Coraz częściej pacjenci w polskich aptekach słyszą, że z realizacją recepty będzie problem. Podobnie wyglądała moja ostatnia wizyta w aptece. Farmaceuta nie dość, że nie był w stanie zlokalizować leku w hurtowniach, to jeszcze powiedział, że obecnie taki permanentny deficyt dotyczy już około 300-400 leków.
- Jak widzę niektóre recepty, to już zaczyna mi się robić gorąco. Wiem, że mogę nie pomóc. Coraz częściej odsyłamy pacjentów z niczym - usłyszałem. Potwierdza to inny farmaceuta - Krzysztof Góra.
- Niestety często muszę mówić, że nie ma leku i ze względu na problemy z dostępnością w hurtowniach nie wiem, kiedy będzie. To trudna sytuacja. Nadal jest ogromny problem z Euthyroxem [na schorzenia tarczycy - red.]., pomimo zapewnień Ministra Zdrowia, że lek ten jest w hurtowniach i aptekach w wystarczających ilościach. Podobne permanentne braki dotyczą również leków stosowanych przy chorobie zakrzepowo-zatorowej, insuliny też są ostatnio trudno dostępne - mówi Krzysztof Góra, farmaceuta.
Żeby pomóc pacjentom aptekarze sprowadzają leki nawet z innych miast. Łatwiej sobie z tym poradzić sieciom aptecznym. Tutaj pracownicy aptek mogą szukać konkretnego leku u kolegów w innych województwach.
- Czasami jednak nie mamy jak pomóc. Pacjenci wychodzą z apteki z niczym i są źli, mocno zdenerwowani. Zwłaszcza, gdy muszą wracać do lekarza, aby zmienił im terapię. Wyładowują swoją złość na farmaceutach. Problem jest też częściowo związany z tym, że lekarze nie mają dokładnej wiedzy o aktualnej dostępności leków. - mówi Góra.
Długa lista leków zagrożonych brakiem dostępności
Ministerstwo Zdrowia zdaje sobie sprawę z tych problemów. W specjalnych obwieszczeniach publikuje nawet listę leków zagrożonych brakiem dostępności w Polsce. W kwietniu było 288 pozycji. W lipcu jest ich już 324.
- Braki leków spowodowane są przez trzy główne czynniki. Wszystkie trzy wynikają z olbrzymiej presji na to, by płacić za nie jak najtaniej. Presje wywierają zarówno płatnicy publiczni, jak i indywidualni - mówi money.pl Marcin Piskorski, prezes zarządu Związku Pracodawców Aptecznych PharmaNET.
Pierwszy związany jest z systemem refundacji. W ocenie naszego rozmówcy, po wejściu w życie ustawy refundacyjnej, państwo zyskało silne narzędzie nacisku na producentów. Na listę refundacyjną trafiają leki najtańsze, dlatego polskie ceny są jednymi z najniższych w Europie.
- To z kolei sprawia, że grupy przestępcze wyprowadzają leki za granice - mówi Piskorski. Druga przyczyna to brak substancji czynnych do produkcji leków. Ona też wynika z presji cenowej.
Hurtownie długo każą na siebie czekać
- Wielu producentów kupuje je teraz w Chinach. Często niestety jest tak, że jest to jeden najtańszy producent. Zatem jeżeli on ma kłopoty, albo jakąś przerwę w produkcji, to substancja znika z rynku w ogóle - mówi prezes Związku.
Po trzecie, problemem jest ustawa refundacyjna w swojej części dotyczącej obcięcia marż na leki refundowane dla aptek i hurtowni. Aptekarzom zatem nie opłaca się zamrażać pieniędzy w drogich lekach, które czekają na pacjentów w aptece. Dlatego tak często słyszymy, że leku nie ma, ale może on zostać sprowadzony.
- Rzecz jednak w tym, że niska marża dla hurtowni powoduje, że dostarczają one leki nie tak często jak kiedyś. W dobrych czasach medykamenty dowożono nawet kilka razy dziennie. Teraz jest to raz dziennie w dużych miastach i np. raz w tygodniu w małych miejscowościach - mówi Piskorski.
Wszystko dlatego, że hurtowniom nie opłaca się tak często jeździć. W tym transporcie muszą być spełnione ściśle określone warunki np. dotyczące temperatury. Tymczasem - jak przekonuje Piskorski - hurtownia zarabia na tym mniej niż poczta na przewozie zwykłego listu. To też oczywiście powoduje problemy z dostępnością lekarstw.
Ministerstwo trzyma rękę na pulsie?
O pomysły na opanowanie tej sytuacji zapytaliśmy w Ministerstwie Zdrowia. Do czasu opublikowania tego artykułu, nie otrzymaliśmy jednak odpowiedzi. Pesymistą, co do przyszłości, jest Łukasz Waligórski, redaktor naczelny serwisu branżowego MGR.FARM.
- Trudno wyobrazić sobie jakiekolwiek działanie doraźne, które mogłoby z dnia na dzień przywrócić brakujące leki do aptek. Przyczyn braków leków jest bowiem kilka. Najważniejszą jest ich nielegalny wywóz za granicę - mówi Waligórski. Legalny kanał eksportu - jak zauważa ekspert - został już kilka lat temu ograniczony, dlatego leki są wywożone nielegalnie.
- Problem w tym, że obecnie cierpimy na przewlekłe braki kadrowe w inspekcji farmaceutycznej. Innymi słowy, nie ma komu egzekwować nowych przepisów. Rząd powinien poważnie rozważyć zwiększenie obsady kadrowej we wszystkich wojewódzkich inspektoratach farmaceutycznych w Polsce i podnieść wynagrodzenia kontrolerów - przekonuje Łukasz Waligórski.
Jak przekonuje ekspert, rozwiązaniem, które Ministerstwo Zdrowia powinno rozważyć w szerszej perspektywie, jest wprowadzenie mechanizmów sprawiających, że wywóz leków będzie nieopłacalny.
Eksportowi można zapobiegać
- Trzeba podnieść ich ceny urzędowe, przy jednoczesnym zachowaniu cen po refundacji - płaconych przez pacjentów. Części leków brakuje też, ponieważ reglamentowane są przez producentów i hurtownie. Dochodzi wręcz do sytuacji, gdy przedstawiciele producentów odmawiają aptekom uczestnictwa w programach umożliwiających dostęp do leków, ale dopuszczają do nich apteki konkurencyjne.
Tą sprawą zajął się niedawno UOKiK, biorąc pod lupę praktyki firm Bayer (lek Xarelto) i Boerhinger Ingelheim (Pradaxa). - Niemniej farmaceuci już od lat wskazywali, że Ministerstwo Zdrowia i GIF zbyt tolerancyjnie podchodziły do tego typu praktyk firm farmaceutycznych, przyzwalając niejako na reglamentowanie leków do aptek. Niestety tego typu praktyki nadal mają miejsce podsumowuje Waligórski.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl