Trwa ładowanie...
Zaloguj
Notowania
Przejdź na
Krzysztof Janoś
Krzysztof Janoś
|

"Król polskich dróg": Może ktoś ma ambicje, by po jego odejściu kurs akcji rąbnął o 20 proc. Ja mam inną radość

10
Podziel się:

Dariusz Blocher po 12 latach zrezygnował z funkcji prezesa Budimeksu. Jego firma zbudowała ok. 1,5 tys. km eskpresówek i autostrad. W szczerej rozmowie z money.pl mówi o powodach rezygnacji i błędzie, o którym już zawsze będzie pamiętał. Ceniony przez branżę menedżer zdradza też swoje plany na przyszłość.

"Król polskich dróg": Może ktoś ma ambicje, by po jego odejściu kurs akcji rąbnął o 20 proc. Ja mam inną radość
Dariusz Blocher (money.pl)

Krzysztof Janoś: Nasi czytelnicy pod informacją o pana odejściu piszą "Blocher odchodzi, będzie kryzys". Też tak pan czuje? Stąd ta decyzja?

Dariusz Blocher: Symptomy zapowiadające kryzys oczywiście są. Trudno oszacować, co stanie się po pandemii i kiedy to nastąpi. Jest też pewne zagrożenie związane z ewentualnym blokowaniem środków unijnych i późniejszym do nich dostępem naszego kraju.

Moja decyzja nie ma z tym jednak żadnego związku. Najprawdopodobniej, bo tu jeszcze nie ma ostatecznej decyzji, będę miał zgoła inne obowiązki. Z ramienia Ferrovialu, który jest właścicielem Budimexu, powtarzam raz jeszcze, najprawdopodobniej będę zasiadał w radzie dyrektorów bez obowiązków wykonawczych.

Zobacz także: Najbiedniejsi płacą zbyt wysokie podatki. Potrzebna jest korekta sytemu podatkowego

Zatem dalej swoim doświadczeniem wspierać będę Budimex, ale w zupełnie innym wymiarze czasowym, najpewniej raz w tygodniu.

Zawsze mówił pan o tym, że lubi wyzwania, pracę, pokonywanie trudności. Co się zatem zmieniło, co się stało, że najwyraźniej planuje pan ostro zwolnić?

Nic nadzwyczajnego. Dojrzałem do momentu, kiedy poczułem, że chcę mieć więcej czasu dla siebie i najbliższych. Nosiłem się z tym zamiarem już długo. Jakieś 3 lata temu to zakiełkowało w mojej głowie, ale wtedy powiedziano mi, że dadzą mi całą Europę i Australię w kontekście nowego wyzwania.

Z Australii zrezygnowałem od razu, a potem okazało się, że nadzór nad całą Europą z ramienia grupy Ferrovial jest bardzo wymagający. Cały czas byłem w rozjazdach. Rodzice i teściowie są już w podeszłym wieku, jest też najbliższa rodzina. Zadałem sobie pytanie, czy ja mam nadal tyle pracować. Postanowiłem sobie na nie jednoznacznie odpowiedzieć.

Co teraz? Nagłe, by nie powiedzieć, gwałtowne hamowanie to rzecz niebezpieczne nie tylko za kierownicą. Może być trudno się w tym odnaleźć.

Niekoniecznie. Teraz mam jeszcze przed sobą ważne zadanie. Trzeba znaleźć sukcesora. Tak naprawdę ja już go znalazłem. Na tym etapie nie mogę jeszcze powiedzieć, kogo będę rekomendował, ale to człowiek z wewnątrz Budimexu.

Nie jest to propozycja z Księżyca, a gwarancja kontynuowania naszych wartości, które przez lata udało nam się w Budimexie wypracować. Myślę, że za 2-3 tygodnie wszystko będzie jasne i wszyscy się państwo dowiecie, o kogo chodzi.

Rozumiem motywy prywatne, ale pandemia stwarza świat wielu niewiadomych. Nie boi się pan, że jednak będą mówić: "Blocher uciekł przed kryzysem"?

Nie. Zresztą zawsze powtarzałem, co sam pan przywołał, że jestem typem menedżera, który woli pracować, jak są problemy. Lepiej się w tym czuję niż w stabilnych czasach. Ponadto Budimex miał za sobą bardzo dobry rok, ten też będzie dobry, a i przyszły zapowiada się nieźle. Nie ma zatem lepszego momentu na odejście.

Jestem prezesem 12 lat, a tak naprawdę 14 lat, bo wcześniej od 2007 r. prezesowałem Budimexowi Dromeksowi. To naprawdę długo, może nawet za długo na tej pozycji w firmie. Ponadto ja już tak za wszelką cenę nie muszę pracować.

Teraz się pan uśmiecha, mówiąc to zdanie, ale jeszcze pan zatęskni.

Pewnie za jakiś czas gdzieś pracę jeszcze znajdę, ale teraz te obowiązki raz w tygodniu w całej grupie w zupełności mi wystarczą.

Ponadto proszę pamiętać, że mam też inne zajęcia. Od 4 lat jestem członkiem Komitetu Inwestycji Lądowych i Wodnych PAN. To ciało w większości naukowe z trójką ludzi biznesu. Spotkania są wyjątkowo inspirujące i pomagają wiele rzeczy zrozumieć i spojrzeć na budownictwo z innej perspektywy.

Zostałem też powołany do Rady Dialogu Społecznego i jestem również w radzie Federacji Przedsiębiorców Polskich. Teraz będę miał na to dużo więcej czasu.

Mówi pan 12, 14, a ja powiem: blisko 20 lat jest pan w Budimexie, bo od 2002 r. Jakie są pańskie obserwacje z tych prawie dwóch dekad?

