Miłosz Motyka dla money.pl: rachunki za prąd powinny być niższe o 5-7 proc.
Rachunki za energię nie tylko powinny być proste, ale powinny być przede wszystkim niższe - stwierdza w wywiadzie dla money.pl Miłosz Motyka. Szef nowo powołanego Ministerstwa Energii mówi o potrzebie obniżki rzędu 5-7 proc. w przyszłym roku i wskazuje, co może w tym pomóc.
Grzegorz Osiecki i Tomasz Żółciak, dziennikarze money.pl: Jaka będzie piątka priorytetów ministra energii Miłosza Motyki?
Miłosz Motyka, minister energii: Dostaliśmy od pana premiera zadanie wyznaczenia priorytetów i takie wyznaczamy. Pierwszy to deregulacja w zakresie energetyki. Drugi to aktualizacja dokumentów strategicznych - Krajowego Planu w Dziedzinie Energii i Klimatu, potem Polityki Energetycznej Państwa oraz Programu Polskiej Energetyki Jądrowej. Trzecia rzecz to jest mapa drogowa związana z SMR-ami (ang. Small Modular Reactor - mały reaktor modułowy - przyp. red.) i mapa drogowa wpisania ich w dokumenty strategiczne.
To są dla nas dzisiaj trzy priorytetowe zadania, nad którymi się skupiamy. Dwa kolejne to jest szeroka reforma związana z przyłączeniami oraz zwiększaniem niezawodności Krajowego Systemu Elektroenergetycznego, czyli pakiet antyblackoutowy oraz obniżka cen za energię.
Do czego się sprowadza deregulacja energetyki?
To się sprowadza do uproszczenia procedur związanych z instalacjami energetycznymi dla przedsiębiorców, rozszerzenia cable poolingu (przyłączanie różnych źródeł energii odnawialnej do tego samego przyłącza - przyp. red.) o magazyny energii oraz uproszczenia rachunków za prąd.
Uproszczenia rachunków, żeby obywatel rozumiał te różne pozycje, których nikt dzisiaj przeciętny nie rozumie?
Na jednej stronie będą trzy pozycje: kwota za zużycie, kwota za dystrybucję i łączna kwota. Obywatel będzie wreszcie wiedział, za co płaci. Prowadziłem ten projekt od początku, teraz jest w jurysdykcji Ministerstwa Energii. W miniony czwartek ustawa została skierowana do prezydenta. Wsłuchujemy się jednak w głosy branży i będziemy proponowali kolejne rozwiązania.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Ego w biznesie: przekleństwo czy przewaga? Bogusław Leśnodorski w Biznes Klasie
Na ile przejrzyste pokazanie jest możliwe? Kiedyś rachunek za energię to było zużycie prądu, potem koszty sieci. Teraz rynek stał się dużo bardziej skomplikowany.
Mamy szereg opłat, takich jak opłata dystrybucyjna, opłata mocowa, handlowa, jakościowa. Takie zestawienie całej struktury opłat pozostawimy do wglądu, bo jest to także w ramach ustawy o VAT dostępne dla każdego obywatela. Natomiast mamy społeczne oczekiwania uproszczenia tych rachunków, żeby obywatel wiedział, ile kosztuje zużycie i jaka kwota do zapłaty jest wymagana. Dzisiaj te składniki prowadzą do tego, że obywatele się w tym kompletnie nie potrafią połapać, wręcz mają poczucie, że kwota za podatki i opłaty jest większa niż opłata za zużycie energii. Teraz wreszcie to będzie usystematyzowane, na jednej stronie znajdzie się jasne wyszczególnienie.
A sama kwota będzie o ile niższa?
To bardzo dobre pytanie, bo rachunki nie tylko powinny być proste, ale powinny być przede wszystkim niższe.
Jesteśmy na etapie składania nowych wniosków taryfowych przez przedsiębiorstwa energetyczne. Przesunęliśmy termin wprowadzenia nowych taryf na ostatni kwartał. Pierwsze wnioski są składane do 31 lipca, później odbywa się ewentualna runda negocjacji z Prezesem Urzędu Regulacji Energetyki. Analizując sytuację na rynkach, uważamy, że powinna to być kwota niższa niż 622,80 zł, która dzisiaj jest na taryfie.
O ile niższa ta cena? 20 procent? 10 procent? Jakiego rzędu zniżek się spodziewacie?
