Dania podnosi wiek emerytalny. Polska zmierza ku zapaści systemu [OPINIA]

Dania właśnie zdecydowała o podwyższeniu wieku emerytalnego z 67 do 70 lat kobiet i mężczyzn. Czy to oznacza "pracę do grobowej deski", jak sugerują niektóre tytuły? Bynajmniej. Wiele krajów europejskich dokonuje podobnych, choć nie tak radykalnych kroków. Tymczasem w Polsce kwestia ta stała się politycznym tematem tabu. Ze szkodą dla wszystkich - pisze dla money.pl Kamil Fejfer.

Dania podnosi wiek emerytalny. Polska zmierza ku zapaści systemu [OPINIA]Dania podnosi wiek emerytalny. W Polsce kwestia ta stała się politycznym tematem tabu
Źródło zdjęć: © Adobe Stock | txakel
Kamil Fejfer

Podnoszenie wieku emerytalnego w Danii będzie następować stopniowo - do 68 lat w 2030 roku, do 69 lat w 2035 roku i do 70 lat w 2040 roku. To jedna z kwestii, których w reformowaniu systemów emerytalnych społeczeństwa najczęściej nie rozumieją. Podwyższanie wieku uprawniającego do świadczeń jest zazwyczaj rozłożone na lata. Nie dotyka ono natomiast osób, które już się do wieku emerytalnego zbliżają.

Duńskie rozwiązanie jest wynikiem realizacji porozumienia z 2006 roku. Ustalono wtedy, że wiek emerytalny będzie wydłużany wraz z dłuższą oczekiwaną długością życia obywateli. To kolejna kwestia, która bardzo często umyka. Symptomem tego zjawiska jest choćby tytuł z jednego z działających w Polsce serwisów ekonomicznych, podejmujący kwestię duńskiej reformy. Serwis zadaje w nim pytanie: "Praca do grobowej deski?".

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

Praca zdalna to za mało. Oni poszli znacznie dalej

Z logicznego punktu widzenia część osób rzeczywiście będzie pracować do śmierci. Ale mówiąc bardzo brutalnie - dzieje się tak również obecnie. Właściwie nie istnieje granica wieku emerytalnego tak niska, aby najwięksi pechowcy mogli uniknąć pracy do samej śmierci. Ludzie umierają w różnym wieku, zdarza się to również tym, którzy dopiero zaczynają karierę.

Z punktu widzenia społecznego, politycznego i gospodarczego istotne jest to, jak wygląda wiek emerytalny w zestawieniu z tak zwaną oczekiwaną długością życia. A ta niemal wszędzie na świecie się wydłuża. Pozostawienie wieku emerytalnego przez dekady na tym samym poziomie oznacza, że na emeryturze żyjemy coraz dłużej i dłużej.

Przypomnijmy, że obecnie w Polsce mężczyźni prawa emerytalne zyskują po przekroczeniu 65. roku życia, a kobiety po przekroczeniu 60. roku życia. O ile w przypadku mężczyzn jesteśmy w okolicach europejskiej średniej, tak Polki (łącznie z Austriaczkami) wypadają z rynku pracy najwcześniej w całej UE.

Obecny wiek emerytalny jest z nami od końcówki lat 90. Co prawda w maju 2012 roku Sejm przegłosował ustawę wydłużającą go docelowo do 67 lat dla obu płci, ale już cztery lata później urzędująca wtedy większość wróciła do poprzednich przepisów.

Wady przeważają nad zaletami

Wiele osób może zapytać: co w tym złego? Otóż w obecnym systemie wady zdecydowanie przeważają nad zaletami. Zaletą jest więcej czasu wolnego. Wady to: niższe emerytury, deficyt pracowników, wyższe zadłużenie kraju i na końcu utrata dobrobytu.

Aby to wszystko zrozumieć, musimy liznąć trochę matematyki stojącej za systemem emerytalnym. Z tablic GUS dotyczących przeciętnego dalszego trwania życia wynika, że chłopcy rodzący się na początku obecnego stulecia (czyli z okresu ustanowienia obecnego wieku emerytalnego) mieli przed sobą - uśredniając - niecałe 70 lat życia. Dziewczynki z kolei - 78 lat. Obecnie jest to - odpowiednio - niemal 75 lat oraz 82 lata.

