Grozi nam 7-proc. inflacja
(Gazeta Prawna/30.06.2008, godz. 05:00)
Ceny ropy na światowych rynkach w ostatnich tygodniach są nieprzewidywalne. Tydzień temu za baryłkę ropy naftowej na giełdzie w Londynie płacono 134 dolary, a w piątek przekroczyła już 140 dolarów.
Wzrostowi cen ropy towarzyszą coraz bardziej niepokojące wypowiedzi przedstawicieli producentów ropy. W czwartek pojawiły się głosy, że na koniec wakacji ropa może kosztować 170 dolarów za baryłkę. Nie dziwi więc scenariusz banku Unicredit, który nie wyklucza, że nawet na koniec 2008 r. cena baryłki ropy sięgnie już 200 dol.
Za takim scenariuszem może przemawiać kilka czynników, piszą ekonomiści Unicredit. Zbliża się sezon huraganów, a to, że dwa ostatnie lata były łagodne pod tym względem, nie oznacza, że będzie tak i w tym roku. Dodatkowo ceny ropy mógłby podnieść ewentualny atak USA na Iran. Na ceny ropy mogłyby też wpływać słabe dane o produkcji i zapasach tego surowca. Gdyby tak się stało, gospodarkę USA czeka recesja, a niewykluczone, że pojawi się ona także w strefie euro. Dla krajów wschodzących, takich jak Polska, oznacza to spowolnienie wzrostu gospodarczego.
Wysoka inflacja, niższy wzrost
Nie ma wątpliwości, że dla gospodarki tak szybki wzrost cen ropy to negatywne zjawisko.
– Na pewno wzrosłaby inflacja, być może nawet zobaczylibyśmy poziom 7 proc. Jednocześnie rosnące koszty spowodowałyby spowolnienie gospodarki, nawet o 1 pkt proc. wobec obecnych prognoz na 2009 rok. Zwiększyłby się deficyt na rachunku bieżącym – wylicza Andrzej Bratkowski, główny ekonomista banku Pekao.
Wzrost cen nie dotyczyłby tylko branż związanych z transportem, ale całej gospodarki.
– Największe podwyżki dotyczyłyby sektorów, które nie mają konkurencji w postaci importu. To dotyczy np. usług – mówi Jakub Borowski, główny ekonomista Invest Banku.
Dodatkowym utrudnieniem dla rozwoju gospodarki stałyby się rosnące stopy procentowe. Nie jest jasne, jak w takiej sytuacji zachowałaby się Rada Polityki Pieniężnej (RPP).
– Rada miałaby dwa sprzeczne sygnały – z jednej strony rosłaby inflacja, z drugiej, wysokie ceny ropy mogłyby doprowadzić do spowolnienia gospodarczego. Teoretycznie RPP nie powinna reagować na szoki podażowe, ale jednocześnie jakieś niewielkie podwyżki byłyby możliwe, bo RPP obawiałaby się wtórnych efektów takiego wzrostu cen ropy – mówi Jacek Wiśniewski, główny ekonomista Raiffeisen Banku.
Jakub Borowski podkreśla, że z jednej strony zaczyna reagować polityka pieniężna, z drugiej w pewnych branżach ceny i tak nie rosną, ze względu na konkurencję ze strony zagranicznych producentów, a koszty owszem. Prowadzi to albo do zwiększania wydajności pracy, co jest czasochłonne, albo do zwolnień pracowników.
Jakie mogą być – paradoksalnie - pozytywne konsekwencje wzrostu cen ropy? Czy odporność gospodarki światowej na rosnące ceny ropy jest relatywnie duża? Dlaczego rosnące ceny ropy nie przenoszą się wprost na wysokość rachunków za paliwo płaconych przez polskich kierowców ? Co wg ekonomistów zatrzymałoby marsz cen ropy w górę ? Jakie są prognozy cen paliw na koniec roku?