Jak się wielokrotnie okazywało, nie ma sensu zapisywać swojej strategii na tysiącach stron. To utrudnia zmianę kierunku, kiedy zmieniają się warunki. Ja miałem inną filozofię. Najważniejsze jest, by zarobić na kontrakcie i by zamawiający był na tyle zadowolony, że do nas wróci.

Mniejsze znaczenia ma to, czy to będą drogi, koleje czy hydrobudowy. Od naszego wejścia do UE widać wyraźnie, jak dynamicznie zmienia się koniunktura w poszczególnych branżach.

Naprawdę dobre pieniądze pojawiły się w dopiero w 2007-2008 r. i zaczęło się wielkie budowanie. Szybko okazało się, że za dużo było w tym chaosu i przyszła dekoniunktura przed EURO 2012.

Potem znów było trochę lepiej, chwilę później gorzej. Trzeba się przyzwyczaić, że w najbliższej perspektywie będziemy uzależnieni od środków unijnych i pojawiać się będą okresy wzrostu i spadków.

Pracy jednak nie zabraknie, bo infrastrukturalne jesteśmy za Europą Zachodnią jakieś 15 lat z tyłu. Na szczęście Europa już nie bardzo nam ucieka, bo ogranicza ruch samochodów i nowe inwestycje w tym zakresie. My jednak musimy sąsiadów jeszcze podgonić.

Jeszce czegoś się pan dowiedział o budownictwie infrastrukturalnym przez te lata?

Nauczyłem się pokory. To trudna branża, łatwo tu o błędy, ważne, by się do nich przyznawać, a nie odwracać się do zamawiających czy właścicieli plecami. Sam popełniałem błędy, kiedy np. postanowiłem kupić firmę kolejową Przedsiębiorstwo Napraw Infrastruktury (PNI), spółkę należącą do Grupy PKP.

To historia z 2011 r. Warto ją jeszcze rozpamiętywać?

Niestety ciągle o tym pamiętam. To był ważny moment w mojej karierze. Tuż po tym, jak inwestycja - cały czas uważam, że nie z naszej winy - zakończyła się niepowodzeniem, przyjechał do mnie Rafael del Pino Calvo-Sotelo. To jeden z najbogatszych Hiszpanów, do którego należy ok. 40 proc. akcji globalnej grupy Ferrovial.

Pewnie nie był zadowolony?

Nie bardzo, ale zaskoczył mnie w pierwszych swoich słowach. Powiedział: "pewnie myślisz, że przyjechałem cię zwolnić? Mylisz się. Przyjechałem, by powiedzieć ci, że będę cię nadal wspierał, a wartość człowieka rośnie po popełnionych błędach". Oczywiście potem wyraził nadzieję, że uda mi się odrobić powstałą wtedy stratę, a było to 320 mln zł.

To się udało, ale pamiętam do dziś, że byłem wtedy bliski złożenia rezygnacji ze sprawowanej funkcji. PNI miała problemy, a ja powiedziałem 1,5 tys. kolejarzy, że będzie im lepiej u prywatnego właściciela. Tak się jednak nie stało.

Liczył pan kilometry ekspresówek i autostrad zbudowanych w Polsce przez Budimex pod pańskim kierownictwem?

Pewnie mi coś przygotują takiego na rozstanie, ale teraz mnie pan zaskoczył. Biorąc jednak po uwagę nasz ok. 20 proc. udział w tym rynku, to samych autostrad i ekspresówek zbudowaliśmy ok. 1,5 tys. km. Dojazdówek i dróg innych kategorii teraz nie zliczę.

Z czego po tylu latach w Budimexie jest pan dumny?

Jak zostałem prezesem, to inni prezesi firm z branży śmiali się i mówili: "teraz to już koniec Budimexu". Po pierwszym roku już przestali się śmiać, po drugim mówili, że jest nie najgorzej, a po 4 latach składali gratulacje.

Cieszę się też, że po informacji o moim odejściu kurs akcji nie spadł. Oznacza to, że wszyscy wiedzą, iż Budimex to nie jeden człowiek i że udało mi się zbudować zespół, z którego jestem dumny.

Może ktoś ma ambicje, by po jego odejściu kurs rąbnął o 20 proc. Ja jednak takiej ambicji nie mam. Cieszy mnie, że Budimex jest w dobrej kondycji i jest o tę odrobinę lepszy od innych.

Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl
wiadomości
gospodarka
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
money.pl
KOMENTARZE
(10)
Arturo
3 lata temu
Znam wiele firm, które pracowały dla BX, bo sam pracuję w branży. Pisanie, że DB jest odpowiedzialny za zniszczenie polskiego budownictwa to kpina. To jedna z niewielu firm, które np. podczas lockdownu płaciło wszystko na czas - czy to pracownikom czy podwykonawcom.
ech
3 lata temu
Metoda zawsze ta sama, ciepły pijar przez zaprzyjaźnionych ... Wystarczy porozmawiać z kimkolwiek z branzy, żeby zobaczyć drugą, tą niemedialną stronę zarządzania, tą skrzętnie ukrywaną.
Peltor
3 lata temu
Ten człowiek i jego firma jest odpowiedzialny za setki jak nie tysiące ludzkich tragedii. Nikt nie wykończył tyłu polskich podwykonawców co BX, nie płacą w terminie i ile się da to zabierają z ostatniej faktury, bo z tego mają płacone premie. Pan odpowiada z zniszczenie polskiego budownictwa, dobrze że ucieka jak szczur z tonącego okrętu. Dwa razy robiłem dla BX i standardy są tam takie same , podwykonawca to śmieć któremu nie ma co płacić.
Asia
3 lata temu
Lubiłam go, w mediach zawsze wypowiadał się na wysokim poziomie, elokwentny.
APAP
3 lata temu
Pewnie kolej na Artur Pielech