Trwa ładowanie...
Zaloguj
Notowania
Przejdź na
Katarzyna Bartman
|
aktualizacja

Wynajmujący przestraszył się kwarantanny. Kazał lokatorom opuścić mieszkanie

91
Podziel się:

Właściciel mieszkania na warszawskim Mokotowie dał lokatorce dwie godziny na opuszczenie lokalu, gdy dowiedział się, że ta ma dodatni wynik testu na koronawirusa. Twierdził, że musi przeprowadzić ozonowanie. Teraz kobieta pozostaje w domu rodzinnym i martwi się, co dalej z jej umową.

Wynajmujący przestraszył się kwarantanny. Kazał lokatorom opuścić mieszkanie
Wynajmujący przestraszył się kwarantanny. Kazał lokatorom opuścić mieszkanie (Archiwum prywatne)

Olga pochodzi z Dolnego Śląska. Od września tego roku pracuje w Warszawie. To jej pierwsza praca i mieszkanie poza domem. Wynajmuje pokój w dużym mieszkaniu. Razem z nią mieszka tam jeszcze pięcioro innych współlokatorów, jeden z nich jest cudzoziemcem.

- W połowie października zaczęłam się źle czuć. Miałam gorączkę i bóle gardła. Internista, do którego się zgłosiłam, stwierdził, że to typowe przeziębienie i nie skierował mnie na żadne testy. Za to wykonanie testu zasugerował mi pracodawca. Zrobiłam badanie, wynik był pozytywny – opowiada Olga.

Od tej chwili wydarzenia w życiu Olgi toczyły się bardzo szybko. Sanepid nakazał jej zdobycie telefonów do wszystkich współlokatorów w mieszkaniu. Udało się jej skontaktować tylko z dwiema osobami, które akurat były na miejscu. Reszty nie znała. Jedna z tych osób przekazała właścicielowi mieszkania informację o pozytywnym wyniku testu Olgi.

Zobacz także: Koronawirus w Polsce. Aleksandra Rutkowska po hospitalizacji opowiada o zderzeniu się z polską służbą zdrowia

Na reakcję nie trzeba było długo czekać. Właściciel zadzwonił do niej i nakazał natychmiastową wyprowadzkę.

– Kiedy do mnie zadzwonił, była godzina 17. Stanowczym głosem poinformował mnie, że mam dwie godziny na opuszczenie mieszkania. O godz. 19 miała przyjechać do mieszkania ekipa od ozonowania – opowiada Olga. – Nie interesowało go, czy mam dokąd iść, gdzie spać - dodaje.

Olga nikogo w Warszawie nie znała. Nie wiedziała, co ze sobą zrobić, dokąd iść w takim stanie.

- Nie mogłam przecież wezwać taksówki albo wsiąść do autobusu i zacząć szukać noclegu, bo naraziłabym wiele osób na zakażenie – opowiada.

Trudne szukanie pomocy

W końcu zdecydowała się zadzwonić na policję. Tam jednak usłyszała, że powinna skontaktować się z prawnikiem, a oni nic nie mogą zrobić.

Ostatnią deską ratunku był telefon do mamy, która mieszka na Dolnym Śląsku. Kobieta długo się nie zastanawiała, wsiadła w samochód i przyjechała do Warszawy. Wcześniej zadzwoniła do właściciela mieszkania i uprosiła go o przełożenie dezynfekcji o kilka godzin. Tak, by mogła do córki dojechać.

Kiedy opuszczała stolicę, zawiadomiła sanepid. Ten pozwolił Oldze zmienić miejsce odbywania izolacji.

Aktualnie dziewczyna czuje się już dobrze i może wychodzić z domu. Przebywa w rodzinnym mieście na Dolnym Śląsku. Pracuje zdalnie.

– Będę musiała wkrótce wrócić do Warszawy. Boję się, że właściciel mieszkania obciąży mnie kosztami ozonowania, a jeśli będę chciała się stamtąd wyprowadzić, nałoży na mnie wysokie kary przewidziane umową – mówi zmartwiona.

Umowa naszpikowana karami

Faktycznie, umowa najmu, którą nam przesłała Olga, zawiera cały katalog kar i opłat, a także ograniczeń. Przeanalizowaliśmy ją razem z prawnikiem.

- Właściciel mieszkania przewidział karę umowną w wysokości 200 proc. miesięcznego czynszu za niewydanie pokoju właścicielowi lub pozostawienie w nim rzeczy po zakończeniu umowy – tłumaczy adwokat Alicja Wasielewska, partner w kancelarii Walczak Wasielewska Adwokaci.

Umowa przewiduje także obowiązek dodatkowej zryczałtowanej opłaty "za ewentualne szkody" spowodowane zmianą lokatora w trakcie trwania umowy najmu i rażąco wygórowaną karę umowną za rozwiązanie umowy przed terminem.

