Ceny ropy z największym spadkiem od pandemii. Rynek tonie w surowcu
Rok 2025 przejdzie do historii rynku paliw jako czas gwałtownej przeceny. Jak informuje Bloomberg, obawy o potężną nadpodaż zepchnęły notowania ropy na poziomy niespotykane od wybuchu pandemii w 2020 roku, co radykalnie zmienia sytuację banków centralnych i budżetów państw naftowych.
Globalny rynek ropy naftowej kończy bieżący rok z najgłębszą stratą od czasu globalnego załamania wywołanego pandemią COVID-19. Jak wynika z najnowszych danych agencji Bloomberg, ceny surowca znajdują się pod silną presją wynikającą z narastającej nadpodaży, która według prognoz zdominuje nastroje inwestorów oraz handel w nadchodzącym nowym roku.
Referencyjna odmiana ropy Brent ustabilizowała się na poziomie nieco powyżej 61 dolarów za baryłkę, co oznacza, że w skali całego roku jej cena spadła o około 18 proc. W tym samym czasie amerykańska ropa West Texas Intermediate (WTI) oscyluje w granicach 58 dolarów, co potwierdza szeroki trend spadkowy na obu najważniejszych rynkach świata.
Głównym motorem napędowym tych spadków jest sytuacja, w której podaż surowca znacząco przewyższa jego realne zużycie. Wydobycie wzrosło nie tylko w krajach zrzeszonych w ramach kartelu OPEC+, ale przede wszystkim u ich konkurentów, co przy jednoczesnym spowolnieniu tempa wzrostu globalnego popytu stworzyło trudną do rozładowania nadwyżkę. Przypomnijmy, że podobne zjawisko, choć o znacznie większej skali i gwałtowności, obserwowaliśmy w 2020 roku, gdy lockdowny niemal całkowicie zatrzymały światowy transport. Obecna sytuacja jest inna – gospodarki funkcjonują normalnie, ale efektywność energetyczna oraz rozwój alternatywnych źródeł energii zaczynają trwale ograniczać zapotrzebowanie na surowce kopalne.
Milioner szczerze do bólu. "Czułem się debilem"
Widmo nadpodaży paraliżuje rynki
Większość kluczowych instytucji analitycznych, w tym Międzynarodowa Agencja Energetyczna (MAE), przewiduje, że w przyszłym roku na rynku pojawi się ogromna nadwyżka surowca. Nawet sekretariat OPEC, który zazwyczaj prezentuje bardziej optymistyczne i bycze podejście do prognoz, w swoich ostatnich raportach zakłada wystąpienie przynajmniej umiarkowanej nadpodaży. Eksperci wskazują, że w dłuższej perspektywie tak niskie ceny mogą zmusić firmy wydobywcze do ograniczenia inwestycji, co w przyszłości mogłoby utorować drogę do odbicia cen, jednak obecnie nic nie wskazuje na szybką zmianę trendu.
– Rynek ropy pozostanie nadmiernie zaopatrzony aż do 2026 roku, przy czym silna produkcja spoza OPEC z USA, Brazylii, Gujany i Argentyny wyprzedza nierówny globalny popyt – ocenia Kaynat Chainwala, analityk w Kotak Securities Ltd.
Według jej przewidywań, ceny powinny utrzymać się w szerokim przedziale od 50 do 70 dolarów za baryłkę. Jednocześnie Chainwala zauważa, że pewnym wsparciem dla notowań mogą być ryzyka związane z dostawami z Wenezueli lub Rosji, które mogą ograniczyć skalę dalszych spadków.
