Trwa ładowanie...
Zaloguj
Notowania
Przejdź na
Przemysław Ciszak
Przemysław Ciszak
|
aktualizacja

Sprytny ruch Tuska ws. zboża. Dwie pieczenie na jednym ogniu

Podziel się:

Polska wzorem Łotwy rozważy wprowadzenie embarga na zboża z Rosji i Białorusi. Taką deklarację złożył Donald Tusk. Tym samym premier może upiec dwie pieczenie na jednym ogniu. Wykona gest na rzecz protestujących rolników i wyśle sygnał do Kijowa. To realna pomoc czy polityczna kalkulacja?

Sprytny ruch Tuska ws. zboża. Dwie pieczenie na jednym ogniu
Premier Donald Tusk (GETTY, NurPhoto)

- Mało kto zdaje sprawę, jak import z Rosji i Białorusi destabilizuje sytuację na rynkach. Będziemy chcieli przekonać instytucje europejskie, aby zajęły się lepszymi regulacjami, jeśli chodzi o import zbóż ze wschodnich kierunków - mówił premier Donald Tusk podczas czwartkowego spotkania z premier Łotwy Eviką Siliną.

Zaznaczył przy tym, że polski rząd przeanalizuje możliwość wprowadzenia embarga na import zbóż z Rosji i Białorusi. - Łotwa ma stosowną decyzję za sobą. Parlament łotewski wprowadził embargo na import zbóż z Rosji. Przeanalizujemy przypadek Łotwy i nie wykluczam, że Polska podejmie stosowną inicjatywę - powiedział. Temat ten poruszył podczas piątkowego spotkania z koalicjantami.

Strategiczny majstersztyk?

Embargo na zboże z Rosji i Białorusi może okazać się sprytnym posunięciem premiera Tuska. Z jednej strony zasygnalizowałby protestującym rolnikom, że szuka rozwiązań ich problemów na różnych polach, a z drugiej - daje wyraz wsparcia dla Ukrainy, a przy tym kanalizuje gniew rolników w stronę wspólnego wroga - Rosji.

Embargo na rosyjskie zboże jest potrzebne z różnych względów. To ważny sygnał dla Ukraińców, którzy nie mogą zrozumieć, dlaczego ich zboże jest blokowane, a to z Rosji czy Białorusi nie - mówi money.pl Jacek Piechota, prezes Polsko Ukraińskiej Izby Gospodarczej.

Rosja na rynkach światowych gra zbożem ukradzionym z Ukrainy. Sprzedaje je po cenach dumpingowych (sztucznie zaniżonych - przyp. red.) - podkreśla Piechota.

Faktem jest, że rosyjskie zboże zalewa światowe rynki. Putin - blokując morskie porty Ukrainy, paraliżując transporty przez porty rzeczne Rumunii i inspirując blokady drogowe ukraińskiego zboża - nie tylko uderza w konkurenta na rynku, ale też przechwytuje transporty i miesza je rosyjskim zbożem. Tak powstały tańszy produkt wysyła w świat.

Rosja korzysta na obecnej sytuacji. Jako dowód wystarczy przywołać dane Eurostatu. Obecnie niemal co czwarte ziarno na światowym rynku pochodzi właśnie z Rosji (stanowi 24 proc. światowego eksportu pszenicy). Dla porównania jej udziału w tym rynku przed inwazją na Ukrainę wynosił 16 proc.

Rosyjskie zboża trafiają również do Unii Europejskiej. Oficjalne dane obrotowe za rok 2022 wskazują, że kraje UE sprowadziły z Rosji 970 tys. ton ziarna. Dane Eurostatu wskazują, że import w 2023 r. wyniósł już 1,54 mln ton.

Rosja zwiększyła podaż uderzając w ceny. Z politycznego punktu widzenia ma sens, ale nie rozwiąże problemu rolników. To wierzchołek góry. Postulatów rolniczych jest tak wiele, że jedna decyzja w sprawie Rosji i Białorusi raczej nie przekona protestujących - mówi money.pl Jakub Olipra, analityk Credit Agricole. 

Bardziej gest niż realna pomoc

Embargo na rosyjskie zboża może więc stanowić wizerunkowy gest ze strony Polski czy UE. Jednak dane dotyczące ich importu (choć są potwierdzeniem, że ten import ma miejsce) pokazują, że zamknięcie rynku nie rozwiąże problemu europejskich i polskich rolników.

- Miałoby to wymiar symboliczny, bo mowa o 12 tys. ton, które sprowadziła z Rosji Polska wobec 35 mln ton produkcji krajowej. To nie jest coś zasadniczego, ale to Rosja jest odpowiedzialna za zdezorganizowanie rynku i choć w ten sposób powinna zostać ukarana - zaznacza związkowiec dr Daniel Alain Korona.