To powinna być kwota przynajmniej o 5-7 procent niższa.
Co musi się stać, żeby tak się stało?
Sytuacja na rynkach się ustabilizowała. Zostały poczynione przez przedsiębiorstwa energetyczne odpowiednie inwestycje, także w magazyny energii. Mamy lepsze zarządzanie siecią. To wszystko wpływa na niższe rachunki dla odbiorców.
Patrząc bardziej dalekosiężnie, mamy prezentację Krajowego Planu w dziedzinie Energii i Klimatu. Czy ta ścieżka w scenariuszu WAM (With Additional Measures, zakładający aktywne działanie rządu) i WEM (With Existing Measures oparty na dotychczasowych ramach prawnych i inwestycyjnych), czyli między 7 a 27 proc. spadku cen do 2040 roku, jest w ogóle osiągalna? Która z wartości jest bardziej prawdopodobna?
Krajowy Plan w Dziedzinie Energii i Klimatu przechodzi pod jurysdykcję Ministerstwa Energii i będzie analizowany bardzo dynamicznie, także przez Narodowe Centrum Analiz Energetycznych (NCAE). Scenariusz WAM jest bardzo ambitny. Na dzisiaj to wielkie wyzwanie, szczególnie jeżeli chodzi o założenia dotyczące ciepłownictwa. Scenariusz WEM jednak także wskazuje obniżkę cen energii po jego zrealizowaniu w kolejnych latach. Praktyka z dotychczasowych planów była taka, że realizowany scenariusz był trochę wyższy niż WEM, ale nie sięgał WAM-u.
Gdy mówi pan o scenariuszu WAM, że znak zapytania budzi ciepłownictwo - rozumiemy, że tempo dekarbonizacji ciepłownictwa jest zbyt optymistyczne?
Podjęto decyzję o mocnej elektryfikacji ciepłownictwa, a to zawsze będzie determinowane pozyskiwaną energią elektryczną. Jestem ciekaw zdania Komisji Wspólnej Rządu i Samorządu Terytorialnego. Do tej pory sygnały były takie, że samorządy inwestujące w instalacje ciepłownicze chciały przeprowadzać transformację przy wykorzystaniu biomasy, a nie wyłącznie przez kotły elektrodowe. Nie zmienia to faktu, że już zaczęliśmy prace nad legislacją pozwalającą na zazielenienie ciepła z kotłów elektrodowych, gdy energia elektryczna jest dostarczana z systemu elektroenergetycznego.
Wracając do cen, rozmawialiśmy o taryfach dla gospodarstw domowych. Ale istotne będą też ceny dla przemysłu. Jakiego scenariusza się spodziewacie?
Jeżeli chodzi o rozwiązania regulacyjne, można popracować nad linią bezpośrednią. Można porozmawiać o strefie zrównoważonego rozwoju przemysłu, żeby inwestycje były szybsze i traktowane podobnie jak strefy odnawialnych źródeł energii. Lepsze zarządzanie siecią i dostawy energii do przemysłu energochłonnego są istotne. Kolejny aspekt to stosowanie zasad odwróconego DSR-u (ang. Demand Side Response, Odpowiedź Strony Popytowej - przyp. red.) - więcej produkować, gdy energia jest tańsza.
Nawiązując do KPEiK, mieliśmy specyficzną sytuację. Dokument był przygotowywany w Ministerstwie Klimatu i Środowiska, gdy był pan wiceministrem. Teraz trafia do pana resortu. Przewidujecie korekty?
Nie wykluczamy korekt, bo dokument będzie analizowany przez stały Komitet Rady Ministrów i Komisję Wspólną Rządu i Samorządu Terytorialnego. Jeżeli pyta się partnerów społecznych, możliwe są korekty, choć pewnie drobne.
Pewnie w ciepłownictwie?
Faktycznie tutaj mamy najwięcej sygnałów. Jeżeli chodzi o udział OZE w systemie elektroenergetycznym - to nie budzi takich zastrzeżeń.
Czy te korekty nie będą zaogniać sporu z minister klimatu? Ona mówiła, że korekt nie będzie, bo pan jako wiceminister nie zgłaszał uwag.
Zgłaszałem z jurysdykcji podległych mi departamentów. Termin prac nad KPEiK był wydłużony, były także pewne różnice zdań, co naturalne. Plan po ostatecznym szlifie będzie gotowy do przekazania do Brukseli. Chcemy zrealizować harmonogramy, żeby nie było ryzyka kar.