Skąd Główny Urząd Statystyczny może wiedzieć, ile lat będą żyły obecne dzieci? Oczywiście nie wie tego. Oczekiwana długość życia to okres, który statystycznie pozostaje do przeżycia osobie w danym wieku "pod warunkiem że aktualne warunki umieralności utrzymają się na obecnym poziomie".

Innymi słowy, jest to złapanie pewnego stanu stacjonarnego (na dany rok) oraz stworzenie na jego podstawie prognozy. Realnie więc osoby, które rodzą się dzisiaj, będą najprawdopodobniej żyły dłużej, niż wynika to z szacunków GUS (ponieważ obecne szacunki zawierają śmiertelność osób, które urodziły się dekady temu i które wiodły mniej zdrowe życie niż obecne młode pokolenia).

Z kategorią tą związana jest pewna nieintuicyjna ciekawostka. Im jesteśmy starsi, tym nasze oczekiwane dalsze trwanie życia się wydłuża. I tak dla mężczyzn w wieku 60 lat według GUS dalsze trwanie życia wynosi niemal 20 lat, a dla kobiet 24. Co w jednym i w drugim przypadku jest wyższą liczbą niż oczekiwana długość życia przy narodzeniu. Jak to możliwe? Otóż oczekiwaną długość życia przy narodzeniu statystycznie skracają zgony, które następują przed wspomnianym 60. rokiem życia - wczesne nowotwory, utonięcia, wypadki samochodowe.

© GUS

Poza oczekiwanym trwaniem życia wydłuża się również okres, w którym pozostajemy w dobrym zdrowiu. Oznacza to, że przy zachowaniu obecnego wieku emerytalnego w przyszłości będziemy na emerytury wysyłać coraz zdrowszych ludzi, którzy będą mieli przed sobą coraz więcej życia. Jeśli statystyczna rodząca się obecnie dziewczynka pójdzie do pracy w wieku 20 lat i przeżyje 82, to będzie oznaczać, że jej emerytura będzie stanowić 55 proc. długości trwania jej kariery zawodowej.

Tak ZUS nalicza emerytury

Jak naliczane są nasze emerytury? Biorą się one z odkładanych (i waloryzowanych) składek, które stanowią nasz kapitał. W momencie osiągnięcia uprawnień to, co uzbieraliśmy, jest dzielone z uwzględnieniem dalszego oczekiwanego trwania naszego życia. Mówiąc w wielkim uproszczeniu, wspomniana kobieta musi przez okres 40 lat uzbierać na dalsze 22 lata dostatniego funkcjonowania. Mało prawdopodobne, że się uda? A no właśnie.

Wraz z wydłużaniem się życia na emeryturze (i pozostawieniem wieku uprawniającego do świadczeń na tym samym poziomie), te same środki będą więc dzielone na coraz większą liczbę miesięcy. A to z kolei oznacza obniżanie świadczeń. Ekonomistka i ekspertka od systemów emerytalnych prof. Joanna Tyrowicz w wywiadzie dla "Gazety Wyborczej" mówiła, że w wyniku relatywnie niskiego wieku emerytalnego znaczna większość osób urodzonych pod koniec lat 70. i młodszych będzie osiągać co najwyżej emeryturę minimalną.

A co z seniorami pracującymi ponad siły? Argument osoby zmęczonej pracą bardzo często pojawia się w dyskusjach na powyższy temat. Taki obraz więcej nam jednak zaciemnia, niż wyjaśnia. Istotne jest bowiem, jaki odsetek osób zbliżających się do emerytury naprawdę pracuje w ten sposób.

Spora część z nas zaczyna bowiem swoje kariery od niełatwych fizycznie prac, później "przeskakując" do innych branż czy do biur. Według Eurostatu, w naszym kraju w 2019 roku (najświeższe dane) 9,5 proc. osób w wieku bliskim emerytalnego (55-64 lata) wykonywało zadania wymagające dużego wysiłku fizycznego.

To może się wydawać dużo, jednak znajdujemy się w okolicach średniej unijnej wynoszącej niecałe 9 proc. W Holandii odsetek ten sięga 12,6 proc., a wiek emerytalny dla obu płci wynosi prawie 67 lat. W Niemczech jest to 11,2 proc. (przy wieku emerytalnym prawie 66 lat), w Norwegii - 11 proc. (wiek emerytalny - 67 lat). Z kolei we wspomnianej Danii jest to zaledwie 5,6 proc.

