Ponad milion osób na Facebooku, a niemal drugie tyle w serwisie YouTube, obejrzało film przygotowany przez firmę spedycyjną Adar. W czym tkwi sukces? Jej przedstawiciele pokazali w nim pracę kierowców. Ale nie taką, jaką widzimy w ogłoszeniach o pracę, tylko taką, jaka jest naprawdę.
Rozmowa z Adamem Aszykiem, prezesem firmy Adar.
Patryk Skrzat: W kilka godzin, za sprawą jednego filmu, staliście się najpopularniejszą firmą transportową w kraju. Taki był zamiar?
Adam Aszyk, prezes firmy Adar: - Tworząc film, chcieliśmy przełamać tabu związane z zawodem kierowcy. Zazwyczaj w branży opisywany jest on w sposób słodki i przyjemny. A tak po prostu nie jest. Długo zastanawialiśmy się, czy w związku z naszym nagraniem duża część branży się od nas nie odwróci. Przed laty postawiliśmy jednak na informowanie o tym, jaka ta praca jest naprawdę, na pełną transparentność i nie zamierzamy się z tego wycofywać. Wiele firm i kierowców to docenia i dlatego z nami są.
Film utrzymany jest w stylu zwiastuna hollywoodzkiej produkcji. To teraz szczerze – jak mocno podkoloryzowaliście w nim rzeczywistość?
- Zależało nam na tej produkcji, dlatego zainwestowaliśmy w najwyższą jakość. Co do treści, na pewno niektóre elementy życia kierowcy, które pokazaliśmy w filmie, nie zdarzają się codziennie lub dotyczą tylko jednostek. Scenariusz oparty jest jednak o rzeczywiste zdarzenia, które przez lata – a firma Adar ma już 35 lat – poznaliśmy.
Na zdjęciu: Adam Aszyk, prezes firmy Adar.
To z czym kierowcy mierzą się najczęściej?
Niektóre sytuacje, jak dyskryminacja, zdarzają się cały czas. Kierowcy, którzy spędzają 8–10 godz. za kierownicą, dojeżdżają do miejsca rozładunku, a tam stoją w długiej kolejce. Dlaczego? Chociażby dlatego, że mają „złą” rejestrację. Nie mówię już o nieustannym skupieniu i stresie, któremu poddani są w trasie. Oni nie mogą sobie pozwolić na stłuczkę, bo ta w wielu sytuacjach kończy się po prostu śmiercią. Gdy z kolei próbują uniknąć niebezpiecznych sytuacji na drodze, ale uszkodzą przy tym swój samochód, muszą się zmierzyć z gniewem pracodawcy, a przecież zachowali się bohatersko.
Ma pan w pamięci jakieś szczególne zdarzenia, o których słyszał pan od kierowców lub firm z wami współpracujących?
- W pamięć zapadają często te tragiczne wypadki, w których giną ludzie. Nie ma co ukrywać, one się zdarzają. W ostatnim czasie dramatyczne relacje spływały od kierowców jeżdżących do Wielkiej Brytanii czy Francji. Chodzi o ataki imigrantów na ciężarówki. Pół biedy, jeśli tylko chcieli dostać się do naczepy, żeby przejechać przez granicę. Bywało dużo gorzej. Kompilację tych zdarzeń widzimy w filmie.
Przeciętnemu uczestnikowi ruchu drogowego kierowcy tirów kojarzą się jednak z zawalidrogami blokującymi lewy pas.
- Oni nie jeżdżą po drogach na złość innym kierowcom. Do sieci często trafiają nagrania przedstawiające zawodowych kierowców w negatywnym świetle. Tyle tylko, że oni w codziennej pracy są uczestnikami sytuacji, w których swoimi decyzjami i refleksem ratują ludziom życie. Nikt im jednak nie bije za to braw.