W centrum uwagi inwestorów znajduje się teraz zaplanowane na 4 stycznia spotkanie krajów OPEC+, które odbędzie się w formie wideokonferencji. Według informacji uzyskanych od trzech delegatów, oczekuje się, że członkowie sojuszu utrzymają obecny plan wstrzymania dalszych podwyżek dostaw. Decyzja ta wydaje się koniecznością w obliczu coraz wyraźniejszych dowodów na rynkową nadwyżkę. Sytuację pogarszają najnowsze dane branżowe z USA. American Petroleum Institute (API) poinformował, że zapasy ropy naftowej w Stanach Zjednoczonych wzrosły w zeszłym tygodniu o 1,7 miliona baryłek. Jeśli te dane zostaną potwierdzone przez oficjalny raport rządowy, będzie to największy przyrost zapasów od połowy listopada. API odnotowało również zwiększenie stanów magazynowych benzyny i destylatów, co sugeruje słabnący popyt wewnętrzny w największej gospodarce świata.
Geopolityka i gospodarcze konsekwencje taniej ropy
Sytuację rynkową komplikują napięcia geopolityczne, które tradycyjnie powinny windować ceny, jednak w obecnych warunkach stanowią jedynie krótkotrwały bufor przed spadkami. Zjednoczone Emiraty Arabskie ogłosiły wycofanie swoich sił z Jemenu, co jest efektem zaostrzenia relacji z Arabią Saudyjską. Spór między tymi dwoma kluczowymi członkami OPEC dotyczy operacji wojskowych w ogarniętym konfliktem kraju i może rzutować na jedność kartelu w przyszłości. Jednocześnie administracja USA pod wodzą Donalda Trumpa zwiększa presję na Wenezuelę. Prezydent ujawnił przeprowadzenie tajnego uderzenia na obiekt, który określił jako centrum handlu narkotykami, co rodzi pytania o dalsze kroki Waszyngtonu wobec reżimu Nicolasa Maduro i ewentualną blokadę transportów ropy.
Również sytuacja na wschodzie Europy pozostaje napięta. Rzecznik Kremla Dmitrij Pieskow potwierdził, że Rosja zamierza zaostrzyć swoje stanowisko negocjacyjne w sprawie zakończenia wojny na Ukrainie. – Rosja zaostrzy swoje stanowisko negocjacyjne po rzekomym ataku na rezydencję prezydencką – oświadczył Pieskow, odnosząc się do wydarzeń, którym kategorycznie zaprzeczył prezydent Ukrainy Wołodymyr Zełenski. Te napięcia, choć groźne, nie są w stanie zrównoważyć fundamentów rynkowych wskazujących na nadmiar surowca.
Dla globalnej gospodarki spadek cen ropy ma jednak swoje jasne strony. Niższe koszty energii pomagają w redukcji presji inflacyjnej, co jest niezwykle istotne dla bankierów centralnych. Amerykańska Rezerwa Federalna w 2025 roku obniżyła stopy procentowe trzykrotnie, a protokoły z ostatnich posiedzeń sugerują, że większość decydentów widzi przestrzeń do kolejnych cięć w nadchodzącym roku. Z drugiej strony, tania ropa uderza w kraje produkujące surowiec. Arabia Saudyjska, która opiera swój budżet na dochodach z ropy, prognozuje deficyt budżetowy na poziomie 5,3 proc. PKB, co jest wynikiem ponad dwukrotnie gorszym niż pierwotnie zakładano.
W kontekście popytu kluczowe pozostają Chiny. Największy importer ropy na świecie ogłosił, że osiągnął swoje główne cele gospodarcze na 2025 rok ze wzrostem PKB na poziomie około 5 proc. Jak podała agencja informacyjna Xinhua, prezydent Xi Jinping wezwał do wdrożenia bardziej proaktywnej polityki makroekonomicznej w 2026 roku, co może być sygnałem dla rynków, że chiński apetyt na surowce nie zniknie całkowicie, choć jego struktura ulega zmianie. Obecnie jednak handel pozostaje przygaszony ze względu na okres noworoczny, a większość rynków finansowych pozostanie zamknięta w czwartek, co sprzyja wyczekiwaniu na nowe otwarcie w 2026 roku.