Viktor Orban od miesięcy stąpa po cienkim lodzie w relacji z Brukselą. Wydaje się, że jednak tym razem zaczyna się pod nim załamywać i pogodzić mu sprzeczne interesy będzie coraz trudniej. Dotychczas premierowi Węgier udawało się godzić poparcie dla sankcji na Rosję, a zarazem kupować surowce energetyczne od Moskwy. Również znosił krytykę przejmowania kolejnych mechanizmów demokratycznych, dopóki do Budapesztu płynął strumień funduszy unijnych - zauważa Bloomberg.
Węgry potrzebują funduszy unijnych
Właśnie ta ostatnia kwestia jest szczególnie paląca dla władz węgierskich. Bruksela i Budapeszt znalazły się na kolizyjnym kursie po tym, jak Parlament Europejski stwierdził, że Węgry nie mogą być dłużej uważane za państwo demokratyczne. Wraz z uruchomionym wobec tego kraju mechanizmem warunkowości Unia uzyskuje możliwość wstrzymywania wypłat funduszy unijnych.
Węgry bardzo potrzebują funduszy unijnych. Ale nawet bardziej niż rzeczywistych pieniędzy, Węgry potrzebują unijnej aprobaty, aby podbudować swoją nadszarpniętą wiarygodność - stwierdził w rozmowie z agencją Andras Simor, były prezes banku centralnego.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Wszystko przez fakt, że forint regularnie się osłabia. Od momentu wybuchu wojny w Ukrainie jego notowania spadły o ponad 12 proc. w stosunku do euro. Swoje dokłada ponad 20-procentowa inflacja. Sytuacji nie poprawiło podniesienie stóp procentowych do poziomu 13 proc., dlatego też przed kilkoma dniami na niezapowiedzianym posiedzeniu władz Narodowego Banku Węgier zdecydowano się m.in. na wprowadzenie jednodniowej stopy depozytowej na poziomie 18 proc.
Krok ten ustabilizował notowania waluty, ale nie sprawił, że - w ocenie rozmówców Bloomberga - inwestorzy zmienili swoją ocenę o sytuacji gospodarczej kraju. Notowania Węgier mogłoby poprawić ponad 40 mld euro funduszy unijnych, gdyż po pierwsze byłby to potrzebny zastrzyk waluty zagranicznej, po drugie ociepliłby wizerunek Budapesztu po tym, gdy uznano ich za główny czynnik europejski blokujący sankcje na Rosję i skrytykowano za dalsze sprowadzanie surowców ze Wschodu.
"Brukselskie sankcje nas niszczą"
Na razie jednak Komisja Europejska pracuje nad zawieszeniem dostępu do 7,6 mld euro z funduszy UE dla Węgier. Wszystko przez powracające zarzuty o korupcji. Kraj ten ma czas do 19 grudnia na zrealizowanie swojej obietnicy i wdrożenie przepisów antykorupcyjnych i wzmocnienie niezależności sądów od władzy wykonawczej. Węgry też wciąż czekają na 5,8 mld euro z Funduszu Odbudowy.
Tymczasem jednak w kampanii informacyjnej rząd postanowił obarczyć winą za złą sytuację gospodarczą Unię. W miastach węgierskich pojawiły się billboardy z napisem: "Brukselskie sankcje nas niszczą!". Ma to odwrócić uwagę od rządu i poprawić spadające notowania Fideszu.
- To największy kryzys Orbana - ocenił w rozmowie z Bloombergiem Gabor Gyori, analityk polityczny Policy Solutions w Budapeszcie. - Nie wiadomo, jak długo ludzie będą wierzyć w fałszywą narrację, że UE jest winna kłopotów gospodarczych Węgier - dodał.