Forum Forum podatkoweInne

By wyło się lepiej, czyli jak PO podwyższała z PSL i SLD obciążenia podatkowe dla Polaków pracujących za granicą

By wyło się lepiej, czyli jak PO podwyższała z PSL i SLD obciążenia podatkowe dla Polaków pracujących za granicą

Kuraś / 145.237.32.* / 2008-05-05 16:41
To jest mój komentarz, który kiedyś dałem w kilku miejscach w sieci (pierwszy raz jeszcze w listopadzie 2007 r.; zaczął też żyć własnym życiem, np. tu: http://powatch.blox.pl/2008/01/Wykiwani- albo-jak-Placforma-podatki-obnizala-cz1. html#ListaKomentarzy

By wyło się lepiej, czyli jak PO podwyższała z PSL i SLD obciążenia podatkowe dla Polaków pracujących za granicą, czyli czemu teraz LiD i PO chcą abolicji podatkowej.

Niedawno przeczytałem taki tekst:

"Lewica chce abolicji podatkowej dla Polaków pracujących za granicą oraz likwidacji podatku VAT od darowizn na rzecz organizacji pożytku publicznego. Wojciech Olejniczak tłumaczy, że ustawa abolicyjna ma zachęcić polskich emigrantów do inwestowania w kraju pieniędzy zarobionych za granicą. Ustawa ma bowiem uporządkować kwestię opodatkowania dochodów uzyskanych poza granicami Polski".
http://www.money.pl/podatki/wiadomosci/artykul/lid;chce;abolicji;podatkowej,40,0,316968.html

Ci goście z LiD to wstydu nie mają. Nie mówiąc już o tym, że jaja sobie robią z obywateli, którzy uczciwie płacili podatki. Taka abolicja to wyciągnięty środkowy palec dłoni w stronę porządnych i rzetelnych polskich podatników. Najpierw zwiększyli podatnikom wspólnie z PO i PSL w 2003 r. obciążenia podatkowe PIT, zabierając prawie całe zwolnienie podatkowe o równowartości diet za każdy dzień pobytu za granicą, a teraz bezczelnie chcą zapunktować u tych samych podatników. Obciach i żenada. W 2007 roku to samo zapowiadała PO.

Jednak, by nie było wątpliwości co do tego, kto odpowiada za tę gwałtownie niekorzystną podwyżkę rzeczywistego obciążenia podatkowego (stawki nominalne nie uległy zmianie) dochodów zagranicznych podlegających zeznaniu (w formularzu PIT-36) za lata 2004 i 2005 to przedstawiam swoje wnioski w tej sprawie. Jeśli się gdzieś mylę, proszę P.T. Czytelników o poprawienie mnie.

Jest 2003 rok. Z Polski od wielu lat (właściwie to od XIX w.) część rodaków wyjeżdża za granicę do pracy w różnych państwach świata. Pracując tam z reguły muszą płacić w tamtych krajach podatki dochodowe. W Polsce, jeśli pozostali rezydentami podatkowymi, a w większości przypadków tak jest, też mają obowiązek zeznać dochody uzyskane za granicą:
- w każdym przypadku, jeśli chodzi o dochody, do których stosuje się metodę odliczenia proporcjonalnego, zwaną też metodą zaliczenia, metodą kredytu podatkowego (choć w jednej umowie kiedyś tego ograniczenia nie było)
- w przypadku dochodów uwzględnianych do wyliczenia tzw. stopy procentowej - tylko w sytuacji uzyskania dochodów krajowych.

Do 2003 r. obowiązywało w ustawie PIT w art. 21 ust. 1 pkt 20 zwolnienie od podatku dochodów uzyskanych za granicą w części jaka odpowiada równowartości diet opisanych w przepisach o zagranicznych podróżach służbowych za KAŻDY dzień związany z pracą za granicą. Przepis ten istniał od samego początku obowiązywania ustawy, tj. od 1992 r. W 2003 r. dziennie to było ok. 30-50 dolarów USA. Nie było to dużo, ale realnie zmniejszało przychód do wykazania w zeznaniach (dotyczyło to dochodów, do których ma zastosowanie metoda uniknięcia podwójnego opodatkowania metoda proporcjonalnego odliczenia - czyli np. UK, Danii, USA, Finlandii, Federacji Rosyjskiej). W jakiś sposób to pozwalało w rozliczeniu podatnika uwzględnić koszty utrzymania. Zbliża się wcielenie Polski do UE, większość zmanipulowanego społeczeństwa poparła w referendum wstąpienie do socjalistycznego związku państw Europy, więc wiadomo, że jeszcze więcej obywateli wyjedzie za chlebem z Polski.

Co się stało pod koniec 2003 roku?

Trzymająca za twarz Polskę ery Rywina koalicja SLD-UP wraz z częścią opozycji, czyli PSL (PSL już nie było w koalicji od kwietnia 2003 r.) i PO przegłosowały zmianę niekorzystną dla tych podatników wprowadzając zwolnienie maksymalnie o równowartości 30 diet w roku podatkowym.
Głosowanie po trzecim czytaniu:
http://orka.sejm.gov.pl/SQL.nsf/glosowania?OpenAgent&4&59&235


Jak widać, za zmianami: SLD, PO, PSL, UP, SKL i in. Przeciw: PiS, SO, LPR i in.

Treść noweli: http://orka.sejm.gov.pl/proc4.nsf/ustawy/1645_u.htm
Omawiana przeze mnie zmiana jest w art. 1, pkt 10, lit. a) tiret siódme.

Dzięki temu prostemu trikowi zostali wystawieni do wiatru ci, którzy w Polsce chcieli się uczciwie rozliczyć z zarobionych pieniędzy, a pracowali przez 2-12 miesięcy za granicą, głównie w UK (Królestwie Wielkiej Brytanii), Irlandii, Islandii, Danii, FR, Szwecji.

Przykład w praktyce: dieta dzienna w przypadku UK (Wielka Brytania) wynosiła 32 funty, więc osoba pracująca w UK cały rok w zeznaniu za 2004 r. musiała w przychodach wykazać o 10.720 funciaków więcej niż zeznaniu za 2003 r. (funciaków, naturalnie, w przeliczeniu na złocisze).

365 x 32 GBP = 11.680 GBP - tyle wynosiło do 2003 r. zwolnienie przychodu w Polsce przy całorocznym pobycie na Wyspach.

30 x 32 = 960 GBP - tyle od 2004 r. po głosowaniu SLD, PSL i PO.

Przy opodatkowaniu wg stawki 40 %, bo w taką wpada się przeliczając na złotówki zarobione funty wychodziło, że podatku trzeba więcej zapłacić o kilka lub kilkanaście tysięcy, nawet do 25.728 zł (10.720 x 6 zł = 64.320 zł x 40 % = 25.728 zł - w skrajnie niekorzystnym przypadku; wziąłem i tak zaniżony średni kurs funta, w ciągu 2004 r. wynosił sporo powyżej 6, czasem 7 zł! Wiem, że te wyliczenia to spore uproszczenie, ale chciałem pokazać, jakie różnice wynikają ze zmiany jednego przepisu dla pracujących za granicą.

Nie dziwota, że rodacy dostali szału, jak się dowiedzieli, ile muszą jeszcze w Polsce zapłacić podatku. Owszem, wcześniej też wychodziło do dopłaty (bo odliczenie jest proporcjonalne i jakby nie porównywać polska progresywna skala podatkowa jest zabójcza dla zarobków liczonych w funtach), ale nie aż tyle! Jak przyszło złożyć zeznania za 2004 r., a potem za 2005, zrobiła się awantura (pomijam fakt, że dziennikarze pisali brednie, a podatnicy obwiniali rząd, który nie miał z tym nic wspólnego, bowiem PiS, SO i LRP nie głosowały tą nowelą PIT w 2003 r.). Renegocjowano umowę z Brytyjczykami (w sumie niepotrzebnie, bo wystarczyło zmienić znowu przepis ustawy PIT; Polska poprzez zmianę metody w nowej konwencji pozbyła się dochodów właściwie bez żadnego racjonalnego uzasadnienia). Dopiero pod koniec 2006 r. uchwalono niemal jednogłośnie zmianę pozwalającą uwzględnić większe zwolnienie z tytułu diet, jednak tylko maksymalnie 30 % równowartości diet (czyli niecałe 1/3 tego zwolnienia, które obowiązywało wcześniej przez kilkanaście lat tzw. III RP).

