Żurek sięgnie do portfeli neosędziów. Stawką 50 mln zł
Specjalny zespół prokuratorów, mający eliminować neosędziów ze składów orzekających w Sądzie Najwyższym i Naczelnym Sądzie Administracyjnym, właśnie zaczął pracę. Celem jest m.in. uchronienie państwa przed wypłatą odszkodowań. A tych szykuje się sporo. Ich wartość może sięgać 50 mln zł - szacuje resort sprawiedliwości. Kwoty te rząd zamierza odzyskać prosto z kieszeni neosędziów.
Przed Europejskim Trybunałem Praw Człowieka (ETPCz) toczy się jeszcze około 1000 spraw, w których państwu grozi wypłata odszkodowań wskutek oceny, że skład sędziowski w Polsce był nieprawidłowo obsadzony.
O tym, że będą wszczynane powództwa regresowe (dochodzenie należności na rzecz innych osób - red.) wobec nieprawidłowo umocowanych sędziów, którzy generują "milionowe odszkodowania", Waldemar Żurek mówił jeszcze w sierpniu. Teraz Ministerstwo Sprawiedliwości wykonuje kolejne kroki.
Jak słyszymy, pierwszym efektem działań specjalnego, czteroosobowego zespołu prokuratorów powołanych przez Waldemara Żurka jest pisemne "wezwanie do zaprzestania naruszania prawa", skierowane do Izby Kontroli Nadzwyczajnej i Spraw Publicznych Sądu Najwyższego oraz do "osób wykonujących obowiązki sędziowskie w Sądzie Najwyższym w wyniku wadliwej procedury nominacyjnej przeprowadzonej z udziałem Krajowej Rady Sądownictwa, ukształtowanej z naruszeniem norm konstytucyjnych".
Francuski milioner ostrzega Polaków. "Nie polecam"
Jednocześnie w piśmie tym prokuratorzy - w imieniu Waldemara Żurka - przypominają o "możliwości dochodzenia przez państwo polskie zwrotu kwot wypłaconych tytułem zadośćuczynienia od osób, których działania doprowadziły do ich zasądzenia i wypłaty".
Milionowe odszkodowania. Widzieliśmy listę
Z naszych informacji wynika, że Waldemar Żurek rozmawiał o kwestii wszczynania postępowań regresowych wobec neosędziów z szefem Prokuratorii Mariuszem Haładyjem (który teraz został prezesem Najwyższej Izby Kontroli, o jego następcy w Prokuratorii na razie nie słychać).
Resort kierowany przez Żurka dokonał też kwerendy spraw przed ETPCz, w których pojawił się problem źle obsadzonych składów orzekających, w związku z czym zasądzone zostały zadośćuczynienia. W sumie doliczono się 91 przegranych z tego powodu spraw, a ich efekt to niemal 4,8 mln zł odszkodowań, które musi pokryć Skarb Państwa - a więc wszyscy podatnicy.
Money.pl zapoznał się z tą listą. Zdecydowana większość zasądzonych odszkodowań to kwoty 10 tys. euro. Bywały też mniejsze kwoty, jak 5 tys. euro w jednej sprawie (Burchard i Szymczak przeciwko Polsce, skarga nr 1470/22 i 20920/22), jak i dużo większe.
Największe zadośćuczynienie wyniosło 30 tys. euro i dotyczyło dwóch przypadków - sprawy Igora Tulei (nr 21181/19 - zasądzona kwota 30 tys. euro tytułem zadośćuczynienia za szkodę niemajątkową oraz 6 tys. euro kosztów sądowych) oraz Lecha Wałęsy (nr 50849/21 - tu kwota 30 tys. euro obejmuje "słuszne zadośćuczynienie za naruszenie art. 6 ust. 1 Konwencji Praw Człowieka w odniesieniu do prawa do niezależnego i bezstronnego sądu ustanowionego ustawą, naruszenie art. 6 ust. 1 Konwencji w odniesieniu do zasady pewności prawa oraz naruszenie art. 8 Konwencji, mówiącego o prawie do poszanowania swojego życia prywatnego i rodzinnego, swojego mieszkania i swojej korespondencji").
Na tym jednak nie koniec, bo przed ETPCz na rozpatrzenie czeka jeszcze około tysiąca podobnych spraw, w których - zdaniem resortu sprawiedliwości - może się uwidocznić podobny problem. Według resortu oznacza to groźbę wypłat "kolejnych setek milionów z kieszeni podatnika". Pytanie jednak, czy nie jest to szacunek przestrzelony, bo nasz rozmówca z resortu podaje mniej pesymistyczne wyliczenia, bazując na dotychczasowej kwerendzie 91 spraw przed ETPCz.
Rachunek jest prosty, skoro niecałych 100 spraw to około 5 mln zł, to 1000 spraw może wygenerować ok. 50 mln zł, aczkolwiek to bardzo szacunkowo - mówi rozmówca z Ministerstwa Sprawiedliwości.
