Trwa ładowanie...
Zaloguj
Przejdź na
Jeden z najbardziej zaufanych ludzi Kaczyńskiego może zostać na kolejną kadencję
oprac.
DSZ
|

Jeden z najbardziej zaufanych ludzi Kaczyńskiego może zostać na kolejną kadencję

(East News, Witold Rozbicki/REPORTER)

Zarzuty pod adresem prof. Adama Glapińskiego, prezesa Narodowego Banku Polskiego, mają i niektórzy dziennikarze, i ekonomiści. Przetrwał on jednak wiele kryzysów — od wizerunkowego, pandemicznego, przez wojnę, po szok inflacyjny. Jesienią 2021 r. mówił, że podniesienie stóp procentowych byłoby szkolnym błędem, by kilka tygodni później rozpocząć najbardziej agresywne podwyżki od lat. To jeden z najbarwniejszych prezesów NBP od lat. I wiele wskazuje na to, że z profesorem nie rozstaniemy się przez kolejnych sześć lat.

Prof. Adam Glapiński to jeden z najbardziej zaufanych ludzi prezesa PiS Jarosława Kaczyńskiego. "Razem działali w Porozumieniu Centrum, razem dobijali politycznych interesów — to Glapiński jako minister budownictwa przeprowadził w latach 90. ustawę, która pozwoliła się uwłaszczyć na kilku nieruchomościach fundacjom i firmom związanym z PC, a dziś — z PiS. To na tych nieruchomościach wyrosła spółka Srebrna, którą zawiaduje Kaczyński" - przekonywał kilka miesięcy temu Andrzej Stankiewicz, dziennikarz polityczny Onetu.

Prof. Glapiński prezesem NBP. Schody zaczęły się w 2019 r.

Więzy prof. Glapińskiego i PiS były mocne przez lata. To z rekomendacji prezydenta Lecha Kaczyńskiego trafił on do Rady Polityki Pieniężnej w 2010 r. Później, po dojściu PiS do władzy w połowie 2016 r., został prezesem NBP. Kilka miesięcy wcześniej agencja S&P obniżyła Polsce rating m.in. z obawy o polityczne wpływy na bank centralny. Władza przekonywała, że te zarzuty są absurdalne.

Problemy jednak zaczęły się dopiero w 2019 r. - z dwóch powodów.

Pierwszy to kryzys wizerunkowy NBP. W lutym bank centralny musiał ujawnić zarobki kadry kierowniczej, w tym słynnych już "aniołków Glapińskiego". Martyna Wojciechowska, która od sierpnia 2016 r. sprawowała funkcję dyrektora departamentu komunikacji i promocji, w 2018 roku zarabiała przeciętnie 49 tys. zł brutto miesięcznie. Z kolei Kamila Sukiennik, czyli szefowa gabinetu prezesa NBP, otrzymywała co miesiąc 42 tys. zł brutto. Do dzisiaj jest tak, że dziennikarze muszą prosić o pozwolenie Kamilę Sukiennik na wywiad z np. doradcami prezesa Glapińskiego. Sam prezes rzadko też udziela wywiadów ogólnopolskim mediom niezwiązanym z PiS. A jeśli już to się stanie, zazwyczaj odbywa się to drogą mailową.

Drugi powód to sygnały przegrzewania się polskiej gospodarki. Przez lata koniunktury RPP utrzymywała stopy procentowe na niezmienionym poziomie 1,5 proc., czekając, aż pojawi się inflacja zmierzająca do 2,5 proc. W 2019 r. sprawy szybko przyspieszyły. Rozpędzona polska gospodarka dawała już wtedy pierwsze sygnały, że narasta presja inflacyjna. Jednak została ona zlekceważona. Wspominali o tym w wywiadzie dla "Rzeczpospolitej" Eugeniusz Gatnar i Łukasz Hardt, byli członkowie RPP, którzy odeszli z Rady kilka tygodni temu.

Sytuacja inflacyjna zaczęła istotnie zmieniać się w 2019 r. i roczna dynamika cen wzrosła z poziomu 0,7 proc. w styczniu do 3,4 proc. w grudniu, aby osiągnąć maksimum na poziomie 4,7 proc. w lutym 2020 r. (w strefie euro inflacja wyniosła wtedy 1,2 proc.). Jednocześnie oczekiwania inflacyjne wzrosły do historycznie wysokich wartości i na przełomie 2019 i 2020 r. pojawiły się pierwsze symptomy rozpoczęcia się procesu ich odkotwiczania. Cechą charakterystyczną zjawisk inflacyjnych w tamtym okresie było to, że silny był w nich komponent krajowej presji popytowej - twierdzili.

