Trwa ładowanie...
Zaloguj
Notowania
Przejdź na
oprac. Martyna Kośka
|
aktualizacja

Maseczek wcześniej czy później musiało zabraknąć. Niemoc urzędnicza i bagatelizowanie ostrzeżeń

4
Podziel się:

Maseczki nigdy nie były priorytetem w ochronie zdrowia, nic więc dziwnego, że gdy z dnia na dzień okazało się, że zapotrzebowanie liczone jest w milionach, zwyczajnie ich zabrakło. W świecie, w którym do niedawna dodatkowe zamówienia były tylko kwestią pieniędzy, nikt nie wziął pod uwagę, że towaru może nie wystarczyć. Jak do tego doszło - zastanawia się "Dziennik Gazeta Prawna".

Zapotrzebowanie szpitali na sprzęt ochronny jest wielokrotnie wyższe niż zaledwie kilka tygodni temu
Zapotrzebowanie szpitali na sprzęt ochronny jest wielokrotnie wyższe niż zaledwie kilka tygodni temu (East News, Stefan Maszewski/Reporter)

Najczęściej zadawanym w ostatnich dniach pytaniem – na które nie znamy odpowiedzi – jest to, kiedy uda się opanować pandemię. Drugie natomiast dotyczy tego, jak to możliwe, że już dwa tygodnie temu, gdy mieliśmy około setki potwierdzonych przypadków, szpitale ostrzegały, że kończą im się maseczki i środki ochrony. Dziennikarze "Dziennika Gazety Prawnej" przeanalizowali, co tak naprawdę doprowadziło do tego, że w 38-milionowym państwie zabrakło czegoś tak podstawowego jak jednorazowe maseczki ochronne.

Śledztwo nie okazało się skomplikowane. Szybko stało się jasne, że zawinił brak wyobraźni. I to nawet pomimo tego, że na początku stycznia nie było żadną tajemnicą, że sytuacja w Chinach robi się bardzo poważna.

Wprawdzie pod koniec lutego Agencja Rezerw Materiałowych finalizowała zakup dużej partii maseczek, ale ktoś ubiegł nas w ostatniej chwili. Zaoferował większe pieniądze i ostatecznie nabył przeznaczone dla nas maseczki. Po tej historii rząd zmienił prawo w ten sposób, że umożliwił zakup środków ochrony z pominięciem przepisów o zamówieniach publicznych. Znacznie przyspieszyło to transakcje, cóż jednak z tego, skoro na rynku zwyczajnie nie było już potrzebnych produktów, które można kontenerami zamawiać wedle uznania.

Zobacz także: Obejrzyj: Koronawirus w Polsce. Marek Kacprzak o obradach Sejmu: rewia mody

Obserwując sytuację w Azji, polskie szpitale już w styczniu zaczęły zgłaszać braki. ARM dawała co miała, ale w przypadku wielu zgłaszających – to nadal były symboliczne ilości. Informator "DGP" mówi wprost: Agencja nie miała pieniędzy na większe zakupy. Tak wspomina sytuację z początku marca: "Nikt nie traktował kwestii maseczek jako priorytetu. Świadczyć o tym może to, że dopiero 4 marca zmieniono plan finansowy ARM, przeznaczono dodatkowe 100 mln zł na zakup sprzętu ochronnego".

Jak czytamy w artykule, ARM nie odpowiedziała na pytania "Dziennika Gazety Prawnej". Również my poprosiliśmy o komentarz ARM, na razie bez odpowiedzi.

Pieniądze to nie wszystko. Maseczki od lat cały świat kupował w Chinach, które w styczniu i lutym potrzebowały ich najbardziej. Chińskie fabryki nie były w stanie sprostać wszystkim zamówieniom. Doszło do kuriozalnej sytuacji, w której Chiny zaczęły w desperacji drenować zapasy maseczek na rynku europejskim. Kiedy więc na początku lutego Europejczycy zrozumieli, że natychmiast muszą zwiększyć swoje rezerwy, rozpoczęła się walka z czasem.

Kiedy polskie szpitale zaczęły apelować do rządu o zagwarantowanie im lepszej dostępności środków ochronnych – bo kurczyły się one w takim tempie, że w ciągu dosłownie 3, 4 dni lekarze i ratownicy mogli zostać z niczym – do szycia wzięli się Polacy. Od morza do Tatr, wszędzie słychać charakterystyczny turkot maszyn.

Szyją profesjonalne szwaczki, ale też ludzie, którzy do tej pory po maszynę sięgali okazjonalnie. Na forach internetowych bez trudu znajdziemy informację o tym, kto potrzebuje materiału. Maseczki powstają z czego się da: zasłon, materiałów pościelowych (dostarczają je m.in. hotele), fizeliny wykorzystywanej w zakładach odzieżowych.

Choć tworzone w najlepszych intencjach, siłą rzeczy, maseczki te nie mają atestów, wobec czego część szpitali ich nie przyjmuje. Inne placówki chętnie przyjmują każde ilości, ale nie z przeznaczeniem dla zakaźników na pierwszej linii walki, lecz np. dla pacjentów na innych oddziałach. Bo zapotrzebowanie jest ogromne: dziś każdy kontakt lekarza z pacjentem odbywa się z zachowaniem środków ochrony, które jeszcze kilka miesięcy temu wydawały się grubą przesadą.

Kto chce wesprzeć wybraną placówkę, powinien się najpierw zorientować, czy jest zainteresowana darowizną. A jeśli nie, trzeba szukać dalej. Maseczki przyjmują choćby domy opieki społecznej i urzędy, których pracownicy muszą przychodzić do biur.

Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl

Zobacz także: Obejrzyj i dowiedz się, jak chronić się przed koronawirusem
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
KOMENTARZE
(4)
Halniczek
4 lata temu
Nie ma na służbę zdrowia ale jest kasa na zbrojenia i kos ciol. Może to celowe działanie by nas było mniej.
Zosia
4 lata temu
Ten felieton to bełkot. Wszystkiemu winien jest PiS i Kaczyński bo mieli zbyt małą wyobraźnię przy zakupach A jeżeli już coś robili to za późno i za tanio. A maseczki szyję się od Tatr do Bałtyku, nawet z fizeliny bo w Polsce nie obowiązują żadne normy z czego produkt jest robiony. Ciekawa jestem czy osoba pisząca ten paszkwil widziała fizelinę na oczy
mircen
4 lata temu
Zaoferowałem władzom sprowadzenie do Polski dowolnej ilości maseczek za pieniądze, ale okazało się, że nie są zainteresowane - był tylko jeden odzew, ale cena (najniższa możliwa z marżą 3% nie pokrywającą wszystkich kosztów transakcji) i warunki płatności (przedpłata) okazały się dla władz nieodpowiednie. Najwyraźniej władze oczekują, że przedsiębiorca kupi maseczki, a potem odda za darmo - "bo tego oczekuje Ojczyzna" - takie to mamy władze-:(.
Sanitarium mo...
4 lata temu
To spirytus w słoiku zabija wirusa, czy nie zabija na, w tym przypadku wielorazowej, maseczce?. Naukofffcy moi kochani. Zdążamy w kierunku angielskich dowcipów o Szkotach.