Wzrost obciążeń podatkowych może następować w rozmaitych formach, nie tylko poprzez zwykłe podniesienie stawek podatkowych np. z 15 % na 20 %, ale np. poprzez zamrożenie progów podatkowych, co miało miejsce od 2002 r. (oczywiście dzięki trosce o zwykłych ludzi okazaną przez SLD-UP-PSL - jak to trosce okazywanej od dziesięcioleci przez komuchów). Zamrożenie progów oznacza automatycznie zamrożenie innych kwot wpływających na wielkość podatku: dochodu wolnego od podatku, zryczałtowanych kosztów uzyskania przychodów.
Może tenże wzrost nastąpić również poprzez zmiany przepisów dot. zwolnień podatkowych, co miało miejsce w tym przypadku.

Gdybym był pracownikiem w UK czy Irlandii to przed wyborami A.D. 2007 poszedłbym na spotkanie z Tuskiem czy innym politykiem PO zabiegającym o poparcie Polonii i zapytał: Czy to nie jest bezczelność i tupet, że szuka pan poparcia wśród ludzi, którym wspólnie z komunistami tak drastycznie podniósł poziom rzeczywistych podatków?!?

Teraz po wyborach październikowych PO rozważa serio wprowadzenie abolicji dla pracujących w UK i innych państw UE (zgodność tych propozycji z Konstytucją RP i zasadami podatkowymi to temat na osobne opracowanie). Ludzkie paniska, nie?

Nie od rzeczy też będzie dodać, że drugiemu koalicjantowi, czyli PSL (no i niezawodnym towarzyszom z SLD-UP) zawdzięczamy o wiele więcej przepisów zwiększających obciążenia podatkowe (podatek Belki, opodatkowanie zysków kapitałowych, ograniczenie odliczenia składki zdrowotnej, akcyza na samochody, akcyza na prąd - ewenement w Ojropie, i inne przejawy troski czerwonych o ludzi).

Podsumowując w tęgim skrócie, rządy liberalne z lat 1991-1993 (m.in. UD, KLD - poprzedniczki PO), lewicowe z lat 1993-1997 uniemożliwiły budowę klasy średniej i gromadzenie kapitału krajowego, skasowały część oszczędności ludności, umożliwiły prymitywną złodziejską prywatyzację (NFI, itp.), spowodowały wzrost zadłużenia (rządy AWS-UW-PSL zachowały status quo, dokonując schłodzenia gospodarki, potem rządy SLD-UP-PSL dołożyły nowe obciążenia podatkowe (były wyjątki jak obniżenie stawki CIT), zabójcze było zgodzenie się na poziom opodatkowania vatem i akcyzą po wstąpieniu do WE, niemal oficjalnie przedsiębiorcy do kosztów przetargów zaczęli doliczać "podatek korupcyjny" 5-10 % wartości przetargu).

Wszystkie niemal partie (w wyjątkiem UPR, SO, LPR) bezkrytycznie, bez żadnych hamulców namawiały do wejścia do ZSRE, używając w każdej debacie argumentu o łatwości zatrudnienia w państwach UE. Gdy już sporo polskiego narodu wyjechało za granicę do władzy doszedł PiS, na który spadło odium sprawcy emigracji zarobkowej. PO szczuło w mediach przez dwa lata, że to wina PiS. Jednocześnie to PO pomogło czerwonym w strzyżeniu baranów (bo tak należy nazwać tę część emigracji, która mimo że została na lodzie oddała głosy na tych, którzy działali wbrew ich interesom). Teraz im PO obiecuje abolicję. A oni to łykają i nic nie rozumieją. I niewątpliwie jest to powód do zadowolenia ściemniaczy z PO, bo gdyby ci ludzie przejrzeli na oczy...

Głosowanie PO z 2003 r., partii mającej na codzień usta pełne frazesów o obniżaniu podatków, nie pozbawiło posłów tupetu i cynizmu połączonego z niewiedzą: w 2007 r. poseł PO Jakub Szulc skierował interpelację do Ministra Finansów (nr 8562 z 14 czerwca 2007 r.), w której możemy przeczytać takie tezy: "Twierdzenie przedstawicieli Ministerstwa Finansów, szeroko publikowane na łamach prasy, jakoby ˝abolicja podatkowa dla zatrudnionych w Wielkiej Brytanii była niezgodna z konstytucją, gdyż prowadziłaby do różnicowania obywateli ze względu na to, gdzie pracują˝ (˝Rzeczpospolita˝ z dnia 24.04.2007), jest co najmniej nietrafne ze względu chociażby na to, że samo podpisanie umowy o zniesieniu podwójnego opodatkowania z jakimkolwiek z krajów faworyzuje osoby tam pracujące w stosunku do osób pracujących w krajach, z którymi Polska takiej umowy nie podpisała. Czy jest to zatem niezgodne z konstytucją? Sytuacja ta doprowadziła do rezygnacji większości osób z powrotu do Polski wobec grożącego im obowiązku zapłaty wysokich zaległych należności podatkowych wraz z odsetkami, a nierzadko również kar przewidzianych w Kodeksie karnym skarbowym".
http://ks.sejm.gov.pl:8009/iz5/i-tresc/i8562-1.htm


