Trwa ładowanie...
Zaloguj
Notowania
Przejdź na
Jacek Frączyk
Jacek Frączyk
|
aktualizacja

Bezrobocie coraz niżej. Pustki w urzędach pracy

241
Podziel się:

Bezrobocie spadło w lipcu do najniższych poziomów od czasu Kuronia. A urzędów pracy ile było, tyle jest. Na jednego urzędnika przypada już tylko czterdziestu "oficjalnych" bezrobotnych. Tych prawdziwych bezrobotnych - zaledwie trzydziestu.

Bożena Borys-Szopa, minister rodziny, pracy i polityki społecznej
Bożena Borys-Szopa, minister rodziny, pracy i polityki społecznej (East News, Tomasz Jastrzebowski/REPORTER)

Stopa bezrobocia rejestrowanego wyniosła w lipcu br. 5,2 proc. - podał GUS, potwierdzając tym samym wstępne wyliczenia resortu pracy z 7 sierpnia. Przedtem tak niski wynik był w czasie, gdy ministrem pracy był jeszcze Jacek Kuroń, czyli we wrześniu 1990 r., kiedy dopiero zaczynano zamykać nierentowne zakłady.

Nie potwierdziły się natomiast dane o liczbie bezrobotnych. Ministerstwo podało wstępnie, że płatnego zajęcia bezskutecznie poszukuje wciąż 869,3 tys. osób. Według zweryfkiwanych danych GUS jest ich nawet mniej, bo 868,4 tys. To liczba o 8,7 tys. mniejsza niż w czerwcu i 93,4 tys. niż rok temu.

Zresztą i tak jest prawdopodobnie zawyżona, bo w rejestrach figurują często ci, którzy mają pracę na czarno, ale są zarejestrowani, by korzystać z opieki zdrowotnej. Gdyby weszła w przyszłości planowana kiedyś przez PiS ustawa, która pełną opieką zdrowotną obejmie wszystkich, a nie tylko ubezpieczonych, to bezrobotnych powinno być o około 329,1 tys. mniej niż widnieje w rejestrach. Tak przynajmniej wskazuje porównanie danych urzędów pracy z badaniami BAEL za czerwiec, które wyłączają ze statystyk tych, którzy pracy wcale nie szukają, zasiłku nie biorą, a zarejestrowani są wyłącznie dla ubezpieczenia zdrowotnego.

Zobacz też: Do 2025 roku będzie potrzebnych 2,5 mln pracowników. Gdyby nie Ukraińcy, byłby problem

Według najnowszego badania BAEL na koniec czerwca było zaledwie 548 tys. bezrobotnych (o 118 tys. mniej w porównaniu z marcem i 69 tys. mniej rok do roku) i 16 484 tys. pracujących (o 210 tys. więcej niż w marcu, ale o 81 tys. mniej rok do roku). Takie dane zbijają stopę bezrobocia do zaledwie 3,2 proc. W Europie z takim wskaźnikiem wyprzedzają nas już tylko na pewno Czesi. A być może i Niemcy, którzy bezrobocie mieli w czerwcu na poziomie 3,1 proc., tyle że gospodarka zaczęła im się zwijać przez konflikt handlowy USA-Chiny.

Po co tylu urzędników?

Przy takich liczbach, zasadne robi się pytanie o sens utrzymywania rozbudowanej sieci urzędów pracy. Jest ich w Polsce 356, z czego 340 powiatowych a 16 wojewódzkich. Pracuje w nich około 22 tys. urzędników - wynika z danych ujawnionych rok temu w odpowiedzi na interpelację Stanisława Tyszki, posła Kukiz'15.

Z przeliczenia liczby bezrobotnych przez liczbę urzędników wynika, że jeden urzędnik obsługuje średnio 39 bezrobotnych i to tych "oficjalnych". Gdyby zgodnie z Konsytucją RP opieką zdrowotną objąć wszystkich, również nieubezpieczonych, to liczba bezrobotnych spadłaby do realnie poniżej 550 tys. osób, czyli każdy urzędnik obsługiwałby... 25 osób. No wiele pracy nie mają.

Oczywisty absurd. Krzysztof Michałkiewicz, sekretarz stanu w Ministerstwie Rodziny, Pracy i Polityki Społecznej, w odpowiedzi na interpelację Tyszki rok temu napisał, że "zasadność utrzymywania urzędów pracy wynika wprost z Konstytucji RP", a "obowiązek utrzymywania publicznych służb zatrudnienia wynika również z konwencji międzynarodowych oraz innych dokumentów, których Polska jest sygnatariuszem".

Pytanie jest oczywiście, czy konstytucja i konwencje wymagają, by przy takiej liczbie bezrobotnych urzędy były w każdym powiecie? Ma się rozumieć, że nie. A kosztuje to podatnika rocznie około 4 mld zł.

Zerowe bezrobocie?

- Lipiec był kolejnym dobrym miesiącem na rynku pracy. Spadek liczby bezrobotnych odnotowaliśmy w 14 województwach, jednak najsilniejsze procentowe zanotowano w województwach: lubuskim - o 2,9 proc., śląskim - o 2,5 proc., oraz pomorskim i warmińsko-mazurskim - w obu o 1,4 proc. - informowała niedawno minister Bożena Borys-Szopa.

Większość z bezrobotnych nie ma już prawa do zasiłku, więc powinni chętnie podejmować pracę. W lipcu wzrosła liczba miejsc pracy zgłoszonych do urzędów pracy, czyli kłopot powinien być mniejszy, bo pracodawcy biją się już często o pracownika. Według danych ministerstwa na chętnych czekało 119,9 tys. miejsc. To o 16,8 tys. więcej niż w czerwcu, czyli o 16,2 proc.

Gdyby wszystkie te miejsca zostały zajęte przez prawdziwych bezrobotnych, to realne bezrobocie spadło by do zaledwie 430 tys. osób. Dla tylu można powiedzieć, że w Polsce naprawdę nie ma pracy. A jeśli jeszcze wyjadą w przyszłym roku do Niemiec Ukraińcy.... realnie wygląda na to, że bezrobocia już nie będzie.

Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl

Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
KOMENTARZE
(241)
Ewcia
4 lata temu
Precz urzędami pracy to lenie śmierdzące!!!!!!!
wahadło rynko...
5 lata temu
Gdyby nie Ukraińcy NIE BYŁOBY PROBLEMU. Kapitał żerujący na pracownikach przegiął i teraz musi zapłacić za swoje zyski z lat 90' o 00'. Oczywiście kapitaliści finansujący media sprzedadzą wersję o Armageddonie biznesowym. Proponuję im posłuchać mądrych liberalnych profesorów którzy przez 20 lat wypowiadali się na temat BEZROBOCIA. Ich mądrość nie straciła na ważność, tyle że dzisiaj to kapitaliści są po złej stronie rynkowego wahadła. Px hipokryci!
Halina
5 lata temu
PUP powinny zostać zlikwidowane. Jedynie jakiś mały oddział z paroma osobami przy urzędzie a nie na utrzymaniu wielkie budynki i wielu urzędników.
Leszek Dlugon...
5 lata temu
Dopuśćcie Balcera do rządzenia, a bezrobocie natychmiast wzrośnie wystarczy nieco "ostudzić" gospodarkę
Po 20 latach ...
5 lata temu
To wzrośnie. Idę na bezrobocie od września.
...
Następna strona