Jak przekonuje, argumenty Kijowa są w tym zakresie słuszne: - Zboże ukraińskie jest dla nas problemem, ale mają rację, kiedy wytykają nam brak konsekwencji, że ich się zboże się zatrzymuje, a napastnika produkty się wpuszcza. To nienormalne i nielogiczne.

Jego zdaniem wprowadzenie embarga przez polski rząd ułatwiłoby relacje i negocjacje z Ukrainą, a przy okazji byłoby gestem wobec rolników w Polsce.

Główny zarzut wobec rządu Donalda Tuska polega na tym, że słowa nie przekładają się na działanie. Złożyliśmy projekty rozporządzenia o zakazie importu rosyjskiego zboża już w zeszłym roku, teraz złożyliśmy ponownie. Wprowadzenie tego embarga byłoby dobrym początkiem i sygnałem, że rząd słucha rolników - twierdzi w rozmowie z money.pl przedsiębiorca.

Ociąć się od zbóż Putina i Łukaszenki

Z kolei w ocenie Mirosława Marciniaka, eksperta firmy InfoGrain analizującej rynek zbóż, embargo na zboża z Rosji i Białorusi nie wpłynie szczególnie na polski rynek, ponieważ sprowadzane do Polski ilości są marginalne.

- Wprowadzając sankcje, możemy się spodziewać symetrycznej odpowiedzi w postaci embarga na polskie produkty rolne - zaznacza. - Jednak również w tym nasz eksport do Białorusi i Rosji nie jest duży. Wprowadzenie embarga na zboże z tych krajów będzie więc bardziej działaniem wizerunkowym niż realną pomocą dla rolników - mówi Marciniak.

- Wprowadzenie embarga na produkty z Rosji i Białorusi mogą jednak w znacznym stopniu dotknąć rynek nawozowy. Jednak jego wprowadzenie wcale nie musi usatysfakcjonować rolników, bowiem rosyjskie nawozy są tańsze. Po wprowadzeniu ograniczeń może się okazać, że nawozy zdrożeją - podkreśla ekspert.

Jego zdaniem, to Unia powinna wprowadzić zakaz importu z Rosji i to już na początku wojny. Nie zrobiła tego, bo uznano, że żywność nie może być nimi objęta. - Europa jednak nie potrzebuje zbóż z Rosji i Białorusi - przekonuje ekspert.

Zamknięcie granicy z Ukrainą też nie pomoże

Eksperci przekonują, że samo ograniczanie eksportu nie jest skutecznym rozwiązaniem. Marcinak zwraca uwagę, że potwierdza to wprowadzona w połowie kwietnia ubiegłego roku blokada ukraińskiego importu, która nie miała wpływu na ceny w Polsce. Te bowiem od tego czasu spadły o 30 proc.

Problem w tym, że import zboża z Ukrainy na rynek unijny jest niewiele większy niż na przykład z Brazylii, która w ubiegłym roku odpowiadała za 1,1 mln ton czy Argentyny, z której do UE sprowadzonych została prawie 1,2 mln ton zboża. Cała europejska produkcja rolna to 280 mln ton zbóż rocznie. To oznacza, że w tej skali import zbóż ukraińskich stanowi ledwie 0,5 proc.

Import zboża z Ukrainy jest większy niż Rosji, ale w tym przypadku zamknięcie granicy też nie jest rozwiązaniem. Nic nie zmienia. Problem niskich cen zbóż jest problemem globalnym. Te same problemy mają farmerzy w USA, czy w Ameryce Południowej. Ceny spadają, bo mamy dużą nadwyżkę. Wiąże się on nie tyle nawet z dużą produkcją, ale ze spadkiem popytu z biednych krajów. Jeśli krajów z Afryki czy Bliskiego Wschodu nie stać na drogą pszenicę czy kukurydzę, to u światowych producentów powstają nadwyżki, a te powodują presję na ceny - wyjaśnia Marciniak.

Jak podkreśla ekspert, zamknięcie granicy z Ukrainą nie zmieni tej sytuacji. - Niesie za sobą ryzyko podobnej odpowiedzi w postaci embarga na polskie produkty. W efekcie straty dotkną choćby polskich hodowców czy producentów produktów mlecznych, co potwierdziła choćby Polska Izba Mleka. Ukraina jest jednym z głównych odbiorców polskich produktów mlecznych - zauważa.

Przemysław Ciszak, dziennikarz money.pl

Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
money.pl