- Jest ewidentnie wokół nas pewne spowolnienie gospodarki, jednak pierwszy raz od 30 lat mamy sytuację, gdzie polskie PKB nie spada tak jak np. niemieckie - powiedział premier Morawiecki do przedsiębiorców na Kongresie 590.
PKB Polski ostatni raz w skali roku spadał w 1991 roku. Niemiecka gospodarka kurczyła się w latach 2009, 2003, 2002 i 1993. To ostatnie trzydzieści lat. Jak widać synchronizacji w rocznych spadkach gospodarczych nie widać.
Wzięliśmy na warsztat kwartały. Ostatni nasza gospodarka szła w dół w pierwszym kwartale 2016 roku, przedtem w czwartym i drugim kwartale 2012, jeszcze wcześniej w czwartym kwartale 2008. Spadki były też na początku 2001 roku.
Zobacz też: Amerykanie w Rzeszowie. Kongres 590 stawia na relacje z Waszyngtonem
A w Niemczech? Spadek był w drugim kwartale bieżącego roku, trzecim ubiegłego, a także w drugim kwartale 2014 roku, pierwszym 2013 i czwartym 2012. W tym wieku w dół ich gospodarka szła łącznie w piętnastu kwartałach. Największy spadek był w pierwszym kwartale 2009, kiedy gospodarka Niemiec skurczyła się o aż 4,5 proc. kdk.
Jeśli zestawić spadki gospodarki niemieckiej z polską, to synchronizacja miała miejsce w tym wieku tylko w dwóch kwartałach: czwartym 2012 roku i czwartym 2008 roku. W pozostałych trzynastu przypadkach oni spadali, a my nie.
Spowolnienie, a nie spadek?
No ale może premierowi chodziło nie o spadek jako taki, co o powiązane z Niemcami spowolnienie wzrostu? Sprawdźmy i to.
Już od pięciu kwartałów liczony rok do roku procentowy wzrost PKB jest w Polsce szybszy od niemieckiego o ponad 3 pkt. proc. To faktycznie większa różnica niż w poprzednich siedmiu latach.
Ale mowa była o 30 latach, a w tak długim okresie to wcale nie jest sytuacja wyjątkowa. Przedtem co najmniej o tyle szybciej rozwijaliśmy się od połowy 2008 do końca 2009 roku oraz w całym 2007 roku. Jeszcze wcześniej w 2003 i 2004 roku.
Czytaj też: Biznes musi się dostosować do nowych warunków. KGHM i Orlen stawiają na liderów i nowe technologie
Polska gospodarka jest z niemiecką bardzo silnie związana. Cztery lata temu, gdy PiS zaczynało swoje rządy, wysyłaliśmy do Niemiec 27,1 proc. naszego eksportu. W roku bieżącym - 27,3 proc. Importowaliśmy 22,9 proc. wartości towarów, a obecnie importujemy 22 proc. Jak widać wiele się nie zmieniło.
Owszem, więzy w tym roku nieco osłabły, bo udział Niemiec zarówno w naszym eksporcie jak i imporcie był o 0,8-0,9 pkt. proc. mniejszy niż rok temu. Więcej handlujemy z USA i Holandią. Co nie oznacza, że jesteśmy od naszego zachodniego sąsiada jakoś istotnie uniezależnieni.
Korzyści z uzależnienia
Daje nam to zresztą określone korzyści. Powiązania z największą gospodarką kontynentu oznaczają m.in. inwestycje koncernów samochodowych i poważny wkład w nasz PKB, zatrudnienie i wynagrodzenia pracowników.
Niemcy wysyłają swoje wysoko przetworzone wyroby na cały świat, a w Polsce produkuje się wiele części do tych wyrobów. Jeśli w Chinach, czy USA kupuje się niemiecki samochód, to możemy być pewni, że tak całkiem niemiecki to on nie jest, bo spory kawałek auta powstał w Polsce.
Ostatnie spadki PKB w Niemczech i reakcja naszego eksportu pokazują, że nasi przedsiębiorcy dobrze sobie na świecie radzą i znajdują nowych odbiorców.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl