Minister Żurek rusza z ustawami. Weto niemal pewne, ale rząd ma plan
Lekko skorygowana ustawa dotycząca tzw. neosędziów, a następnie ustawa reformująca KRS - to projekty, z którymi wyjdzie minister sprawiedliwości Waldemar Żurek. Oba najpewniej zostaną zawetowane, ale w koalicji doskonale o tym wiedzą i przekonują, że to część większego planu.
W czwartek resort sprawiedliwości ma pokazać założenia projektu "ustawy praworządnościowej", regulującej status tzw. neosędziów. Z naszych ustaleń wynika, że niewiele będzie się on różnił od wcześniejszych propozycji Adama Bodnara. - Dalej będzie podział na trzy grupy sędziów, choć odchodzimy od kolorów (wcześniej miała być grupa zielona, żółta i czerwona) - mówi rozmówca znający treść nowej propozycji.
Przy czym, jak dorzuca kolejny nasz informator związany z resortem sprawiedliwości, stosunkowo największe zmiany mają dotyczyć grupy zielonej. - Te osoby, dopiero wchodzące do zawodu sędziowskiego, będą miały zalegalizowany swój status ex lege, czyli na mocy ustawy, z automatu - podkreśla rozmówca.
"Absolutnie poza prawem". Ostra krytyka Żurka z kancelarii Nawrockiego
Trzy grupy, ale już bez kolorów
Grupa nazywana za czasów ministra Bodnara zieloną to początkujący sędziowie, którzy są absolwentami Krajowej Szkoły Sądownictwa i Prokuratury (KSIP) i nie mieli innej drogi wejścia do zawodu. Propozycja Adama Bodnara zakładała, że status sędziowski tych osób (wg stanu na kwiecień 2025 roku to około 900 osób) zostanie zalegalizowany, ale indywidualnymi decyzjami zreformowanej Krajowej Rady Sądownictwa. Chodziło o to, by "zieloni" sędziowie nie zostali z certyfikatem od organu, który utracił "konstytucyjną tożsamość" (obecna, nieuznawana KRS). Teraz miałoby się to stać niejako hurtem, na mocy samej ustawy.
Grupa żółta (ok. 1200 osób) to sędziowie, którzy awansowali po ocenie przez obecną KRS. Mieliby być cofnięci na poprzednie stanowiska, z delegacją ustawową na dwa lata na obecnym stanowisku, by nie sparaliżować sądów, w których dziś pracują.
Grupa czerwona to osoby, które doszły do zawodu sędziowskiego z innych zawodów poprzez niekonstytucyjną KRS - to około 350 osób w sądownictwie powszechnym, 51 w Sądzie Najwyższym i około 30 w sądownictwie administracyjnym. - Oni wrócą do swoich poprzednich zawodów, o ile tamte korporacje ich przyjmą albo będą mogły zostać referendarzami. Oni również są wpisywani do konkursów ex lege, jeśli nie zrezygnują z tej możliwości - zapowiadał w rozmowie z money.pl Dariusz Mazur, wiceminister sprawiedliwości.
Projekt, a właściwie jego założenia, ma być zaprezentowany w czwartek. Kolejnym krokiem ma być projekt ustawy reformujący KRS. Wciąż natomiast trwają rozważania, czy rządzący wyjdą jeszcze z ustawą o Trybunale Konstytucyjnym (poprzednie podejście zakładało zmianę sposobu wyboru sędziów TK - na mechanizm zakładający w pierwszym kroku wspólny wybór z udziałem opozycji, a dopiero w drugim kroku większością bez uwzględnienia zdania opozycji).
Pałac powie "nie"
To pomysły, które nie mają co liczyć na poparcie ani PiS, ani prezydenta.