Obudzimy się z niewydolnym systemem

Dorzućmy jeszcze dwie kwestie. Otóż chodzi o przyszły niedobór pracowników i utratę dobrobytu. Banałem jest stwierdzenie, że społeczeństwo się starzeje. Wynika to z dwóch nakładających się na siebie trendów - rosnącej długości życia oraz spadającej dzietności. Konsekwencją tych zjawisk jest procentowy przyrost emerytów w społeczeństwie. Wraz z odchodzeniem coraz większej części społeczeństwa na emerytury, zacznie nam brakować rąk do pracy.

Do tego dochodzą przesunięcia środków wewnątrz naszego systemu gospodarczego. Ten problem byłby znacznie mniejszy, gdyby osoby starsze dłużej pozostawały aktywne zawodowo. I nie, nie chodzi o to, że "ZUS upadnie". To bzdura powtarzana przez osoby, które nie wiedzą, jak działa system - ZUS będzie nadal wypłacał emerytury. Jednak państwo będzie coraz więcej do niego "dorzucało". Tymczasem środki te można byłoby przeznaczyć na inwestycje, badania, rozwój czy edukację.

Sprawa ostatnia - niski wiek emerytalny oznacza utratę części wygenerowanych środków na dobrobyt m.in. na usługi opiekuńcze, których będą potrzebować seniorzy. Znakomita większość rozwiniętych państw europejskich zdaje sobie z tego wszystkiego sprawę. Właśnie dlatego - jak Dania - podwyższają wiek emerytalny. Tymczasem my obudzimy się za 20-30 lat z niewydolnym systemem, którego powolną zapaść można było przewidzieć kilka dekad wcześniej.

Autorem jest Kamil Fejfer, dziennikarz piszący o ekonomii, gospodarce i kulturze, współtwórca podcastu i kanału na YouTube "Ekonomia i cała reszta"

Wybrane dla Ciebie
Krystyna Pawłowicz przeniesiona w stan spoczynku. Oto na jakie pieniądze mogła liczyć
Krystyna Pawłowicz przeniesiona w stan spoczynku. Oto na jakie pieniądze mogła liczyć
Kurierzy toną w długach. Eksperci tłumaczą: syndrom darmowej paczki
Kurierzy toną w długach. Eksperci tłumaczą: syndrom darmowej paczki
Unijne dotacje dla kolei pod znakiem zapytania
Unijne dotacje dla kolei pod znakiem zapytania
Ile kosztuje euro? Kurs euro do złotego PLN/EUR 05.12.2025
Ile kosztuje euro? Kurs euro do złotego PLN/EUR 05.12.2025
Ile kosztuje frank szwajcarski? Kurs franka do złotego PLN/CHF 05.12.2025
Ile kosztuje frank szwajcarski? Kurs franka do złotego PLN/CHF 05.12.2025
Ile kosztuje dolar? Kurs dolara do złotego PLN/USD 05.12.2025
Ile kosztuje dolar? Kurs dolara do złotego PLN/USD 05.12.2025
Ile kosztuje funt? Kurs funta do złotego PLN/GBP 05.12.2025
Ile kosztuje funt? Kurs funta do złotego PLN/GBP 05.12.2025
Pozwolenie na pracę w USA. Urząd ogłosił zmiany
Pozwolenie na pracę w USA. Urząd ogłosił zmiany
Sala za 300 mln dolarów na 1000 osób. Trump zatrudnił nowego architekta
Sala za 300 mln dolarów na 1000 osób. Trump zatrudnił nowego architekta
Na Wyspach chcą przekazać miliardy Ukrainie z zamrożonych rosyjskich aktywów
Na Wyspach chcą przekazać miliardy Ukrainie z zamrożonych rosyjskich aktywów
170 tys. zł odprawy i urlop. Sejm przyjął ustawę
170 tys. zł odprawy i urlop. Sejm przyjął ustawę
Wiceprezydent USA ostrzega UE przed nałożeniem kary na platformę X
Wiceprezydent USA ostrzega UE przed nałożeniem kary na platformę X