Trwa ładowanie...
Zaloguj
Notowania
Przejdź na
Krzysztof Księżopolski
|

Na wysokich cenach energii elektrycznej możemy zyskać wszyscy

14
Podziel się:

Wysokie ceny energii zachęcają do oszczędzania. Jeśli więc podwyżki cen energii elektrycznej miałyby wzmocnić możliwości finansowania rozwoju OZE, to taki model powinien zostać przez społeczeństwo zaakceptowany, a przez polityków promowany i tłumaczony - pisze w raporcie przygotowanym przez money.pl

Na wysokich cenach energii elektrycznej możemy zyskać wszyscy
(Fotolia)

Na terenie Unii Europejskiej ceny energii elektrycznej są funkcją wielu czynników takich jak ceny surowców energetycznych w szczególności gazu, cen węgla, efektywności energetycznej gospodarki i sektora elektroenergetycznego, polityki klimatycznej oraz rynku energii elektrycznej. Ten ostatni czynnik był do niedawna mocno akcentowany w mediach, gdzie twierdzono, iż 30 proc., a nawet 80 proc. wzrosty cen mają swoje uzasadnienie we wzroście cen uprawnień do emisji z 7,5 euro w listopadzie 2017 roku do okolic 20 euro pod koniec listopada 2018 roku, czyli o prawie 160 proc. oraz wzrostu cen węgla.

O tym ryzyku dla sektora elektroenergetycznego wzrostu cen uprawnień do emisji było wiadomo od dawna pojawiały się też publikacje naukowe wskazujący na szerszy kontekst tego zagadnienia . Jednak wiara w polityczne możliwości przeciwdziałania i ochrony rynku wewnętrznego przez rząd przeważały nad racjonalnymi działaniami, które można było podjąć znacznie wcześniej. Można usprawiedliwiać wielkie firmy energetyczne kontrolowane przez Skarb Państwa, iż nie podejmowały inwestycji z powodu braku polityki energetycznej, a więc braku stabilnego planu jak ma wyglądać produkcja energii elektrycznej w Polsce w najbliższych dekadach.

O konieczności zbudowania konsensusu politycznego wokół energetyki szczególnie mocno mówiono w latach 2014-2016 w ramach projektu badawczego Bezpieczeństwo Energetyczne i Polityka Klimatyczna http://bepk.oapuw.pl realizowanym przez OAP UW. Mimo wizyt wielu polityków z praktycznie wszystkich opcji politycznych wysiłki te zakończyły się niepowodzeniem. Tak więc politycy wybrali opcję zapewnień, iż ceny się nie zmienią, iż ceny kontrolują, a przyszłość, jeśli nie jest świetlana to przynajmniej kontrolowalna. Tak oczywiście nie jest. Można to osiągnąć za cenę gigantycznych wydatków z budżetu państwa.

Obecnie jesteśmy świadkami kolejnego zaklinania rzeczywistości, iż gospodarstwa domowe oraz odbiorcy wrażliwi nie odczują podwyżki cen. Taka polityka wynika, z tego, iż polityka energetyczna stała się zakładnikiem polityków niezdolnych do otwartego stwierdzenia, iż do póki będziemy importować ropę naftową, gaz, węgiel to wpływ na ceny energii nawet najlepszego rządu są ograniczone. Rozwiązaniem tego problemu zależności importowej od surowców energetycznych jest podjęcie wysiłku transformacji energetycznej i zmniejszanie zależności importowej poprzez rozwój OZE oraz poprawę efektywności energetycznej. Konstatacja, iż w lecie potrzebujemy 3000 do 4000 MW fotowoltaiki co poprawi bezpieczeństwo energetyczne zajęła 3 lata podobnie jak stwierdzenie, iż wiatraki na morzu są jednym z najlepszych rozwiązań, które mamy obecnie.

Pewnie na kwestie zastosowania biogazu, małej retencji poczekamy jeszcze kilka lat. Analizy w tym zakresie są publicznie dostępne choćby w pierwszej książce z 2013 roku na temat OZE w Polsce w perspektywie bezpieczeństwa, polityki i administracji . Oczywiście ta spóźniona percepcja szans powoduje, iż w czasie koszty ponoszone przez odbiorców energii będą coraz wyższe. Koncentracja debaty na kwestiach węgla oznacza, iż walczymy o coś czego na Śląsku jest mało, koszty wydobycia są wysokie a straty w eksplantacji złóż wynoszą nawet 70 pro.c% jak podaje Najwyższa Izba Kontroli, a średni wiek elektrowni węglowych wynosi 40 lat, co oznacza, iż są one zdekapitalizowane i już dawno zamortyzowane.

Może warto postawić inne cele, a mianowicie jak zapewnić bezpieczeństwo energetyczne w oparciu o własne zasoby i zmniejszyć lukę technologiczną w energetyczne między Polską, a "starą Unią Europejską"? Nie oznacza to likwidacji węgla w miksie energetycznym z dnia na dzień i nie jest zdradą interesów bezpieczeństwa ekonomicznego i energetycznego Polski. Przeciwnie jest pragmatycznym działaniem realnym z celami do osiągnięcia i długoterminowo wzmacniającym Polskę.

