Prezes Personnel Service za wydłużeniem pozwoleń na pracę dla Ukraińców do 2 lat

Warszawa, 08.01.2020 (ISBnews) - W obliczu możliwego odpływu z Polski do Niemiec nawet 200 tys. ukraińskich pracowników w tym roku, należy przede wszystkim oferować pracującym u nas Ukraińcom oświadczenia o powierzeniu wykonywania pracy na 24 miesiące zamiast obecnych sześciu miesięcy, ocenia w rozmowie z ISBnews prezes Personnel Service Krzysztof Inglot. Według niego, należy wrócić do planów przyjęcia strategii imigracyjnej, która uwzględni m.in. ułatwienia w łączeniu rodzin oraz szereg zachęt skłaniających obcokrajowców do wiązania swojej przyszłości z Polską. 

Obraz

"Obawiamy się poluzowania na niemieckim rynku pracy. Według zapowiedzi, w maju lub nawet wcześniej możliwe jest rozszerzenie wachlarza zawodów, których wykonawcy będą mile widziani na niemieckim rynku pracy. Może wtedy dojść do sytuacji, w której jeszcze więcej pracowników z Ukrainy pomyśli o wyjeździe do Niemiec zamiast do Polski. Najbardziej obawiałbym się o sektor przemysłowy - bo nawet, jeśli ci ludzie będą pracować przy pakowaniu czy w logistyce, to dla nich różnica w wynagrodzeniu będzie jednoznaczna - między 9,5-10 euro na rękę w Niemczech wobec 13 zł na rękę w polskiej fabryce. Tak więc wynagrodzenia mogą skusić do wyjazdu do Niemiec nawet tych, którzy pracują w polskich fabrykach" - powiedział Inglot w rozmowie z ISBnews.

Wynagrodzenia dla Ukraińców wzrosły o ponad 20% w ciągu ostatnich dwóch lat, a w 2020 r. mogą wzrosnąć o kolejne ok. 10%, tj. do poziomu prawie 14 zł - pod warunkiem, że Niemcy nie wykonają jakiegoś bardziej agresywnego ruchu, dodał.

Według prognoz firmy, w sytuacji większego otwarcia się rynku niemieckiego na osoby spoza Unii Europejskiej, nawet ponad 200 tys. ukraińskich pracowników może w 2020 r. odpłynąć z Polski do Niemiec.

Prezes wskazał, że najwięcej pracowników będzie poszukiwanych w niemieckim rolnictwie, ogrodnictwie oraz w sektorze HoReCa.

Podkreślił również, że liczba wakatów w niemieckiej gospodarce zmalała do ok. 5 mln z nawet 10 mln kilka lat temu, co oznacza, że pojawia się wewnętrzna podaż pracowników, co szczególnie widoczne jest w przemyśle motoryzacyjnym, który w coraz większym stopniu przechodzi na auta elektryczne.

"Wiedząc o tym, że 11% polskiego PKB z ostatnich 5 lat zawdzięczamy właśnie pracownikom z Ukrainy, nie możemy spać spokojnie i czekać na to, w jakim stopniu Niemcy otworzą swoje granice. Weźmy pod uwagę to, że skoro Węgrzy odrobili polską lekcję i otworzyli się na pracowników z Ukrainy, to także my powinniśmy odrobić węgierską lekcję i powinniśmy zacząć dawać oświadczenia nie na sześć miesięcy, ale tak jak Węgrzy - na dwa lata" - powiedział Inglot.

Podkreślił, że na konieczność przedłużenia okresu, na jaki wydawane są oświadczenia o powierzeniu wykonywania pracy nie-sezonowej cudzoziemcowi (obecnie to do 6 miesięcy w ciągu kolejnych 12 miesięcy) wskazuje ponad 70% zarówno pracowników, jak i pracodawców ankietowanych przez Personnel Service.

