"Policja została zmuszona do użycia gumowych kul, żeby obronić pokojowo nastawionych ludzi" - oświadczył rzecznik gruzińskiego ministerstwa spraw wewnetrznych.
Protestujący twierdzą tymczasem, że zostali sprowokowani przez ludzi w samochodach, którzy próbowali uprowadzić jednego z nich.
Demonstranci, którym przewodzi była szefowa gruzińskiego parlamentu Nino Burdżanadze, domagają się dymisji prezydenta Micheila Saakaszwilego i rozpisania przedterminowych wyborów zarówno prezydenckich, jak i parlamentarnych.
Demonstracje w Tbilisi rozpoczęły wczoraj po południu. Początkowo, jak szacują gruzińskie media, brało w nich udział kilkadziesiąt tysięcy osób. Po zmierzchu liczba ta zmalała do kilku tysięcy.
Według zapowiedzi liderów ugrupowań opozycyjnych zrzeszonych w tak zwanym Froncie Narodowym, protesty będą dzisiaj kontynuowane.