Ostatnio głośno o nagraniu z Norwegii, w którym dzieci wybiegły zza autobusu wprost pod nadjeżdżającą ciężarówkę. Tam akurat zadziałał automatyczny system, który sprawił, że ten kolos zatrzymał się niemal w miejscu. Ale czy ktoś się zastanowił, jaki stres musiał przeżyć w tym czasie ten kierowca? W ogólnej świadomości to przecież faceci, którzy blokują drogę. To jeden z powodów, dla których nagraliśmy film.
Nie brakuje jednak komentarzy, że hasło "najtrudniejsza branża świata" jest przesadzone.
- Kierowca nie jest człowiekiem, który jeździ, zwiedza i ma na wszystko czas, jak myślą niektórzy. Pewne jest, że wiele osób nie wytrzymałoby tygodnia. I nie chodzi tu o życie na małej przestrzeni czy wielogodzinną jazdę. To jest po prostu ciężka praca fizyczna, wymagająca jednocześnie ogromnej koncentracji. Po takiej jeździe trzeba jeszcze często samemu rozładować, a przynajmniej przygotować towar do rozładunku. Nie wspominając już o trudnych warunkach postojów, gdzie brakuje czasem porządnego prysznica. Trzeba twardo stać na nogach, mieć kręgosłup z kamienia, by to wytrzymać. Nie wycofujemy się z tego stwierdzenia.
A co z argumentami, że kierowcy dobrze zarabiają?
- Zarobki są uwarunkowane wieloma czynnikami, ale gdyby to jakoś uśrednić, kierowca zarabia 6–7 tys. zł na rękę. Zanim jednak ktokolwiek wyda osąd, proponuję, żeby zastanowił się, ile jest warta dla niego godzina rozłąki z bliskimi. Kierowca nie wraca do domu o godz. 16. Jak już wyjeżdża, długo nie widzi swojej rodziny. Dodajmy do tego, że kawa na postoju kosztuje nawet 5 euro. Okazuje się, że te 7 tys. zł to wcale nie tak wiele.
Kierowcy to jedno, ale mówi się o trudnej sytuacji całej branży transportowej. Międzynarodowe przepisy rzeczywiście aż tak utrudniają pracę?
- Firmy codziennie walczą o przetrwanie. Weźmy pod uwagę przepisy o płacy minimalnej w zachodnich krajach, które polscy pracodawcy muszą uwzględniać. W mediach często jest to przedstawiane jako walka o godne zarobki kierowców. W teorii mają zarabiać więcej, ale w praktyce to biurokracja. Kierowcy dostają więc minimalną krajową i do tego nieopodatkowane diety. A to sprawia, że ich emerytury będą śmiesznie niskie.
Płaca minimalna to jedyne utrudnienie?
- Są też wysokie mandaty nawet za drobne niedociągnięcia. Miały za zadanie wystraszyć część przewoźników i tak się stało. Dla niektórych oznaczały po prostu koniec biznesu. W ten sposób Zachód wyeliminował 10–15 proc. małych firm. Chodziło im o delikatną zmianę proporcji swoich firm do obcych. Transportowcy z Polski wciąż jednak jeżdżą i będą jeździć po Niemczech, Włoszech i Francji, bo przede wszystkim o tych krajach mówimy. Oni nie mogą sobie pozwolić na całkowitą rezygnację z naszych usług. Po prostu nie mieliby jak przewozić swoich towarów.
Z filmu i z tego, co pan opowiada, wyłania się dramatyczny obraz pracy w transporcie. Są jakieś pozytywy?
- Codziennie spotykamy się z pozytywnymi reakcjami firm, z którymi współpracujemy. Chcieliśmy pokazać po prostu, że nie jest tylko różowo, że są ciemne strony zawodu, o których rzadko się mówi. My – jako spedytor – mamy świadomość, że musimy robić dla firm i kierowców wszystko, żeby im tę pracę ułatwiać. Działamy we wspólnym celu i musimy sobie pomagać. Oni to doceniają i chcą z nami współpracować.
Internauci natomiast docenili wasz film. Planujecie kolejne produkcje?
- Tu zadziałał efekt świeżości, więc pewnie takiego sukcesu już nie powtórzymy. Szykujemy jednak kolejne filmy. Jeden z nich już się tworzy.