- Oceniam, że od połowy 2019 r. mamy w Polsce istotną presję inflacyjną. To wtedy był ostatni moment, aby rozpocząć zacieśnianie polityki pieniężnej - mówił. Dodawał, że NBP także w pandemii popełnił błędy w polityce pieniężnej, co rodziło ryzyko, że "inflacja nie zatrzyma się, tylko podskoczy do dwucyfrowego poziomu" i zagrozi nam stagflacja.

Co ważne, te słowa są dzisiaj jeszcze bardziej aktualne niż wtedy, choć wypowiedziano je w listopadzie 2021 r. - po drugiej podwyżce stóp. Co ciekawe, był to też miesiąc, w którym według zestawienia NBP prof. Glapiński dostał 189 tys. zł nagrody kwartalnej (pełne zestawienie znajdziecie tutaj), a inflacja zbliżała się do pułapu 8 proc.

Dwie twarze prof. Glapińskiego

Zarzuty ekonomistów dot. wiarygodności banku centralnego zaczęły się nasilać wraz z zupełnie nietrafionymi prognozami Adama Glapińskiego co do cyklu podwyżek stóp procentowych, jak i samej inflacji. Szef polskiego banku centralnego drwi obecnie z tej krytyki, argumentując, że MFW wskazało swojego czasu, że podwyżki zaczęły się w dobrym momencie, a on sam bazował na danych z danego okresu. - Nikt z nas nie ma kryształowej kuli - mówił na jednej z konferencji prasowych, które wróciły po długiej, pandemicznej przerwie. Wcześniej brak konferencji był powodem zarzutów wobec RPP o złą komunikację banku z rynkiem i spadek wiarygodności.

Przypomnijmy, że we wrześniu 2021 r. inflacja za sierpień wynosiła 5,4 procent. Wtedy to prezes Glapiński przekonywał, że NBP nie ma żadnej władzy nad czynnikami powodującymi wzrost cen w kraju. - Na negatywne szoki podażowe bank centralny nie powinien reagować podwyższeniem stóp. To byłby szkolny błąd prowadzący do stłumienia wzrostu gospodarczego — tłumaczył.

Luźna polityka, prowadzona przez polski bank centralny od wybuchu pandemii COVID-19 w 2020 roku, została więc podtrzymana. Z kolei konkretne i zdecydowane deklaracje szefa NBP nie tylko zapewniały spokój kredytobiorcom, ale mogły wręcz zachęcać Polaków do podejmowania odważniejszych decyzji kredytowych.

W kolejnych miesiącach sytuacja się jednak diametralnie odmieniła. W październiku, wbrew prognozom ekonomistów, główna stopa procentowa została podniesiona z 0,1 do 0,5 procent. To był jednak zaledwie początek. Efekt jest taki, że stopa referencyjna w ciągu zaledwie sześciu miesięcy wzrosła z rekordowo niskiego poziomu 0,1 proc. do najwyższego od lat 4,5 proc.

Barwność prezesa

Jego prognozy i barwne spostrzeżenia są chętnie wykorzystywane przeciwko niemu. Podczas marcowej konferencji prof. Glapiński mówił, że aby w Polsce nastąpiła stagflacja, czyli wysoka inflacja i niski wzrost gospodarczy, "chyba meteoryt musiałby uderzyć w Ziemię".

Problem w tym, że o stagflacji mówią już sami przedstawiciele rządu (więcej o tym pisaliśmy TUTAJ). We wtorek wspomniała o tym np. wiceminister rozwoju i technologii Olga Semeniuk. - Przyglądając się sytuacji, jaka ma miejsce na świecie, wydaje się, że musimy brać pod uwagę chociażby stagflację związaną z obniżeniem inwestycyjnym w kraju, jak również z wyhamowaniem ekonomicznym — mówiła Semeniuk w TVP1.

Prof. Glapiński zdaniem ekonomistów FOR może w najbliższym czasie złamać prawo. W jaki sposób?

Prezes NBP i jego problematyczne działanie

Wróćmy do czasu pandemii w 2020 r. Gdy rozprzestrzeniania się COVID-19, szef NBP, naśladując największe banki centralne w rozwiniętych gospodarkach, przeprowadzał na dużą skalę skup obligacji skarbowych zabezpieczonych Skarbem Państwa - przede wszystkim chodziło o dług emitowany przez Polski Fundusz Rozwoju.

