Trwa ładowanie...
Zaloguj
Notowania
Przejdź na
Damian Słomski
Damian Słomski
|
aktualizacja

Pora wyciągać pieniądze spod materaca. Rynki finansowe zachowują się, jakby wojny już nie było

Podziel się:

Euro po 5 zł? To już przeszłość. Kursy najważniejszych walut w trzy tygodnie spadły o kilkadziesiąt groszy, a giełdy odrobiły całe straty wywołane atakiem Rosji na Ukrainę. Nie wszyscy eksperci chcą przyznać, że rynki finansowe już widzą koniec wojny, ale sugerują, że dalsze przezorne trzymanie gotówki nie ma sensu. Na pierwszy plan wysuwa się bowiem globalny problem z inflacją.

Pora wyciągać pieniądze spod materaca. Rynki finansowe zachowują się, jakby wojny już nie było
Na giełdach i rynku walutowym wyraźnie widać, że pierwszy strach związany z wojną w Ukrainie już minął (Getty Images, Michael Nagle)

Od wybuchu wojny w Ukrainie minął nieco ponad miesiąc. Trzy tygodnie temu szok wywołany atakiem Rosji sprawił, że polska waluta osłabła na niespotykaną skalę, a z giełdy wyparowały miliardy złotych. Panika ta dość szybko została opanowana.

Mimo że ciągle za naszą wschodnią granicą giną ludzie, a po ulicach jeżdżą czołgi, złoty z każdym dniem się umacnia, a warszawska giełda rośnie. Zamiast 5 zł za euro (kurs sprzed trzech tygodni), foreksowe notowania pokazują aktualnie około 4,65 zł. W tym samym czasie kurs dolara spadł o ponad 40 groszy i jest aktualnie poniżej 4,20 zł.

Kurs euro z ostatnich sześciu miesięcy

Kursy wymiany głównych walut nie są jeszcze na poziomie sprzed samego wybuchu wojny w Ukrainie. Brakuje do tego kilkunastu groszy. Warto jednak zauważyć, że w tym samym miejscu euro i dolar były kilka miesięcy wcześniej (listopad), gdy jeszcze mało kto wierzył, że prezydent Rosji Władimir Putin posunie się tak daleko.

Całe straty od początku wojny odrobił już za to najważniejszy indeks warszawskiej giełdy. WIG20 od dołka odnotowanego 24 lutego zyskał na wartości już około 20 proc. Podobnie jest na parkietach w Niemczech czy Francji. Z kolei w USA akcje są wyceniane najwyżej od połowy stycznia.

Notowania amerykańskiego indeksu S&P500 z ostatnich sześciu miesięcy

Rynki finansowe odwołały wojnę?

Inwestorzy operujący na giełdach i handlujący walutami zachowują się, jakby już nie było wojny. Nasuwa się pytanie, czy to tylko taka gra spekulantów, a może faktycznie rynki finansowe przestały się wojną przejmować?

– Można powiedzieć, że dla rynków finansowych wojna w Ukrainie już od kilku dni jest historią – komentuje sytuację dr Tomasz Bursa, wiceprezes Opti TFI.

W rozmowie z money.pl ocenia, że rynki zakładają zatrzymanie ofensywy i zawarcie porozumienia zawieszającego działania zbrojne. Możliwe jest wycofanie się Rosjan na pozycje sprzed wojny z zachowaniem przez nich kontroli nad dwiema samozwańczymi republikami i Krymem.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

Zobacz także: Sklepy wycofują rosyjskie produkty. "Oddolny odpowiednik sankcji"

– Główny znak zapytania to południe Ukrainy i Mariupol, ale rynki finansowe zakładają też pewne ustępstwa wobec Rosji w tym zakresie – wskazuje ekspert.

