Od II wojny światowej dolar amerykański był dominującą na świecie walutą. Przejął tę rolę po brytyjskim funcie. Toteż nie jest zaskoczeniem, że historia funta jest czymś w rodzaju memento mori, jak czaszka umieszczana na widocznym miejscu przez średniowiecznych władców, stanowiąca przypomnienie o przemijalności i omylności istoty ludzkiej.
Dolar i moneta euro/AFP
Więcej w supertemacie:
Kłopoty amerykańskiego dolara
Do chwili wybuchu II wojny światowej Stany Zjednoczone były już w sposób oczywisty znacznie silniejsze ekonomicznie niż Wielka Brytania.
Teraz, biorąc pod uwagę połączenie gwałtownego spadku dolara z przejęciem przez kraje strefy euro roli największej światowej gospodarki od Stanów Zjednoczonych, może powinniśmy być przygotowani na kolejne sejsmiczne walutowe przemieszczenie. W tym przemieszczeniu euro przejmuje pałeczkę od dolara.
Historia upadku funta sterlinga odzwierciedla brytyjskie powolne przejście od największego światowego wierzyciela do statusu pariasa, zubożałego dłużnika. Brytyjska słabość była spowodowana spadkiem stóp wzrostu gospodarczego i utratą konkurencyjności. Spadek ten był też podkreślany przez ostre kryzysy polityczne.
Dla funta koniec roli światowej waluty nastąpił z powodu olbrzymich kosztów dwóch wojen światowych – które zmusiły Wielką Brytanię do zlikwidowania swoich międzynarodowych aktywów – i z powodu pojawienia się Stanów Zjednoczonych jako głównego międzynarodowego wierzyciela. Milowymi krokami znaczącymi drogę funta do upadku były dwie daty: rok 1931 i dramatyczny kryzys, kiedy Wielka Brytania została zmuszona do porzucenia parytetu złota i rok 1956 – polityczny kryzys związany z wojną sueską.
Ile z tego, co miało związek z upadkiem brytyjskiej waluty, można zastosować do zmiany Stanów Zjednoczonych z roli największego na świecie wierzyciela do roli największego dłużnika?
W chwili obecnej Stany Zjednoczone wchłaniają około trzech czwartych międzynarodowego przepływu kapitału. Inaczej niż Wielka Brytania w połowie XX wieku, która coraz bardziej opierała się na swoich imperialnych posiadłościach przy kredycie w postaci rezerw walutowych trzymanych w funtach, Stany Zjednoczone przyciągają kapitał, ponieważ jest to szybko rosnąca innowacyjna społeczność. Stany Zjednoczone są również atrakcyjne, ponieważ wydają się bezpieczne. Czynnik bezpieczeństwa napływającego do Stanów Zjednoczonych kapitału wyjaśnia często zauważany paradoks: obcokrajowcy są gotowi zaakceptować znacznie niższą stopę zwrotu z inwestycji w Stanach Zjednoczonych, niż Amerykanie zazwyczaj otrzymują ze swoich zagranicznych inwestycji.
Jednak gwałtowny wzrost azjatyckich i bliskowschodnich rezerw w ciągu ostatnich dziesięciu lat wskrzesił widmo upokorzenia, podobnego do tego, jakie uderzyło w XX-wieczną Wielką Brytanię. Można sobie wyobrazić połączenie roku 1931 i 1956 przedstawiające doskonały atak dolara.
Podobna do czasów paniki kryzysu sueskiego, kontrowersyjna polityka zagraniczna może prowadzić do politycznie uzasadnionej ucieczki od dolara. Gdyby miał się powtórzyć scenariusz z 1931 roku, zagraniczni inwestorzy mogliby zostać przekonani, że polityczna presja w Stanach Zjednoczonych była realnym sterownikiem polityki dotyczącej stóp procentowych, jak na przykład obcinanie ich, w celu uniknięcia klęski na rynku budownictwa mieszkaniowego. Jak to miało miejsce w brytyjskiej panice okresu międzywojennego, mogłoby się zdarzyć tak, że bank centralny nie byłby w stanie podwyższyć stóp procentowych, z powodu obaw o niekorzystne konsekwencje wewnętrzne. W takim przypadku dla polityki monetarnej powstałby nierozwiązywalny dylemat. Zaostrzenie mogłoby pogrążyć gospodarkę i zmniejszyć poziom stabilności i koniunktury, które wcześniej pomogły przyciągnąć kapitał. Rozluźnienie polityki monetarnej mogłoby zmniejszyć rentowność zaangażowanego kapitału, tak więc deficyt na rachunku bieżącym nie byłby już finansowany.
Kryzys starej waluty to jedynie część wyzwania. Nowa waluta ma inne problemy, które mogą być większe dla reszty świata. W pierwszych latach po II Wojnie Światowej krytycy obawiali się stałego niedoboru dolarów, bojąc się, że świat nie będzie w stanie uzyskać wystarczająco dużo dolarów, by płacić za pożądane lub potrzebne amerykańskie towary (wówczas w grę wchodziło wyposażenie maszynowe, technologie produkcji i żywność). Ekonomiści tacy jak Thomas Balogh obawiali się, że dolar w roli dominującej waluty może narzucić reszcie świata deflację.
Na euro widać wszystkie symptomy obciążenia rolą nowej międzynarodowej dominującej waluty. Producenci w Europie narzekają, że jego wzrost narzuca nowy poziom kłopotów. Politycy w wielu europejskich krajach chcą mieć większy wpływ na politykę monetarną. Dla wielu ich wyborców euro staje się jednym z "chłopców do bicia" globalizacji. Euro jest znacznie młodszą walutą niż był dolar w 1944 roku i funkcjonuje w środowisku politycznym, w którym struktury zarządzania nową walutą nie są jednoznacznie określone. To sprawia, że wewnętrzne pule w obrębie Europy są znacznie wyższe.
Jednak zewnętrzne, geopolityczne przesunięcia puli walutowej są również wysokie. Inaczej niż Wielka Brytania po II wojnie światowej, Stany Zjednoczone pozostają bezdyskusyjnie jedyną światową superpotęgą. Będą oburzone czymś, co mogą nazwać "deflacyjnym wpływem Europejczyków" i rozlokować ogromny arsenał sił dyplomatycznych w obronie statusu dolara.
W 1944 roku dolar stał się dominującą światową walutą, ponieważ Stany Zjednoczone były zarówno światową wiodącą gospodarką, jak i potęgą militarną. W roku 2008 Unia Europejska ma wiele ekonomicznych zalet, ale też istotne polityczne słabe punkty. Rola światowej dominującej waluty nie jest łatwa. Możliwe jest nawet, że nowe trudności mogą doprowadzić do rozpadu unii monetarnej.
Autor - Harold James
Autor jest profesorem historii i spraw międzynarodowych na uniwersytecie Princeton i profesorem Europejskiego Instytutu Uniwersyteckiego we Florencji; jest też autorem książki”The Roman Predicament” (Rzymski kłopot) wydanej w 2006 roku.