"Pracownicy mówią, że chcieliby przyjechać na 12-18 miesięcy. Z kolei polski pracodawca mówi, iż potrzebuje pracownika nierotującego, który zapewni ciągłość kompetencji, niższe koszty wdrożenia, a tymczasem administracja wymusza sześciomiesięczną rotację. Oczywiście, można ubiegać się o kartę pobytu, ale bardzo często czeka się na nią 6-12 miesięcy, w zależności od województwa" - dodał prezes.

Według niego, Polska powinna także przedstawić listę zawodów, których wykonawcy są w naszym kraju szczególnie mile widziani. Jednak administracja powinna potraktować kwestie imigracyjne znacznie szerzej.

"Dziś w Polsce brakuje strategii imigracyjnej. Kilka lat temu była bardzo dobra strategia, która zakładała stworzenie karty zawodów preferowanych, czyli zestawienia zawodów - typu lekarz, pielęgniarka - których przedstawiciele dostawaliby od razu długoterminowe pobyty. Przewidywała ona możliwość ściągania pracowników od razu z rodzinami, żeby zaczęli tu odprowadzać podatki, kupować mieszkania, a następnie - żeby kupowali dobra konsumpcyjne. Ważne, żeby tu ściągać ludzi do 35. roku życia. To było już zapisane w strategii, do której warto wrócić" - postuluje Inglot.

Według niego, Polska powinna nastawiać się przede wszystkim na pozyskiwanie pracowników - wraz z rodzinami - z Ukrainy i Białorusi, a nie z krajów azjatyckich, którzy mogą otrzymywać wizy nawet na 12 miesięcy.

"Zbyt szerokie otwieranie się na imigrację azjatycką może być problematyczne. Co do zasady - jest to grupa, która słabiej asymiluje się z polskim społeczeństwem. I tak jak Ukraińcy mieszkają, uczą się, studiują, chodzą do przedszkola, to w ich przypadku mamy do czynienia z gettami zawodowymi. A nam powinno zależeć na ściąganiu tutaj młodych ludzi, którzy razem z nami będą budowali kraj, a nie na tworzeniu gett, w których ludzie tylko pracują, a potem często nielegalnie przedostają się dalej na Zachód. Dlatego należy robić wszystko, żeby równoważyć popyt na polskim rynku pracy pracownikami z Ukrainy i Białorusi, a nie szukać tak daleko" - argumentował prezes.

"Emigracja ukraińska to jest ponad 6 mln ludzi. My z tego tortu mamy 1/3, która jest w tej chwili podgryzana przez Czechy i Węgry i tu naprawdę mamy takiego partnera, gdzie gdybyśmy tylko mądrzej układali sobie naszą strategię imigracyjną, to moglibyśmy na wiele lat zabezpieczyć sobie potrzeby polskiej gospodarki i utrzymywać tę siłę wzrostową, którą osiągnęliśmy" - dodał.

Wskazał, że z Białorusi też mogłoby do Polski przyjechać kilkaset tysięcy osób.

"Białoruś podlega takim samym globalnym procesom komunikacyjnym, korzystają tam z internetu i to zaczyna im coraz bardziej otwierać oczy. W perspektywie białoruskiego pracownika, tam nie żyje się źle. Oni są stosunkowo zadowoleni ze swojej pracy i wybór wyjazdu do Polski nie dotyczy samej pracy, tylko chęci życia w kraju dostatniejszym, ładniejszym, być może bardziej wolnym, w którym ja i moja rodzina wolelibyśmy spędzić życie. O tym powinniśmy mówić - niepotrzebnie tematy polityki imigracyjnej zawężamy do tematów trywialnych, jak wynagrodzenie czy długość okresu oświadczenia. My już powinniśmy mieć strategię, która będzie budowała wizerunek Polski jako kraju wolnego, bezpiecznego, w którym jest dobrze żyć - tylko tak możemy przyciągnąć duże liczby pracowników czy z Białorusi, czy z Ukrainy czy z innych krajów, które są dla nas perspektywiczne" - wskazał Inglot.

Administracja publiczna powinna więc zajmować się także tym, w jaki sposób polskie szkolnictwo powinno być bardziej przyjazne dla imigrantów, jakie zwiększyć ich możliwości otrzymania kredytu, dodał.

"Taka wymiana ludzka i kulturowa buduje wspólnotę lokalną i poczucie bezpieczeństwa. Możemy, oczywiście, liczyć na to, że wielka polityka zbuduje nam bezpieczeństwo, ale wydaje mi się, że zacieśnianie społeczeństwa ukraińskiego, białoruskiego i polskiego buduje lepszą przyszłość dla wszystkich i wartość dodaną" - ocenił Inglot.

Według prezesa, pomimo oczekiwanego spowolnienia gospodarczego, liczba nowych miejsc pracy w 2020 r. prawdopodobnie przekroczy 500 tys. (wobec ponad 700 tys. miejsc w 2018 r.).

Jednocześnie trudno - jego zdaniem - liczyć na powrót do kraju znaczącej liczby polskich emigrantów w tym i przyszłym roku.

"Ci wszyscy, którzy zorganizowali sobie życie w Wielkiej Brytanii tu już nie przyjadą, a wrócą głównie ci, którym z jakichś powodu tam nie wyszło. Koszty otoczenia są mniej istotne niż gotowość do przyjęcia niższego wynagrodzenia, dlatego wynagrodzenia w Polsce będą dla nich trudne do zaakceptowania. Nie liczyłbym w 2020 czy nawet 2021 roku na duży odpływ pracowników z Wielkiej Brytanii" - wskazał Inglot.

Poza Wielką Brytanią istotne są Norwegia, Szwecja - w państwach skandynawskich pracuje znacząca liczba polskich specjalistów, np. w logistyce czy przemyśle stoczniowym. Dla nich nie ma w Polsce praktycznie żadnych alternatywnych ofert, podkreślił także.

"Nie widzę możliwości, by w Polsce samodzielnie poradzić sobie z kwestią utrzymującego się wysokiego popytu na pracę, po prostu trzeba się otworzyć na imigrację" - podsumował prezes.

Renata Oljasz

Źródło artykułu:
Wybrane dla Ciebie
Zwrot Trumpa ws. zaawansowanej technologii. USA tracą kontrolę?
Zwrot Trumpa ws. zaawansowanej technologii. USA tracą kontrolę?
Zakaz samochodów spalinowych. KE zmieni plan? Nowe informacje
Zakaz samochodów spalinowych. KE zmieni plan? Nowe informacje
Problemy Bąkiewicza. Stowarzyszenie ma zwrócić pieniądze
Problemy Bąkiewicza. Stowarzyszenie ma zwrócić pieniądze
Szykuje się rekordowa strata NBP. Dotarli do prognoz
Szykuje się rekordowa strata NBP. Dotarli do prognoz
Kredyty frankowe. Kolejne ważne orzeczenie TSUE
Kredyty frankowe. Kolejne ważne orzeczenie TSUE
Polska przed historyczną szansą. Musi spełnić ten warunek
Polska przed historyczną szansą. Musi spełnić ten warunek
Zakup auta na starych zasadach. Trzeba się spieszyć. Oto ile można zyskać
Zakup auta na starych zasadach. Trzeba się spieszyć. Oto ile można zyskać
Nawet 1800 zł miesięcznie. Ruszają wypłaty na konta policjantów
Nawet 1800 zł miesięcznie. Ruszają wypłaty na konta policjantów
PKP Cargo rośnie o prawie 11 proc. W tle kontrowersyjny ruch z akcjami
PKP Cargo rośnie o prawie 11 proc. W tle kontrowersyjny ruch z akcjami
Chce pójść na układ z prezydentem. Chodzi o podwyżkę podatku
Chce pójść na układ z prezydentem. Chodzi o podwyżkę podatku
Wyciek ropy w Niemczech. Wojewoda zachodniopomorski komentuje
Wyciek ropy w Niemczech. Wojewoda zachodniopomorski komentuje
Kontrowersyjny ruch byłego szefa PKP Cargo. Chodzi o akcje spółki. "Znam przepisy"
Kontrowersyjny ruch byłego szefa PKP Cargo. Chodzi o akcje spółki. "Znam przepisy"