Czy KPEiK, jeżeli chodzi o prognozy udziału OZE, nie jest zbyt optymistyczny, zwłaszcza w scenariuszu WAM?
Scenariusz WAM związany z OZE w elektroenergetyce zawiera wzrost mocy z lądowych farm wiatrowych, 6 GW mocy z morskich farm do 2030 r., 18 GW do 2040 r. oraz znaczny wzrost fotowoltaiki. W przypadku fotowoltaiki realizację determinuje magazynowanie energii. Dzisiaj redysponowanie dotyczy w dużej mierze tego sektora i bez inwestycji w magazyny tego scenariusza się nie zrealizuje. Pod kątem fotowoltaiki jest on ambitny. Jeżeli chodzi o morskie i lądowe farmy wiatrowe - jest możliwy.
Nawet jeżeli będzie weto prezydenta ws. ustawy wiatrakowej?
Nawet. Dzisiaj kluczową sprawą jest przyśpieszenie procedur. Mamy jeden z najdłuższych terminów przygotowania takich inwestycji w Europie - siedem lat. Przy równoległej procedurze planistycznej i środowiskowej jesteśmy w stanie go znacznie skrócić.
To jest zawarte w ustawie wiatrakowej?
Tak.
W Pałacu Prezydenckim słychać, że ws. wiatraków Karol Nawrocki ma podobne zdanie do Andrzeja Dudy.
Każda inwestycja będzie oddzielnie oceniana środowiskowo. Mamy decyzję środowiskową w każdym przypadku. Nie ma sztywnej odległości - mówimy o minimalnej odległości 500 metrów, która zawsze może być większa. Mówimy o potencjale i możliwości, nie nakazie. Dzisiaj nie mamy bezpiecznika związanego z obowiązkiem konsultacji. Mieszkańcy zgłaszają, że są pomijani. Samorządy chcą, żeby ich decyzja była wiążąca. To wzmacniamy w ustawie.
Wybierze się pan do prezydenta ws. tej ustawy?
Wybiorę się do premiera i z szefem rządu będziemy rozmawiali o bezpieczeństwie energetycznym. Nie mam planów rozmowy z prezydentem o ustawie, która ma mnóstwo bezpieczników, nie ma ryzyk społecznych i daje narzędzie gminom.
Macie plan B, jeśli będzie weto?
Będziemy o tym rozmawiali, gdy nie zostanie zrealizowany plan A. Mamy fundamentalną różnicę - chcę to robić, bo jest to rozwiązanie potrzebne systemowi, ma wpływ na obniżenie cen energii. Nie chodzi o to, by stawiać technologie wbrew sobie, lecz stawiać na te, które są tańsze. Będziemy podejmować działania legislacyjne możliwe do podpisu przez prezydenta, które odblokują ten potencjał.
Jaki wpływ na KPEiK może mieć proces w UE - dociskanie polityki klimatycznej przez Komisję, ale jednocześnie rosnący opór państw środkowoeuropejskich?
Scenariusz WEM to scenariusz pożądany ekonomicznie przez Polskę. Oba dążą do niższych cen energii, nie tylko realizacji celu klimatycznego. Koncentrujemy się na niskich cenach energii i czystej jakości powietrza. To nie rodzi ryzyka, by korekty Brukseli wpływały na dokumenty strategiczne Polski, bo zawsze mówiliśmy, że niektórych celów Polska nie będzie w stanie wypełnić. Radykalna redukcja emisji przedstawiona przez szefową Komisji jest dla Polski niemożliwa.
Jak będzie wyglądała energetyka jądrowa? Widzimy cele, ale też pieniądze w budżecie.
KPEiK jest do 2030 z perspektywą do 2040 roku, a w 2036 roku ma zostać oddana do eksploatacji duża elektrownia jądrowa. W 2028 roku chcemy wylać pierwszy beton, w 2027 roku uzyskać pozwolenie na budowę.
Jakie będą wąskie gardła? Udzielanie pozwoleń? Będzie specustawa?
Widzimy ryzyka związane z procesem decyzyjnym, np. decyzji środowiskowych - jedna, w czasie rządów naszych poprzedników, została wydana rok później, niż planowano. Będziemy rozmawiali o wzmocnieniu tego procesu. Przy strategicznych inwestycjach proces wydawania zgód środowiskowych jest coraz dłuższy. Trwa zbyt długo ze względu na ograniczoną liczbę osób pracujących nad tematem.
