Ależ Mr. Smith wystarczy mądrze dbać o zdrowie, lekarze wyzdychają z głodu, a urzędnicy do spraw zdrowia wyżywią się niczym Pan J.U.
Po pierwsze nie denerwować się, a dopiero po drugie - nie szkodzić!
Ponad osiem lat temu złożyłem w bardzo poważnym Instytucie skierowanie z odpowiednią dokumentacją na bardzo poważne badanie. Po dwóch latach okazało się, że wszystko zaginęło. Przeżyłem trzy zawały, poważną operację.
Tydzień temu dostałem list podpisany przez bardzo ważnego Profesora, żebym udzielił informacji następujących:
1.Czy nadal żyję?
2.Czy leczyłem się gdzieś ostatnio?
3.Czy zamierzam korzystać z usług Instytutu, a jesli tak, to natychmiast zapisać się na konsultacje, bo kolejka jest bardzo długa (w domyśle - mogę nie dożyć).
Olałem, bo radzę sobie bez Instytutu. Jestem zdrów prawie jak ryba, załatwiam sprawy opieki lekarskiej metodami nie nadającymi się do publikacji, mimo, że cholernie szanuję pana Mariusza Kamińskiego z SiBiEju