Bursa zauważa, że historycznie na globalnych rynkach w trakcie konfliktów zbrojnych dochodziło do kilkuprocentowych spadków indeksów i podobny zasięg widzieliśmy na S&P500 i DAX. Teraz ich notowania są już wyższe niż przed rozpoczęciem wojny. Przyznaje, że także rynek walutowy wrócił do punktu wyjścia.

Pierwsze jaskółki hossy nie czynią

Nieco bardziej ostrożny w ocenach sytuacji jest Piotr Zając. Główny analityk CMC Markets przyznaje, że ostatnie wzrosty na warszawskiej giełdzie są imponujące i już można powoli mówić formalnie o hossie. Podkreśla jednak, że to tylko krótkoterminowy trend.

– W szerszym horyzoncie czasowym WIG wciąż nie wydostał się z trwającego od listopada układu spadkowego. W tym kontekście nieco na wyrost jest mówienie o dyskontowaniu końca wojny. Na razie mamy pierwsze jaskółki, a te hossy nie czynią – ocenia Zając w rozmowie z money.pl.

Jego zdaniem jest też za wcześnie, żeby przesądzać, że najgorsze już za nami. Zauważa, że z różnych stron inwestorzy są bombardowani dezinformacją i mogą jeszcze reagować bardzo emocjonalnie. To może skutkować większymi wahaniami na rynkach.

– Wtorkowa, bardzo optymistyczna reakcja rynków na wycofywanie się wojsk rosyjskich spod Kijowa pokazała, że inwestorzy szukają pretekstów do zakupów. Moim zdaniem nikt nie dyskontuje teraz końca wojny, tylko bardziej tego końca sobie życzy. Myślenie życzeniowe nie jest jednak dobrym doradcą – ostrzega ekspert CMC Markets.

Czas coś zrobić z gotówką

Obu ekspertów łączy za to pogląd, że to najwyższy czas, aby wyciągnąć pieniądze "spod materaca" i opróżnić "skarpety".

Przy blisko 10-proc. inflacji nie warto trzymać pieniędzy w materacu i liczyć na korzystny moment na rynku, który może nie nadejść – wskazuje wiceprezes Opti TFI.

Nie wyklucza, że silne spadki cen akcji związane z wojną w Ukrainie mogłyby się jeszcze pojawić. Np. wtedy, gdyby doszło do znaczącej eskalacji konfliktu z użyciem nowych rodzajów broni. Wówczas jednak tym bardziej trudno byłoby przełamać strach i inwestować.

– Na ten moment na giełdach wciąż obowiązuje czas spekulacji i najlepiej w tych warunkach odnajdą się ci, którzy potrafią inwestować w krótkich interwałach czasowych. Pieniądze spod materaca warto wyciągnąć z uwagi na wysoką inflację, ale na pewno nie warto grać "all in" na giełdowym parkiecie – uważa Piotr Zając.

Nie samą wojną żyje inwestor

Eksperci wskazują, że sama wojna dla rynków finansowych nie jest już tematem numer jeden. Ważniejsze są przewidywania dotyczące jej ekonomicznych i gospodarczych skutków. Sugerują też, że warto trzymać rękę na pulsie w kwestii koronawirusa. W Azji znowu zaczął straszyć. W Szanghaju wprowadzono nawet ponowny lockdown.

Najważniejsze wyzwania związane są jednak z inflacją i polityką banków centralnych. W Polsce kluczowa jest rola NBP, ale w skali globalnej o nastrojach inwestorów będą decydować jego odpowiednicy z USA (Fed) i strefy euro (EBC).

– Zdecydowanie najważniejszy temat, to tempo wzrostu i docelowy poziom stóp procentowych w USA i Europie, jak również to, jak głębokie spowolnienie gospodarcze wywoła jastrzębia polityka pieniężna. Kluczową kwestią jest również inflacja, która będzie wysoka w latach 2022-2023, a rynek już bardziej spogląda na 2024 rok i ocenia, czy możliwy będzie jej powrót w okolice 2-3 proc. – komentuje Tomasz Bursa.

Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl
giełda
waluty
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
money.pl