Czwartek nie przyniósł zmian w obrazie rynku. Złoty nieznacznie taniał, ale zakres ruchów był niewielki, a końcówka sesji przyniosła ponowne wzmocnienie naszej waluty.
Kurs euro powrócił powyżej poziomu 4 złotych, początkowe przebicie tego poziomu było spokojne, ale przy drugiej, udanej próbie na rynku pojawiła się już niewielka panika.
Wtorek stał pod znakiem przeceny złotego. Na początku sesji euro ustanowiło jeszcze przeszło dwuletnie minimum na ok. 3,96 zł, a dolar kosztował tylko 3,10 zł. Od tego momentu rozpoczęła się wyprzedaż złotego. Straty polskiej waluty okazały się znaczne, o godz. 15.40 euro kosztowało już 3,9950 zł, a dolar 3,1330 zł.
Od momentu przebicia przez euro poziomu 4,02 poniedziałek był pierwszym dniem, kiedy nie obserwowaliśmy już tylko jednostronnej przeceny walut zagranicznych i skupu polskiej waluty. Złoty po osiągnięciu nowego minimum poniżej 3,95 odbił się, mimo neutralnych informacji z posiedzenia Rząd – RPP, do poziomu 3,97.
O ile przystąpienie Polski do strefy euro jest kwestią czasu, o tyle efektywna przynależność do niej może być trudna. Dlatego już dzisiaj oprócz decyzji, kiedy i po jakim kursie wejść do strefy euro, musimy, myślec też o tym, jaką rolę zamierzamy w niej odgrywać.
Do środowego popołudnia zapowiadało się, że na ryku będzie trwał kolejny tydzień konsolidacji. Wtedy jednak do akcji przystąpili inwestorzy zagraniczni. Agresywne zakupy złotego doprowadziły do przełamania wsparcia na 4,04 dla kursu EUR/PLN i spadku ceny wspólnej waluty europejskiej do 3,97 zł, najniższego poziomu od przeszło 2 lat. Dolar kosztował w tym czasie tylko 3,06 zł.
Przebicie silnego wsparcia na poziomie 4,02 złotego za euro jest technicznym sygnałem kontynuacji tendencji umacniania naszej waluty.
Powodów do umocnienia złotego należy szukać nie tylko w decyzji o przełożeniu na jesień wyborów parlamentarnych, ale i w ogólnoregionalnym trendzie aprecjacji walut krajów Europy Środkowo-Wschodniej. Czy dalsze wzmocnienie złotego będzie oznaczać konieczność sięgnięcia de facto do kieszeni podatnika po raz kolejny? I czy to jest jedyny sposób na zarządzanie ryzykiem walutowym? Z pewnością nie.
Czwartek upłynął pod znakiem gwałtownego umocnienia złotego. Cena euro spadła do najniższego poziomu od 25 miesięcy. Ruch ten był kontynuacją tendencji zapoczątkowanej w środę po południu. Podobna sytuacja miała miejsce w innych krajach regionu.
Środa miała być kolejnym dniem męczącego trendu bocznego kursów EUR/PLN i USD/PLN. Niespodziewanie popołudniowy komentarz wicepremiera Hausnera wyrwał rynek z letargu i sprowadził kurs euro do 4,0260 – najniższego poziomu od 2 lat!
Można się zastanawiać, dlaczego w Polsce utrzymuje się dwa systemy emerytalne, podczas gdy w funduszu KRUS brakuje pieniądze i ludzie pracujący poza rolnictwem muszą dokładać do niego. Dodatkowo zarówno KRUS jak i ZUS mają gigantyczne koszty własne i wymagają modernizacji.
Minione 5 dni na rynku złotego nie przyniosły odpowiedzi, w którą stronę zmierza rynek. Z perspektywy tygodnia można zauważyć niewielkie umocnienie złotego w stosunku do obu głównych walut, ale wyznacznikiem sytuacji na rynku były przede wszystkim ruchy na rynku eurodolara.
W czwartek notowania euro i dolara przebywały w niewielkim zakresie wahań. Cena euro oscylowała w przedziale 4,0550-4,0750, a dolara 3,10-3,12 zł. Złoty był odporny na wszelkie informacje agencyjne i ślepo kopiował poruszanie się kursu EUR/USD. A powodów do ruchów na złotym było wiele.
Wchodzimy w ostatni tydzień miesiąca, który według giełdowych historyków jest często prognostykiem na cały rok. Twierdzi się, że ten „styczniowy barometr” od 55 lat pomylił się znacznie jedynie w pięciu latach.
Amerykańska waluta rozpoczęła poniedziałkową sesję od spadków wartości. Kurs EUR/USD, który już w piątek przebił się powyżej technicznych wsparć na ok. 1,3025 zwyżkował z 1,3034 do 1,3089.
