewicz
5 lata temu
jeżeli wynagrodzenie za pracę na państwowej posadzie jest mniejsze od minimalnej płacy to należy posadę zlikwidować i nie robić wstydu
MUM8
5 lata temu
Polska to chory kraj .Wysłałem paczkę z Olsztyna do Ełku .Pociąg pokonuje trasę w 2 ,5 godziny jest bezpośrednie połączenie .Paczka z Olsztyna powędrowała do głównej sortowni w Warszawie ,z Warszawy do Białegostoku ,z Białegostoku do Ełku Wysłana 2 kwietnia i jeszcze do adresata nie została dostarczona.NA TAKIEJ ZASADZIE DZIAŁA TEN KRAJ .Poczta zamiast dostarczać przesyłki sprzedaje mydło i proszki .Żenada .PODOBNIE JEST Z ARMIĄ POLITYKÓW I URZĘDNIKÓW .....
ja30
5 lata temu
Przecież przy tak niskich stawkach większość z tych pracowników i tak odejdzie z "bieda-pracy" do stycznia 2020 r.
1900brutto+36...
5 lata temu
Ktoś bez doswiadczenia czy sprzątaczka czy stazysta bez stazowego zarabia tyle co ja.. Czy to jest szacunek do wykwalifikowanego pracownika z doswiadczeniem?..
ikks67
5 lata temu
Armia urzędników to właściwe słowo. Podatki i Socjalizm (w skrócie :PiS) prowadzi antypolską w istocie politykę demontowania Polski w imię USraelskich interesów aby z Polski zrobić ekonomiczne cielę. Podnoszenie podatków z towarzyszącym opresjonizmem podatkowym. Dodatki socjalne dla tych, którzy mentalnie tkwią w PRL i wyciągają rękę i wymagaja od wszystkich wokół i wszystkich poza sobą winią. Podnoszenie pensji administracji jako armii własnych wyborców. A wystarczyłoby zmniejszyć tę bezmyślna masę urzędników o 30-40% i nic by sie nie stało. Dodatkowo zamiast komplikowac przepisy i podatki uprościć je. Ale nie. Filosemicki rząd Podatków i Socjalizmu robi celowo odwrotnie aby z Polaków zrobić bezmyślną masę wyciągającą dłonie po pieniądze zamiast iśc do roboty i uczciwie pracować za uczciwe pieniądze. Tymczasem rząd łupi pracodawców podnosząc w nieskończonośc koszty pracy aby zachować status quo Polski jako źródła wykwalifikowanej i tańszej siły roboczej dla Niemiec, Francji, Angli. Bogaci się bogacą dzięki ulgom a biedni maja biednieć i wyciągać ręce po pieniądze z MOPSu. Oto antypolska polityka gospodarcza Podatków i Socjalizmu. Pracowałem jako urzednik i wiem co piszę. W moim biurze administarcji było zatrudnionych 35 osób i bardzo spokojnie wystarczyłoby aby zostało 20 osób. Jak łatwo policzyć wystaczyłoby na wolny rynek wyrzucić programowo aktywizując około 30-40% urzędników a natychmiast byłaby poprawa. Spokojnie moznaby tym co pozostali i rzeczywiście pracują ponieśc pensje o min. 25%. Wszyscy byliby zadowoleni. Tymczasem urzędy to przechowalnie bananów. Urzednicy nic nie produkują. Natomiast boja się stracić pracę bo sa jak świnki morskie w klatce . Po paru latach boją się wyjśc na zewnątrz, na rynek pracy. Bo zazwyczaj nic nie potrafią i boja się pracować na siebie. Ja policzyłem, że moja agencja mogłaby spokojnie zaoszczędzić rocznie około 300mln zł na redukcji zatrudnienia bez strat funkcjonalnych. Takich agencji w Polsce od niczego jest kilkaset. Jak łatwo policzyć to są milardy oszczędności, które można przeznaczyć na programy szkoleń i aktywizacji niepotrzebnych nikomu urzedników. Wróciliby na rynek pracy, zaczeliby rzeczywiście robić PKB zamiast udawać pół dnia że coś robią. Bo taka prawda. Urzędnicy rzeczywiście pracują około połowę swojego czasu. To nie żart. Znam to z autopsji. Na szczęście ja się uratowałem od skończonego debilstwa i odszedłem bo mój mózg nie dawał rady markować pracę przez połowę dnia....
...
Następna strona