Umowy, po pierwsze, nie dotyczą "zniesienia" podwójnego opodatkowania, a jego uniknięcia. Owo uniknięcie nie oznacza, że nie można zapłacić w jednym lub drugim państwie podatku od dochodu z tego samego źródła (w przypadku metody kredytu podatkowego w Polsce mozna zapłacić podatek, jeśli w drugim państwie stawki nominalne są niższe i jeśli dana waluta jest w Polsce warta więcej niż krajowa). Po drugie zawarcie umowy nie faworyzuje tylko pozwala podatnikom naszego państwa w sposób cywilizowany na uniknięcie problemu podwójnego opodatkowania w sensie prawnym. Po trzecie, osoby pracujące w krajach, z którymi Polska nie podpisała umowy (a właściwie nie ratyfikowała, bo samo podpisanie jeszcze nie wprowadza jej w życie) również mogą uniknąć podwójnego opodatkowania na podstawie polskich przepisów ustawy PIT. Wystąpienie posła PO można omówić w znacznie szerszym tekście, ale ta interpelacja nie jest tematem niniejszego tekstu (jakby ktoś był zainteresowany to przy odrobinie wolnego czasu mogę wypunktować całą tę interpelacyię posła). Poseł Szulc ani słowem nie raczył wspomnieć o tym, komu podatnicy w Rzeczypospolitej zawdzięczają ów "obowiązek zapłaty wysokich zaległych należności podatkowych wraz z odsetkami".

Jeśli spora część emigracji zarobkowej i tych, co tyrają na miejscu w Polsce, jest robiona w bambuko przez funkcjonariuszy partyjnych, nie wiedzieć czemu nazywających się dziennikarzami, to potem raczej nie wypada się dziwić, że głosują na tych, którym zawdzięczają finansowe dmuchanie.

Prawie nikt z wyborców nie analizuje, które rządy wprowadzają podwyżki podatków, a które obniżają podatki. Wyborcy-lemingi mają to w pewnym miejscu, ważne, co powiedzą w telewizji i gazetach, ważne, co powie większość kolegów i koleżanek (którzy również absorbują bezfiltrowo medialną "rzeczywistość", więc koło się zamyka).

I chyba, niestety, nic się nie zanosi na zmianę w postrzeganiu rzeczywistości. Kaczor jest bzidki, be, i w ogóle potępiony na wieki, a Donio taki europejczyk, tolerancyjny i lubiany przez szkopów i ruskich. Z Kaczyńskich, tak jak i z katolickiego Radio Maryja wypada tylko głupio rechotać w większości towarzystw (choć ci, którzy to robią, nie słuchają w ogóle tego radio, a często odmawiają „Zdrowaś Maryjo”; a nawet jak trzeba, to w obawie przed utratą stołków szukają poparcia w kuriach Kościoła Katolickiego).

Szydzący i kpiący sralonowcy się cieszą, niepomni, jakie były ostatnie zdania z "Rewizora". Tak, śmiejcie się, wy durnie z dyplomami i pieczątkami - to pozwala biologicznie znieść ból portfeli, z których wasi wybrańcy wyciągają kasę, pokazując w zamian szklane paciorki w mediach.

No skichać się można ze szczęścia i nie tylko, że w miejsce bzidkiego Kaczora jest mundry Doniek. Tera nam bendzie dobrze. Unjo Ojropejska, ześlij na to Kaczorowe plemię wszystkie plagi egipskie... "Tylko się nie pomyl i nas Pawlaków i Tusków nie pokaraj...".

Teraz nagle i towarzysze z LiD, sieroty po tow. Mincu, zaczęli strugać dobrych wujków - nie dziwota, biorąc pod uwagę wyniki sondaży.

No to, kurna, już się zrobił chór wujów.

http://kuras.salon24.pl/69561,index .html

Najnowsze wpisy