- Część zapisów, jak choćby te o możliwości wypowiedzenia umowy przez wynajmującego, są zapisami sprzecznymi z ustawą o ochronie praw lokatorów. Nakłada ona na wynajmujących pewne "minimum" obowiązków, których muszą przestrzegać w relacjach z lokatorami – ocenia adwokat Wasielewska.

Dalsze zapisy umowy są jeszcze ciekawsze. Właściciel mieszkania stwierdza na przykład, że lokator ma obowiązek niezwłocznego poinformowania go o stanie swojego zdrowia, a jeśli jest zakażony koronawirusem, musi ponieść koszty dezynfekcji lokalu. Mimo że najemca ma przez cały czas wnosić opłaty czynszowe, w czasie odbywania kwarantanny nie wolno mu tam jednak mieszkać.

- Wynajmujący nie ma prawa pozyskiwać ani przetwarzać informacji o stanie zdrowia lokatorów bez ich wyraźnej zgody. Nie dopełnił on również obowiązków jako administrator danych osobowych, nie uzyskał zgody lokatorów na administrowanie takimi wrażliwymi danymi – podkreśla Wasielewska. 

Adwokatka zaznacza również, że głównym celem umowy najmu jest oddanie lokalu do używania w zamian za zapłatę czynszu najmu. Uniemożliwienie lokatorom zajmowania lokalu z powodu odbywania izolacji przy jednoczesnym nakazaniu im płacenia czynszu w pełnej wysokości, jest sprzeczne z celem umowy i świadczy wyraźnie o nierówności jej stron.

Prawniczka rekomenduje Oldze i jej współlokatorom skierowanie pisma do właściciela lokalu z żądaniem niezwłocznego wydania go lokatorom - umowa wszak nadal obowiązuje. Najemcy powinni też domagać się zapłaty odszkodowania, jeśli ponieśli szkodę wynikającą z wyrzucenia ich z mieszkania.

Jak podkreśla adwokatka, właściciel naraził lokatorów nie tylko na stres, ale też na realną finansową szkodę - musieli ponieść koszty związane z koniecznością szukania nowego dachu nad głową. 

Zarówno policja, jak i sanepid, w przypadku niezastania lokatorów pod wskazanym adresem odbywania izolacji, mogłyby nałożyć na nich również mandaty czy wysokie kary administracyjne, które również mieściłyby się w pojęciu szkody najemców.

Co powinien zrobić lokator w podobnych sytuacjach

Jan Bondar, rzecznik prasowy Głównego Inspektoratu Sanitarnego, uważa, że zachowanie właściciela mieszkania było nieodpowiedzialne.

- Co by było, gdyby każdy w tym kraju wyrzucał chorego na grypę lokatora z mieszkania? To jakiś absurd i histeria – mówi krótko.

Dodaje, że jeśli ci młodzi ludzie nie mieli dokąd pójść, powinni zgłosić się do wydziału zdrowia w urzędzie wojewódzkim lub wojewódzkiej stacji sanepidu po skierowanie do izolatorium.

W każdym województwie są tego typu placówki. - Do czasu wyznaczenia im takiego miejsca nie powinni byli ruszać się tego z mieszkania – podkreśla Bondar.

Również zdaniem Jakuba Żaczka z Komitetu Obrony Praw Lokatorskich, który zapoznał się z treścią umowy, jest ona sprzeczna z kodeksem cywilnym i z mocy prawa nieważna.

Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
money.pl
KOMENTARZE
(91)
W DZISIEJSZYC...
3 lata temu
DUZO ZLEGO WYDARZYLO SIE PRZEZ EPIDEMIE. W WIEKSZOSZCZI RODZIN MA COS COO PRZEZYLI W DRAMACZE...
Uregulować wy...
3 lata temu
Ciekawe czy Pan wynajmujący płaci odpowiednie podatki od tego wynajmu bo z doświadczenia wiem, że Ci "najmądrzejsi", sporządzający umowy na kilka stron sami prawa nie lubią przestrzegać.
Ona 34
3 lata temu
Kiedy te chore prawo się zmieni jak można tak z Nienacki kazać się wyprowadzić z mieszkania i dać na to 2 godziny to jakiś absurd chore prawo coś nie do pomyślenia.
joanna
3 lata temu
"Internista, do którego się zgłosiłam, stwierdził, że to typowe przeziębienie" Wrócę do lekarza. Jakie siano w głowach mają ostatnio podstawowi lekarze? Ma objawy a ten bez badania twierdzi przeziębienie - nie słucha radia czy telewizji? Dlaczego lekarz nie skierował na badania na covid, na NFZ????
adzik
3 lata temu
gdyby nie gllupi pracodawca, przeszlaby to przeziebienie lub nawet grype i po tygodniu nikt by o tym nie pamietal.
...
Następna strona