Deficyt handlowy w USA wciąż rośnie. Dzieje się tak ze względu na to, że Amerykanie wydają dużo więcej niż zarabiają. A wydają przeważnie na dobra pochodzące zza granicy np. z Chin czy Unii Europejskiej. Przy tym sposób finansowania tej konsumpcji oparty jest na kredytach. A że jest to bardzo rozwinięta konsumpcja, niewiele wskazuje na to, by szybko została ograniczona.
Miniony tydzień był na rynku złotego bardzo ciekawy. Kursy zmieniały się znacznie pod wpływem sytuacji w kraju i na rynku międzynarodowym. Mimo dużych wahań na rynku złotego w ciągu ostatnich dni kurs euro na początku i końcu tygodnia był praktycznie równy.
W tym tygodniu, kiedy to na rynek dotrze kilka raportów makroekonomicznych, będziemy świadkami wyraźniejszych zmian kursów, które pokażą kierunek w dłuższym okresie.
Ostatnio jest bardzo głośno o umowach społecznych w sektorze energetycznym. Umowy te gwarantują pracownikom zatrudnionym w tej branży wieloletnie gwarancje zatrudnienia. Jednocześnie pracownicy mają zapewnione bardzo wysokie pensje.
Drugi tydzień nowego roku na rynku złotego minął w spokojnej atmosferze. Brak ważnych danych makroekonomicznych z Polski oraz ograniczona ilość informacji z polityki sprawiły, że o kursach euro czy dolara w stosunku do złotego decydowały w głównej mierze doniesienia z zagranicy w tym zwłaszcza z USA. Przez większość tygodnia kurs euro wahał się pomiędzy 4,05 i 4,09 zł, a dolara na poziomie 3,06-3,12 zł.
Zarówno na rynku akcji, jak i na rynku walutowym pewność, co do kierunku indeksów i kursów walut była pod koniec zeszłego roku tak duża, że prawie niemożliwe było, by ten scenariusz został zrealizowany.
W poniedziałek złoty nadal naśladował ruchy na EUR/USD. Ponieważ euro się lekko wzmacniało to i nasza waluta zyskiwała.
Wszelkie zmiany nastawienia w polityce monetarnej Rady Polityki Pieniężnej uzależnione są od projekcji inflacyjnej, która zostanie ujawniona w lutym. Jeśli okaże się, że inflacja ma charakter spadkowy, będziemy świadkami zmiany nastawienia RPP na neutralne. W przeciwnym wypadku RPP utrzyma restrykcyjne nastawienie. Jakie są możliwe trendy inflacyjne w 2005 r.?
Niewielka płynność na rynku złotego w końcówce grudnia (ok. 4 razy mniejsza przy „normalnych” obrotach w wysokości ok. 2 mld USD) miała wspierać złotego. Tak też się stało. Ostatni tydzień roku przyniósł kolejne rekordy, a kurs dolara spadł nawet poniżej psychologicznego poziomu 3 zł! Nowy ośmioletni dołek kursu USD/PLN wynosi 2,96, a blisko dwuletnie minimum dla EUR/PLN – 4,05. W nowym roku, jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki sytuacja się odmieniła. Szybko odrabiający za granicą straty dolar wymusił przecenę złotego, jak również polskich akcji i obligacji. Kurs euro sięgnął 4,14 zł, a dolara 3,13 zł.
W piątek od rana złoty czekał na dane z USA. Nadal jednak można było zaobserwować, że znikła korelacja, zgodnie z którą nasza waluta zmieniała wartość w stosunku zarówno do dolara, jak i euro, tak jak EUR/USD.
Już we wtorek wartość złotego gwałtownie spadła w stosunku do dolara i trochę mniej w stosunku do euro. Zapowiedź tego ruchu widać już było na sesjach kończących rok, a kropkę nad „i” postawiło gwałtowne załamanie euro. Od dawna złoty podąża za kursem eurodolara wzmacniając się do obu walut, kiedy euro rośnie do dolara i tracąc do nich, kiedy euro traci.
Złoty tracił we wtorek do obu głównych walut. Powodem był jednak przede wszystkim duży wzrost wartości dolara na rynku międzynarodowym.
Piątkowe osłabienie złotego wynikało jedynie z ruchów na EUR/USD. Od poniedziałku zaczęła się wojna nerwów. Walczyło coraz większe stronnictwo oczekujące korekty na złotym ze zwolennikami dalszego jego wzmocnienia.
W komentarzach można przeczytać, że fundusze zagraniczne wchodzą do Polski i stąd takie olbrzymie obroty na rynku akcji. Zawsze w takim momencie trzeba sobie zadać pytanie: kto te akcje sprzedaje?
W czwartek nic istotnego na rynkach finansowych się nie działo. Złoty naśladował zmiany na eur/usd.