Ceny paliw spadają. Oto co może się stać, gdy skończy się wojna w Ukrainie
Choć powrotu do tankowania za 5 zł za litr na horyzoncie nie ma, to zdaniem prezesa Unimotu Adama Sikorskiego możliwy jest jeszcze spadek o maksymalnie 50 groszy w stosunku do dzisiejszych cen paliw. W rozmowie z money.pl Sikorski wskazuje na rynkowe "przetasowania", które mogą nastąpić po ewentualnym podpisaniu traktatu pokojowego między Rosją i Ukrainą.
- Jeśli sytuacja geopolityczna będzie zmierzać ku pokojowi w Ukrainie i zakończeniu wojny, to kierowcy jeszcze długo będą beneficjentami spadku cen paliw na stacjach w Polsce - mówi money.pl Adam Sikorski, prezes firmy Unimot, która zajmuje się importem paliw.
Przypomnijmy, że prezydent USA Donald Trump ogłosił po poniedziałkowych rozmowach z prezydentem Ukrainy Wołodymyrem Zełenskim i przywódcami europejskimi, że jest w trakcie aranżowania spotkania Zełenskiego z Putinem w sprawie zakończenia wojny. Wyraził też gotowość do udzielenia pomocy Europejczykom w zagwarantowaniu pokoju.
Obniżki cen na stacjach paliw
W ostatnich dniach średnie ceny na stacjach paliw w Polsce spadały. Według ostatniej prognozy analityków e-petrol.pl, mimo słabszej dynamiki obniżek, w tym tygodniu możliwe są dalsze kilkugroszowe spadki. Benzyna Pb98 ma kosztować od 6,45 do 6,58 zł/l, Pb95 od 5,71 do 5,82 zł/l, olej napędowy od 5,88 do 5,99 zł/l, a autogaz LPG od 2,57 do 2,64 zł/l. Gdzie jest dolna granica?
Do 5 zł za litr benzyny w Polsce już raczej nie wrócimy, o ile nie będzie naprawdę globalnego zamieszania na rynkach surowcowych. Możliwy jest spadek do 50 gr/l w stosunku do dzisiejszych cen paliw - ocenia w rozmowie z money.pl Adam Sikorski.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Robot za 5000 € miesięcznie. Bez urlopu, bez przerw. Pracuje 24h - Kacper Nowicki w Biznes Klasie
Perspektywa końca wojny w Ukrainie a notowania ropy naftowej
Notowania ropy naftowej są wrażliwe zarówno na takie zdarzenia, jak przebieg wojny w Ukrainie i perspektywa nastania pokoju, ale również jak sytuacja na Bliskim Wschodzie. Gdy w czerwcu Izrael niespodziewanie dokonał ataku na Iran, analitycy surowcowi ostrzegali, że cena baryłki ropy może podskoczyć do nawet 100-120 dol., gdyby Teheran zdecydował się na blokadę cieśniny Ormuz. To jeden z najważniejszych szlaków transportowych dla ropy.
- Dzisiaj ropa naftowa utrzymuje się w granicach 63-66 dol. za baryłkę. Myślę, że poniżej 55 dol. jej cena nie spadnie, bo trzeba pamiętać o kosztach wydobycia, które na przykład w Stanach Zjednoczonych są wysokie. Zresztą, zestawianie dzisiejszych notowań tego surowca z wartościami historycznymi to błąd. Mamy tak wysoką inflację na świecie w ostatnich pięciu latach, że dzisiejsza baryłka za 66-70 dol. jeszcze 10 lat temu kosztowałaby 40 dol. - ocenia Sikorski.
Nasz rozmówca zwraca uwagę, że ewentualne nastanie pokoju w Ukrainie (o ile rzeczywiście uda się dogadać z Władimirem Putinem) wpłynie na wiele rynków, w tym także na rynek paliw. Może wręcz wywrócić stolik i doprowadzić do nowego rozdania po tym, jak rosyjska ropa znalazła się na cenzurowanym, a wiele gospodarek (nie tylko na Zachodzie, ale również Indie) zaczęło szukać dla niej alternatyw, przede wszystkim w Arabii Saudyjskiej i w USA.
- Rosja głośno akcentuje konieczność zdjęcia z niej zachodnich sankcji. Nic dziwnego, bo kraj ten 40 proc. swojej gospodarki przestawił w tryb wojenny. I gdyby teraz tę machinę z dnia na dzień zatrzymać, to Rosji grożą ogromne społeczne problemy - tłumaczy Sikorski.
- Z perspektywy paliw dla nas ważniejsze jest jednak to, co wydarzy się na Białorusi. Mają tam dwie rafinerie - Mozyrz i Nowopołock, które są znacznie bliżej nas niż rafinerie rosyjskie. Przed wybuchem wojny w 2022 r. dla przemysłu paliwowego Białorusi to Ukraina była rynkiem zbytu numer jeden, a Polska - numerem dwa. Zakończenie wojny w Ukrainie i zdjęcie sankcji z Rosji i Białorusi może sprawić, że rynek paliwowy w regionie będzie "ustawiał się" od nowa. A to będzie powodowało presję na spadek cen - dodaje.
Jego zdaniem przy obecnej geopolitycznej i makroekonomicznej "układance" widmo cen ropy po 90-100 dol. za baryłkę znacząco oddaliło się. Musiałby nastąpić poważny geopolityczny wstrząs, który wlałby na rynek taką dozę niepewności, że funkcjonowanie łańcuchów dostaw surowca stanęłoby pod dużym znakiem zapytania. Sikorski nie spodziewa się jednak także znaczących przecen.
- Nie wyobrażam sobie, aby cena ropy, zwłaszcza w Stanach, zeszła do poziomu 55 dol. Chyba że rzeczywiście nastąpiłby powrót ropy rosyjskiej i próba odebrania części rynku na przykład Arabii Saudyjskiej. Pamiętamy sprzed kilku lat, jak zagrali mocno, wprowadzając 10-dolarowy dyskont cenowy w stosunku do ropy Brent, żeby wywrzeć presję, zwłaszcza na producentów amerykańskich. Saudyjczycy potrafią grać tak mocno, jeśli widzą taką potrzebę - ocenia Adam Sikorski.
Ceny paliw w hurcie i na stacjach benzynowych
Prezes Unimotu wyjaśnia też, że na wydarzenia geopolityczne i makroekonomiczne inwestorzy na rynkach surowcowych reagują szybko, a szczególnie wzrosty niemal natychmiast znajdują odzwierciedlenie w hurtowych cenach paliw. Przełożenie zmian na rynku hurtowym na ceny dla klientów detalicznych na stacjach paliw postępuje nieco wolniej i tu rolę odgrywa również marża detaliczna właścicieli stacji. Są oni w stanie częściowo "amortyzować" podwyżki, rezygnując z części swojej marży, ale w razie obniżek opóźniają w czasie te spadki, próbując część marży odzyskać.
Firma analityczna Reflex wylicza, że przy dzisiejszej średniej cenie benzyny 95 w Polsce na poziomie 5,83 zł/l mniej niż połowę tej kwoty stanowi koszt jej zakupu w rafinerii, uwzględniając rabaty (2,35 zł/l). Podatki i opłaty na rzecz państwa "zjadają" łącznie 2,9 zł. Oznacza to, że w kieszeni właściciela stacji paliw zostaje średnio 0,58 zł z każdego sprzedanego litra benzyny 95.
Marcin Walków, dziennikarz i wydawca money.pl