Zamknięcie giełdy nie wystarczy. "Rosyjskie spółki straciły ponad pół biliona dolarów"
Giełda w Rosji od 25 lutego (dzień po dokonaniu inwazji na Ukrainę) pozostaje zamknięta. To jednak nie chroni lokalnych spółek przed stratami. Marek Dietl, prezes GPW, w rozmowie z PAP wskazał, jak bardzo dotkliwa jest dla nich trwająca od 14 dni wojna i wprowadzane przez nią sankcje. Te kwoty muszą robić wrażenie na Putinie.
- W akcjach spółek notowanych, od początku wojny na Ukrainie rosyjskie spółki straciły ponad 570 miliardów dolarów swojej kapitalizacji. Ponad pół biliona dolarów nagle wyparowało z tych spółek – wylicza szef Giełdy Papierów Wartościowych w Warszawie.
Marek Dietl wyjaśnia, że znaczna część udziałów w tych spółkach należała do rosyjskich oligarchów. Inwazja na Ukrainę ma dla nich ogromne znaczenie. - W wyniku wojny Rosjanie zbiednieli o jakieś 40 czy nawet 50 proc., a najbogatsi oligarchowie utracili nawet 90 proc. swoich majątków - twierdzi prezes GPW.
Przy czym zaznacza: - Oczywiście w tych spółkach byli też międzynarodowi inwestorzy, ale oligarchowie znaczną część tych strat wzięli na siebie. Rosjanie z dnia na dzień stali się pariasami świata zachodniego. Dzisiaj nie są już gwiazdami czerwonych dywanów, sponsorami ważnych wydarzeń kulturalnych czy sportowych, bo wszyscy się od nich odsunęli.
Zakaz eksportu żywności z Ukrainy. Czy ceny pójdą w górę?
Rosja ma problemy, ale Polska też od nich nie ucieknie
Prezes GPW, oprócz tego, że liczy straty Rosjan, zwraca również uwagę na problemy, które wojna i nakładane na Rosję sankcję odczuje Polska. Jego zdaniem wojna odbije się na wielu gałęziach gospodarki, w tym na turystyce.
- Z perspektywy regionów turystycznych, jak choćby Małopolska, dla której klientem docelowym była wyższa klasa średnia ukraińska czy rosyjska, wojna wywoła na pewno dotkliwe zmiany. Natomiast w skali dramatu, który się dzieje w Ukrainie, nie ma szans gospodarczego pokonania Rosji i nie ma szans gospodarczego wspierania Ukrainy bez finansowych ofiar ze strony naszego społeczeństwa – ocenia Marek Dietl.
Zaznaczył, że w obliczu rosnących ceny surowców, nie ma możliwości, by polska gospodarka zupełnie nie poniosła żadnych strat. Na pocieszenie dodaje, że inni mają gorzej.
- I tak jesteśmy w lepszej sytuacji, w porównaniu z innymi krajami ze strefy euro, ponieważ mamy własną walutę i możemy dostosować naszą politykę monetarną do tej zmieniającej się sytuacji. W złej sytuacji są na przykład Litwini, którzy mają wyższą inflację i wciąż zerowe stopy procentowe, ponieważ są w strefie euro. My mamy więcej możliwości dostosowawczych – powiedział prezes GPW. Ale zaznaczył, że polski eksport staje się bardziej dochodowy i bardziej konkurencyjny.