Polska Agencja Atomistyki mówiła, że w 2026 roku musi dostać komplet dokumentów - 100 tysięcy stron - żeby mieć dwa lata na analizę. Będziecie gotowi?
Będziemy.
W 2036 roku prąd popłynie, nie ma ryzyka opóźnień? Możliwe są zmiany w prawie przyspieszające procedury?
Na ten moment ich nie przewidujemy. Na dzisiaj nie ma ryzyka, żeby harmonogramy nie były dopięte.
Kiedy przedstawicie mapę drogową dla SMR?
Do końca lata.
Jak ocenia pan szanse rozwoju SMR w Polsce?
Proces jest najbardziej zaawansowany w Kanadzie. Reaktor powinien być uruchomiony przed 2030 rokiem. Mamy różne projekty i sprawdzamy ich zaawansowanie. To nie tylko BWRX 300, ale m.in. technologia Rolls Royce'a. Chcemy poznać poziom współpracy pomiędzy polskimi firmami a podmiotami zagranicznymi, by wpisać je w potrzeby energetyczne Polski.
Odziedziczył pan kwestie górnicze. Jak będzie wyglądało tempo wygaszania wydobycia?
Mamy umowę społeczną realizowaną przez panią minister Czarnecką (Marzeną Czarnecką, minister przemysłu. Resort został zlikwidowany w ramach lipcowej rekonstrukcji - przyp. red) przewidującą, że wygaszenia górnictwa nastąpi do 2049 roku. W KPEiK pojawiają się wcześniejsze daty w scenariuszu WAM, natomiast jak mówiłem, to scenariusz WEM był z reguły w Polsce realizowalny. O umowie społecznej będziemy rozmawiali w kolejnych miesiącach. To nie tylko sama umowa, ale bezpieczeństwo energetyczne. Do momentu uruchomienia stabilnych bloków jądrowych Polska powinna korzystać z dostępnych mocy dyspozycyjnych. Radykalne odcięcie nie jest możliwe w tak krótkim czasie.
Czy reforma rządowego centrum energii nie zatrzymała się w pół kroku? OZE jest w resorcie klimatu, a pan ma węgiel, konwencjonalną energetykę, sieci. Czy to nie skazuje na konkurencję z drugim resortem?
A może na współpracę? Dyskusję o zmianie działów administracji możemy podjąć, ale ona jest przed nami. Jesteśmy skazani na współpracę, nie konkurencję. Mamy koncentrację – departamenty elektroenergetyki, ciepłownictwa, strategii i analiz, połączone z energetyką jądrową, górnictwem i pełnomocnikiem realizującym polityki.
Czy dojdzie do wymiany w zarządach podległych spółek – elektrownia jądrowa, PSE?
Nie rozmawiamy o tym. Procesy są realizowane zgodnie z harmonogramami, to będzie jedyna determinanta oceny władz. Będziemy analizować harmonogramy, ale nie rozmawiamy o personaliach.
Z koalicyjnych parytetów nie wynika, że PSL ma obsadzić te spółki?
Nie rozmawiamy o personaliach. A kto w zarządach spółek energetycznych jest z Polskiego Stronnictwa Ludowego?
Dopiero się organizujecie...
Nie, jesteśmy w koalicji od dwóch lat.
Jak będzie wyglądała współpraca z pełnomocnikiem rządu ds. strategicznej infrastruktury energetycznej? Jest pod premierem, ale jednocześnie w pana resorcie...
Mam pewność, że nasza współpraca będzie podawana jako przykład w rządzie. Tak dotychczas, jak i jeszcze lepiej na przyszłość. Wspólnie też z resortem aktywów państwowych oraz resortem finansów i gospodarki.
A jeżeli chodzi o obsadę wiceministrów - będzie ich dwóch czy więcej?
Na razie jestem z wiceministrem Wrochną (Wojciechem Wrochną, wiceministrem przemysłu - przyp. red.). Przestrzeń działania w tym resorcie jest tak szeroka, że współpracownicy będą mieli ogrom zadań. To nie jest kwestia nawet samej liczby, tylko odpowiedniego poukładania zadań względem kompetencji.
Rozmawiali: Grzegorz Osiecki, Tomasz Żółciak, dziennikarze money.pl