Trwa ładowanie...
Notowania
Przejdź na
Karolina Wysota
Karolina Wysota
|
aktualizacja

Zbliża się kres taniego OC. Ubezpieczyciele stąpają po cienkim lodzie

Podziel się:

Naprawa samochodu jest coraz droższa, a polisa — wręcz przeciwnie, bo towarzystwa ostro konkurują o klienta. Wojna cenowa trwa i nie ma perspektyw na jej rychłe zakończenie. Składki powinny wzrosnąć o 60-70 procent, inaczej branża może mieć poważne problemy — uważa ekspert.

Zbliża się kres taniego OC. Ubezpieczyciele stąpają po cienkim lodzie
Zlikwidować szkodę z OC sprawcy można za pomocą metody kosztorysowej lub serwisowej. Na czym polegają różnice? (Adobe Stock, Kadmy)

Urząd Komisji Nadzoru Finansowego (UKNF) stawia ostatnie szlify w projekcie nowej rekomendacji dotyczącej likwidacji szkód komunikacyjnych (poszkodowany może dostać od towarzystwa gotówkę i naprawić samochód na własną rękę lub oddać do warsztatu, który rozlicza się już bezpośrednio z towarzystwem).

Wytyczne regulatora mają zakończyć wojnę pomiędzy ubezpieczycielami a warsztatami o koszty napraw w ramach OC komunikacyjnego. 

Zapytaliśmy biuro prasowe KNF o dokładny termin publikacji rekomendacji. Odpowiedzi na to pytanie nie otrzymaliśmy.

Dowiedzieliśmy się natomiast, że 30 czerwca jako termin implementacji zostanie przesunięty o kilka miesięcy, "tak, aby zakłady ubezpieczeń miały czas na wdrożenie rekomendacji w procesach operacyjnych".

W którą stronę przechyla się języczek u wagi nadzoru?

Projekt idzie w dobrym kierunku — próbuje doprecyzować w formie dobrych praktyk niektóre kwestie, gdzie wciąż toczą się spory. Niestety wciąż jednak jednostronnie i niesprawiedliwie ostrze projektu skierowane jest w kierunku zakładów ubezpieczeń — ocenia Łukasz Wawrzeńczyk, prezes firmy brokerskiej Profika Group.

Według niego towarzystwa robią bardzo wiele, żeby zapewnić poszkodowanym odpowiednią jakość procesu likwidacji szkody, ale "KNF niestety nie doceniła starań ubezpieczycieli" oraz "nie doszacowała skali patologii na rynku napraw powypadkowych".

Punkt widzenia zależy od punktu siedzenia

Gdyby warsztaty przez ostatnią dekadę regularnie i skutecznie podnosiły stawki roboczogodziny chociażby o wskaźnik inflacyjny, dziś nie byłoby problemu. Niestety często były dławione przez firmy ubezpieczeniowe — np. warsztat akceptuje niekorzystne umowy sieciowe lub podaje w kosztorysie 170 zł, a towarzystwo ścina tę stawkę do 100 zł. Sądy są zapchane sprawami przeciwko zakładom ubezpieczeniowym. Jeśli ta sytuacja będzie trwać i ministerstwo lub UOKiK z tym nic nie zrobi, wiele warsztatów zbankrutuje — ostrzega w rozmowie z Money.pl Łukasz Szarama, biegły ekspert branży motoryzacyjnej i członek Rady Przedsiębiorców przy Rzeczniku Małych i Średnich Przedsiębiorców (MŚP)

Inflacja, reforma podatkowa, rosnące wynagrodzenia i wojna w Ukrainie oraz problemy w łańcuchach dostaw czy szara strefa — to wszystko powoduje skokowy wzrost kosztów prowadzenia działalności.

— Można się spodziewać, że dla utrzymania rentowności warsztaty w ciągu najbliższych miesięcy podniosą ceny usług nawet o 50 proc. Inaczej upadną. Absolutnie konieczna jest równoczesna interwencja państwa w zakresie kreślenia przez towarzystwa ubezpieczeniowe faktur za naprawy. Szczególnie, że sytuacja ta ma bardzo negatywny wpływ na poszkodowanego konsumenta i bezpieczeństwo ruchu drogowego — apeluje Łukasz Szarama.

 Retrospekcja

Konflikt pomiędzy obiema stronami trwa od dawna, na sile jednak przybrał latem ubiegłego roku po tym, jak klienci poskarżyli się w mediach na obsługę w warsztatach. Narzekali na wydłużony czas napraw samochodów, chińskie zmienniki zamiast części oryginalnych, odmowę naprawy itd. Warsztaty winą obarczyły ubezpieczycieli, zarzucając im cięcie kosztorysów napraw niemalże do kości. Doradzili też poniesienie składek ubezpieczeniowych. Na odwet nie musieli długo czekać.

PZU, niedościgniony lider rynku ubezpieczeniowego, z zaskoczenia zmienił politykę likwidacji szkód. Dogadał się z około 400 warsztatami w całym kraju (wszystkich warsztatów w Polsce jest około 20 tys.) na zasadach win-win: wy przystaniecie na nasze warunki kosztowe, my dostarczymy wam więcej pojazdów. Branża warsztatowa podniosła larum i doniosła na państwowego ubezpieczyciela do Urzędu Ochrony Konkurencji i Konsumentów (UOKiK), przekonując, że ten próbuje ograniczać konkurencję, ale niczego nie wskórała.

Efekt motyla

Gdzie dwóch się bije, tam trzeci korzysta — tak tanich ubezpieczeń, jak na przestrzeni kilku ostatnich kilku miesięcy kierowcy dawno nie widzieli. W ostatnim kwartale ubiegłego roku obowiązkowe polisy komunikacyjne (średnia składka waha się między 500 a 600 zł) taniały nawet o połowę — wynika z obserwacji Euroinsu, firmy ubezpieczeniowej. Obecne obniżki nie są aż tak duże, jak pod koniec 2021 roku, ale wciąż znaczące — sięgają 17 procent według danych Rankomatu z początku maja. Tymczasem koszty napraw samochodów dynamicznie rosną.

Naprawa pojazdu jest o 40 proc. droższa niż rok wcześniej. Podkreślam, że ceny rosną ponad dwa razy szybciej niż wskaźnik inflacyjny, publikowany przez GUS. Aby biznes ubezpieczeniowy w segmencie OC komunikacyjnego był rentowny, składki powinny wzrosnąć o 60-70 procent — szacuje Marek Czerski, prezes EINS Polska, przedstawiciela wyłącznego Euroins.

Przekonuje, że zysk w firmie ubezpieczeniowej nie jest oznaką pazerności, lecz przejawem zdrowego rozsądku. Wyjaśnia, że towarzystwa potrzebują poduszki finansowej w postaci tzw. rezerw, aby zabezpieczyć się przed nadprogramowymi kosztami czy szkodami. Chodzi np. o odszkodowania wypłacone z darmowych polis dla uchodźców wojennych z Ukrainy (jakie branża zaoferowała zaraz po wybuchu wojny) lub koszty wynikające z nowych regulacji (te zwykle szarpią biznes po kieszeni).

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

Zobacz także: "Inflacja zerwała się z łańcucha". Grozi nam 10 proc.

Bitwa o klienta

W ubiegłym roku sektor ubezpieczeniowy zmniejszył zapasy gotówki na czarną godzinę, dzięki czemu był na plusie z wynikiem technicznym (jest to różnica pomiędzy przychodami ze składek a wypłaconymi odszkodowaniami i świadczeniami) ok. 600 mln zł. Gdyby nie ten ruch na rezerwach, wynik ubezpieczycieli znalazłby się pod kreską. Zdaniem naszego rozmówcy, to zwiastuje kłopoty.

— Sprzedając polisę dziś, trzeba antycypować przyszłość, chociażby rosnącą inflację. Tymczasem trwa hybrydowa wojna cenowa i na razie nie mamy widoków na jej zakończenie. Może ona być fatalna w skutkach dla towarzystw, które sprzedawały z niezwykle dużym dyskontem w ostatnim kwartale zeszłego roku. Firmy, aby utrzymać przychody na odpowiednim poziomie, muszą pozyskać więcej klientów, co oznacza więcej szkód komunikacyjnych i wyższych odszkodowań w ich portfelach — wyjaśnia Marek Czerski.

Wielki Brat patrzy

Czy problem dostrzega również nadzorca? Zapytaliśmy go o to, czy ceny OC komunikacyjnego są adekwatne do kosztów napraw?

Biuro prasowe KNF przesłało obszerny komentarz. Na wstępie wyjaśnia, że składka ubezpieczeniowa powinna zostać ustalona w wysokości wystarczającej na pokrycie przyszłych odszkodowań i świadczeń oraz kosztów prowadzenia działalności. Dodaje, że składki zbierane przez zakłady ubezpieczeń w okresie bieżącym służą do pokrycia świadczeń ubezpieczeniowych w przyszłych okresach. Koszty napraw to jeden z istotnych elementów wpływających na średnią szkodę.

Dalej dział komunikacji nadzorcy podkreśla, że ważna jest częstość występowania szkód wskazująca w przybliżeniu, jaka jest liczba wypadków drogowych w odniesieniu do liczby pojazdów.

"O ile koszty napraw rosną — co wynika zarówno z ogólnego wzrostu cen, jak i stopnia skomplikowania naprawianych pojazdów — to częstość szkód z różnych powodów systematycznie spada. Ostatecznie poziom zebranych składek i dokonanych wypłat oraz kosztów własnych jest zawarty w wyniku technicznym, który jest monitorowany zarówno przez zakłady ubezpieczeń, jak i organ nadzoru. W przypadku negatywnego rozwoju tej wartości podejmujemy działania nadzorcze w stosunku do pojedynczych zakładów, mające na celu poprawę rentowności, czy też działania sankcyjne" - czytamy w mejlu.

Nadzorca zwraca uwagę również na czynniki makroekonomiczne mogące wpływać na wzrost kosztów zarówno napraw, jak i obsługi szkód, których nie da się skompensować obniżeniem częstotliwości szkód.

Wypowiedź kończy stwierdzeniem, że "zakłady ubezpieczeń powinny więc z dużą dozą ostrożności podchodzić do trendów wynikających z danych historycznych i zakładać wyższe koszty napraw w przyszłości niż wynika to ze statystyk."

Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
money.pl