Otwartą kwestią jest także to, jakie skutki przyniesie środowe orzeczenie 7-osobowego składu Izby Pracy i Ubezpieczeń Społecznych SN, który przesądził o statusie Izby Kontroli Nadzwyczajnej i Spraw Publicznych. Dla rządzących znaczenie tego orzeczenia jest fundamentalne. - Wszystkie wyroki IKNiSP należy uznać za niebyłe - twierdzi wiceminister sprawiedliwości Dariusz Mazur we wpisie na portalu X.
Także w środę Rzecznik Praw Obywatelskich poinformował, że wnosi o wyłączenie niektórych sędziów SN w związku z niedawnym wyrokiem TSUE.
Istnieje wysokie ryzyko, że orzeczenie wydane z udziałem tych sędziów zostanie w przyszłości - na podstawie wyroku TSUE z 4 września 2025 r. - uznane za niebyłe - pisze RPO we wnioskach do Sądu Najwyższego, które dotychczas zostały złożone w 10 sprawach.
Wątpliwości w Sądzie Najwyższym
W Sądzie Najwyższym słyszymy głosy niedowierzania, gdy pytamy, czy rzeczywiście da się wyegzekwować kwoty po kilka-kilkadziesiąt tysięcy euro od poszczególnych neosędziów.
Jeden z takich sędziów, Aleksander Stępkowski z SN, na wstępie zauważa, że kwoty zadośćuczynień, o których mowa w kontekście ETPCz, wynikają z jednostronnej deklaracji rządu o uznaniu naruszenia Konwencji. - Zatem to decyzja rządu leży u podstaw wypłacenia ewentualnych odszkodowań. Wykonanie wyroków ETPCz na gruncie Konwencji odbywa się na podstawie negocjacji między Komitetem Ministrów RE a rządem. Wyroki te nie są zatem bezpośrednio skuteczne na gruncie krajowego porządku prawnego - przekonuje sędzia.
Jak dodaje Stępkowski, "aby minister Żurek mógł zrealizować swoje marzenia", potrzebowałby odpowiedniej podstawy prawnej. - Nie stanowi jej art. 441 k.c., bo orzekanie na podstawie prawa przez sądy nie jest czynem niedozwolonym. Również ustawowa definicja "funkcjonariusza publicznego", który mógłby ponosić odpowiedzialność majątkową za rażące naruszenie prawa na podstawie ustawy z 2011 r. nie obejmuje sędziów, choć ministra objąć raczej już może. Dodam od razu, że ETPCz w decyzji z 1 kwietnia tego roku wyraźnie stwierdził, że kontrowersje dotyczące powołań sędziowskich po 2018 r. nie mają wpływu na status tych osób jako sędziów - wskazuje Aleksander Stępkowski.
Jego zdaniem minister Żurek musiałby najpierw uchwalić stosowną ustawę, by móc myśleć regresach.
PiS: a co z prokuratorami?
Podobnie krytycznie działania Żurka ocenia opozycja. - Generalnie jakaś odpowiedzialność majątkowa sędziów czy prokuratorów to nie jest coś z góry złego, tylko że jeżeli źródłem regresu miało być to, że sąd był nienależycie obsadzony, to tego typu sytuacji w sądach jest więcej - przekonuje Paweł Jabłoński z PiS.
- Na przykład teraz jest taka sytuacja w Sądzie Okręgowym w Warszawie, że prezesem sądu jest pani sędzia, której już minął stan spoczynku. Ona nie udała się do KRS z wnioskiem o przedłużenie, dalej orzeka na podstawie jakiejś opinii jeszcze z czasów Bodnara. I też już są stwierdzenia nieważności postępowania. Więc jeżeli w każdej sprawie, gdzie będzie stwierdzona nieważność, konieczne będzie przeprowadzenie ponownego postępowania i będzie regres do sędziego, to jest to otwarcie w ogóle zupełnie nowego mechanizmu. Bo nagle się okaże, że w zasadzie każdy sędzia gdzieś przypadkowo przekroczy delegację, ktoś gdzieś źle wskaże i może ponosić odpowiedzialność - przestrzega polityk PiS.
Zdaniem Jabłońskiego podejście Żurka może obrócić się przeciwko niemu. - Pytanie: co z prokuratorami? Przecież mamy uchwałę Sądu Najwyższego stwierdzającą, że (prokurator Dariusz - red.) Barski nie został prawidłowo odwołany, a więc (prokurator krajowy Dariusz - red.) Korneluk i ludzie Korneluka pełnią funkcję też nielegalnie. Czy w takim razie prokuratorzy, którym będą uchylane sprawy z uwagi na brak skargi uprawnionego oskarżyciela, też będą ponosić odpowiedzialność regresową? - pyta polityk PiS.
Tomasz Żółciak i Grzegorz Osiecki, dziennikarze money.pl