- Sędziowie nie dzielą się na żadne grupy, są jedną kategorią. To stwierdziła nawet Komisja Wenecka. Nie ma neosędziów czy paleosędziów są tylko sędziowie, którzy przeszli przez procedurę odbierając na koniec nominację od prezydenta. Nie znam szczegółów tej propozycji, ale nie spodziewam się niczego zgodnego z prawem - mówi Michał Wójcik, poseł PiS były wiceminister sprawiedliwości. Dlatego wątpliwe, by ustawa weszła w życie.
Karol Nawrocki albo ją zawetuje, albo odeśle do Trybunału Konstytucyjnego. Tak wynika zarówno z jego wypowiedzi dotyczących obrony zarówno statusu sędziów, jak i prerogatywy głowy państwa do powołań sędziowskich. I te zastrzeżenia dotyczą zarówno ustawy o statusie sędziów, jaki i zapewne kolejnych projektów o KRS czy TK.
Ale to nie zraża ministra Żurka. Jest to scenariusz brany pod uwagę od początku. Jego celem jest pokazanie, że koalicja próbowała reformować sądownictwo na drodze ustawowej, ale napotkała hamulec ze strony prezydenta.
W takim przypadku wdrażane mają być inne działania. W szczególności chodzi o wskazanie sędziów do KRS czy nowych sędziów do TK bez zmiany ustaw, które wprowadził PiS.
KRS jest kluczową instytucją jeśli chodzi nominacje sędziowskie, które potem zatwierdza prezydent. Jeszcze Adam Bodnar, jako minister sprawiedliwości kwestionujący status obecnej KRS, przestał wysyłać wnioski do KRS w sprawie sędziów.
Teraz jego następca czeka na koniec kadencji obecnej Rady, co ma nastąpić w przyszłym roku w maju. Wymiana składu ma umożliwić odblokowanie wysyłania wniosków. Scenariusz na nową KRS bez zmian ustawy przewiduje, że środowisko sędziowskie zorganizowałoby wewnętrzne wybory i wskazało kandydatów, a Sejm większością głosów koalicji zatwierdziłby tylko ten wybór. Zdaniem zwolenników tego pomysłu to usunie ewentualne wątpliwości dotyczące powołania.
Pałac Prezydencki dodatkowo usztywnił się wobec pomysłów Żurka także z powodu jego ostatniego rozporządzenia, przewidującego, że zamiast losowania całych trzyosobowych składów sędziowskich w sądach powszechnych (przy pomocy Systemu Losowego Przydziału Sędziów, wdrożonego przez Zbigniewa Ziobrę i budzącego kontrowersje), losowani będą tylko referenci. Pozostała dwójka ma być wyznaczona przez przewodniczącego wydziału danego sądu.
Zmiany te są krytykowane przede wszystkim przez opozycję, ale nie tylko, bo o sprawie krytycznie wypowiedział się np. szef Naczelnej Rady Adwokackiej Przemysław Rosati. - Nie można inaczej ukształtować składu sądu niż poprzez dobór losowy - stwierdził w rozmowie z wyborcza.pl.
Także Rzecznik Praw Obywatelskich Marcin Wiącek w rozmowie z "Rzeczpospolitą" mówi, że takie zmiany powinny zostać uregulowane w ustawie. Jeszcze bardziej krytyczny jest nasz rozmówca z Pałacu Prezydenta. - Rozporządzenie Żurka jest wprost niezgodne z ustawą o sądach powszechnych, które mówi, że cała trójka ma być losowana. Jeśli losowany będzie tylko jeden, a pozostali będą dobierani, to będzie to źle obsadzony skład. A to spowoduje, że będziemy przegrywać kolejne sprawy przed takim TSUE czy ETPCz - przestrzega.
Nasz rozmówca z Ministerstwa Sprawiedliwości przekonuje jednak, że rozporządzenie jest zgodne z ustawą, a minister Żurek miał ustawową możliwość wydania takiego aktu prawnego.
Tomasz Żółciak i Grzegorz Osiecki, dziennikarze money.pl