Ceny miedzi w dół. "Czerwone złoto" odbiło się od kolejnej granicy
Notowania miedzi na londyńskiej giełdzie LME otarły się o historyczną barierę 12 000 dolarów za tonę. Choć po osiągnięciu rekordu nastąpiła lekka korekta, analitycy wskazują, że fundamenty do dalszych wzrostów pozostają silne, a surowiec zalicza najlepszy rok od dekady.
Ceny miedzi na globalnych rynkach - po fazie intensywnych wzrostów - weszły w fazę dużej zmienności po osiągnięciu ekstremalnych poziomów cenowych. W poniedziałek na Londyńskiej Giełdzie Metali (LME) notowania "czerwonego metalu" niemal przebiły psychologiczną barierę 12 000 dolarów za tonę, zatrzymując się na poziomie 11 996 USD. Po tym rajdzie na rynkach nastąpiło lekkie schłodzenie nastrojów, a cena miedzi w dostawach trzymiesięcznych spadła o 0,1 proc. do poziomu 11 918,00 USD za tonę.
Podobne tendencje spadkowe odnotowano na innych kluczowych parkietach. Na giełdzie Comex w Nowym Jorku miedź taniała o 0,20 proc., osiągając cenę 5,4985 USD za funt, natomiast w Szanghaju (SHF) metal wyceniano na 93 830 juanów za tonę, co oznaczało spadek o 0,10 proc. Maklerzy wskazują, że inwestorzy zaczynają analizować trwałość obecnego trendu wzrostowego, który w skali całego roku przyniósł już ponad 36-proc. wzrost wartości surowca.
Według analityków CCB Futures, obecna dynamika cenowa nie wynika bezpośrednio z gwałtownego skoku popytu przemysłowego, lecz jest napędzana głównie przez czynniki makroekonomiczne oraz specyficzną sytuację po stronie podaży. Mimo chwilowej korekty, eksperci spodziewają się kontynuacji trendu wzrostowego, co mają wspierać optymistyczne nastroje rynkowe oraz strukturalne niedobory metalu.
Milioner szczerze do bólu. "Czułem się debilem"
Amerykański drenaż zapasów i widmo ceł
Aby zrozumieć obecną sytuację, należy cofnąć się do wydarzeń z ostatnich miesięcy, które ukształtowały obecny rynek. Przypomnijmy, że głównym motorem napędowym rekordowych wycen miedzi stało się zjawisko określane przez analityków Citigroup jako "hoarding", czyli masowe gromadzenie zapasów przez amerykańskich importerów. Firmy ze Stanów Zjednoczonych starają się wyprzedzić planowane wprowadzenie taryf importowych na metale rafinowane, co skłoniło branżę do gwałtownego budowania rezerw.
Skala tego zjawiska jest bezprecedensowa – napływ miedzi do USA wzrósł w tym roku o około 650 tysięcy ton. Tak silne ssanie z rynku amerykańskiego doprowadziło do drenażu magazynów LME, które pełnią rolę rynku ostatniej instancji. Zapasy w Londynie spadły o blisko 40 proc. od początku roku, osiągając poziom zaledwie 165 tysięcy ton. Co istotne, duża część tych zasobów jest już zarezerwowana do fizycznego odbioru, co drastycznie ogranicza dostępność surowca dla nowych kupujących.
Wcześniej na rynek oddziaływały także zawirowania polityczne i arbitraż cenowy między giełdami w Londynie i Nowym Jorku. Giganci handlowi, tacy jak Glencore czy Trafigura, wykorzystywali różnice w wycenach, przekierowując transporty miedzi tam, gdzie ceny były najwyższe, co dodatkowo pogłębiało lokalne deficyty w innych częściach świata.
Ważna rola KGHM
Obok czynników spekulacyjnych i handlowych, rynek miedzi zmaga się z poważnymi problemami po stronie produkcji. Kluczowe światowe kopalnie borykają się z zakłóceniami, a najwięksi gracze rewidują swoje plany wydobywcze. Glencore obniżył prognozy produkcji na najbliższe lata, wskazując na trudności w chilijskiej kopalni Collahuasi. Podobne kroki podjęło Rio Tinto, co utwierdza inwestorów w przekonaniu o nadchodzącym "roku silnych perturbacji".
W tym kontekście miedź pozostaje kluczowym elementem zielonej transformacji i rozwoju technologii sztucznej inteligencji. Rozbudowa centrów danych oraz sektora elektromobilności generuje popyt, którego nie jest w stanie zaspokoić ani recykling, ani próby zastępowania miedzi aluminium. Jak wskazują analizy J.P. Morgan, aluminium posiada jedynie około 60 proc. przewodności miedzi, co sprawia, że bariery techniczne uniemożliwiają masową substytucję w kluczowych sektorach gospodarki.
Beneficjentem tej sytuacji pozostaje polski gigant – KGHM Polska Miedź. Przy cenach utrzymujących się w okolicach 11 900 USD za tonę, lubiński kombinat znajduje się w elitarnym gronie spółek wydobywczych rekomendowanych przez globalne instytucje finansowe. Analitycy Citigroup podtrzymują bycze prognozy, zakładając, że do drugiego kwartału 2026 roku ceny miedzi mogą wzrosnąć do 13 000 USD za tonę, a w optymistycznych scenariuszach nawet do 15 000 USD.
Obecna sytuacja na rynku miedzi, nazywanej "doktorem ekonomii", sugeruje, że mimo chwilowych wahań, światowa gospodarka wciąż wykazuje ogromne zapotrzebowanie na ten surowiec. Rok 2025 ma szansę stać się dla miedzi najlepszym okresem od 2009 roku, co potwierdza jej unikalną i niezastępowalną rolę w nowoczesnym przemyśle.
Źródło: PAP