Jak piszą specjaliści FOR, wówczas Adam Glapiński mógł hipotetycznie zakładać, że towarzyszący pandemii kryzys gospodarczy może nawet doprowadzić do spadku cen, a zatem cała operacja (przynajmniej w krótkim terminie) nie zagraża realizacji podstawowego konstytucyjnego i ustawowego celu NBP, jakim jest zapewnienie stabilności poziomu cen.

"Trzeba przy tym pamiętać, że choć wzrost cen przez kilkanaście miesięcy od rozpoczęcia skupu obligacji przez NBP nieco spowolnił, to i tak był szybszy niż w innych krajach Unii Europejskiej. Teraz, gdy inflacja jest dwucyfrowa, takiego argumentu jednak już nie ma, a mimo to prezes Adam Glapiński nie wyklucza, że polski bank centralny całą operację pod koniec kwietnia powtórzy" - ostrzegają.

Przypomnijmy, że w czterech pierwszych przetargach zorganizowanych w 2020 roku NBP nabył m.in. obligacje serii PS0422 o łącznej wartości nominalnej 7,3 mld zł. Obligacje te zapadają 25 kwietnia br. Podczas konferencji 7 kwietnia zapytano Adama Glapińskiego o to, co NBP planuje z nimi zrobić: "Czy NBP zamierza reinwestować te środki, czy zostawić bilans na mniejszym poziomie?".

"Odpowiedź była zdumiewająca, bo okazało się, że prezes polskiego banku centralnego na kilkanaście dni przed terminem wykupu wciąż nie wie, co kierowana przez niego instytucja zrobi: "Jeżeli chodzi o te obligacje, zobaczymy, nie wykluczamy reinwestycji, ale jesteśmy jeszcze przed tą decyzją". Byłaby to operacja luzująca w warunkach zaostrzania polityki pieniężnej – z ekonomicznego punktu widzenia kuriozalna. Niedawno taką operację zaostrzająco-luzującą przeprowadził bank centralny w Rosji: najpierw, żeby zapobiec upadkowi rubla, podniósł stopę procentową z 9,5 proc. do 20 proc., a potem ogłosił skup obligacji skarbowych" - wyjaśniają ekonomiści FOR.

Kolejne podkopanie wiarygodności polskiego pieniądza?

Według FOR, teraz, gdy ceny rosną w tempie dwucyfrowym, a najnowsza projekcja NBP w scenariuszu centralnym wskazuje, że nie uda się obniżyć jej poniżej górnego odchylenia od celu do końca 2024 roku, oczywiste jest to, że swojego podstawowego celu polski bank centralny nie realizuje.

"W takiej sytuacji NBP nie powinien nawet zastanawiać się nad zrolowaniem zapadających pod koniec kwietnia obligacji skarbowych, gdyż przy tak szybkim wzroście cen jakiekolwiek "wspieranie polityki gospodarczej rządu" z konieczności będzie ograniczać podstawowy cel NBP. Jeśli więc Adam Glapiński oświadcza, że kierowana przez niego instytucja "zobaczy", co zrobi, ale "nie wyklucza reinwestycji" i "jest jeszcze przed tą decyzją", to w istocie mówi, że nie wyklucza rażącego złamania konstytucji i ustawy o NBP, ale takiej decyzji jeszcze nie podjęto" - tłumaczą eksperci FOR.

Ich zdaniem nawet jeśli po głębszej refleksji zarząd NBP postanowi nie łamać po raz kolejny prawa, to i tak nonszalanckie oświadczenie prezesa poszło w świat, podkopując zaufanie rynków do polskiego pieniądza. I tak to kręci się od lat.

Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
money.pl
KOMENTARZE
(141)
Monter
2 lata temu
Oświadczenie prezesa NBP, że teraz jest lepiej przygotowany to ma dotyczyć tego, że ma udoskonalone metody łupienia Polaków. Czy to podbudowujące image prezesa blondynki podsuwają mu te świetne pomysły przy okazji głaszcząc jego ego???
Brunetka
2 lata temu
Gdzie Glapiński to ta blondi...ten ironiczny uśmieszek niedlugo zniknie z twarzy pana. 6 lat..hmmm..a może krócej...kto wie....
Dr.
2 lata temu
Słyszeliście ostatnią sensację? Podobno lekarz miał operować pisowca na raka mózgu i po otwarciu czaszki okazało się , że jest tylko sam rak.
Balonik
2 lata temu
Jak kraść to kraść. Co tam te kilkadziesiąt balonów. Przyda się więcej.
Jontek
2 lata temu
Te blondi z warami glonojada po botoksie też zostają?
...
Następna strona