Bo czy w naszym interesie nie jest pozbawienie Rosji znaczenia jako eksportera ropy naftowej, gazu i węgla do Unii Europejskiej? Łącznie wartość importu ropy i gazu do Unii Europejskiej wyniosła 277 mld euro w 2017 roku około 40% tej kwoty zasiliło agresywną politykę Rosji. Rosji, która wspiera reżym Syryjski stosujący broń chemiczną w stosunku do swoich obywateli, która mimo gwarancji terytorialnych zajęła Krym i wspiera separatystów na Ukrainie, Rosją, która wpływa na demokratyczne wybory w państwach strefy euroatlantyckiej.

Energetyczny rozbiór Polski

Przedstawiony kilka tygodni temu przez Komisję Europejską plan Unii Europejskiej obojętnej dla klimatu do 2050 roku jeśli zostanie wdrożony w kwietniu 2019 roku będzie on dyskutowany oznacza, iż Polska znajdzie się pod silną presją finansową i ekonomiczną, aby zerwać z obecnym modelem energetyki opartej na węglu. Celem wbrew panującej powszechnie opinii nie jest tylko przeciwdziałanie zmianom klimatu, które będą miały bardzo negatywny wpływ na stabilność międzynarodową i gospodarkę światową, ale ma również ograniczenia importu surowców energetycznych takich jak ropa naftowa i gaz do Unii Europejskiej oraz poprawę konkurencyjności gospodarki europejskiej. Państwa takie jak Polska stają przed tymi samymi wyzwaniami, co reszta państw Unii Europejskiej wymaga strategii modernizacji sektora energetycznego, którego koszty poniosą konsumenci energii.

Tak więc zapowiadany wzrost cen energii elektrycznej w naszym kraju nie jest czymś wyjątkowym, a wpisuję się tendencję europejską. Możemy oczywiście dalej kontestować Unię, czego efektem będzie sytuacja, w której polskie firmy energetyczne będą produkować drogi prąd z importowanego węgla z Rosji (44 proc. importu do UE pochodzi z tego kraju), USA lub Australii, którego ceny będą rekompensowane z budżetu państwa, do czasu kiedy integracji rynku energii elektrycznej spowoduje, iż nadprodukcja energii elektrycznej w Niemczech zaleje rynek Polski. Tak więc dokona się to o czym przestrzegano „Energetyczny rozbiór Polski”.

Drugim rozbierającym będzie Białoruś z najtańszą elektrownią atomową na świecie zlokalizowaną 60 km od Wilna. Obecnie wskazuje na to różnica w cenach na rynku hurtowym energii elektrycznej między Polską (49,4 euro/MWh), a Niemcami (36,0 euro/MWh) oraz wzrastająca od lat nadprodukcja energii elektrycznej w Niemczech (patrz wykres1). W takim wypadku wszystko co zrobimy płacąc wyższe ceny za energie elektryczną rekompensując je z budżetu państwa skończy się tragicznie dla sektora elektroenergetycznego, bezpieczeństwa energetycznego Polski i naszych pozostałych oszczędności (OFE), które były lokowane w firmy energetyczne.

Oczywiście element gry politycznej, przetargu w Unii Europejskiej, wyboru strategii bezpieczeństwa energetycznego i ekonomicznego właściwie rozpoczynają myślenie o tym co można zrobić. Niewątpliwie, należy skonsolidować sektor elektroenergetyczny poprzez połączenie 4 czempionów w dwa w których będą aktywa węglowe, a w drugim te z OZE. Do tej pory nie rozumiem w jak niewielkim stopniu firmy energetyczne mające te same problemy inwestują w różne badania rozwojowe. Czy stać nas na taką rozrzutność, chyba jednak nie. Specjalizacja w tym zakresie wytwórczości jest konieczna. Istotnym elementem jest poszukiwanie oszczędności np. poprzez zmianę struktury zatrudnienia, ponieważ wskaźniki pokazują zbyt duży poziom zatrudnienia w sektorze w stosunku do ekonomicznych efektów.

Czy Polska powinna gwarantować obywatelom niskie ceny energii elektrycznej?

Zdecydowanie, nie. Do niedawna były one usprawiedliwione wysoką pomocą publiczną dla węgla, co budowało nasze oczekiwania, iż w zamian państwo powinno gwarantować niskie ceny energii. Wysokie ceny energii zachęcają do oszczędzania i zwracają uwagę obywateli jak żyją. Istotnym problemem jest to, iż powinniśmy unikać skokowych podwyżek cen, ponieważ uniemożliwia to dostosowanie się do zmieniających się warunków. Zapowiedź rocznych dotacji, czyli 2019 roku, roku wyborów do Parlamentu Europejskiego oraz do Sejmu i Senatu RP może spowodować, iż po 2019 nastąpi skokowy wzrost cen, który będzie trudny do udźwignięcia.

Jednocześnie zobowiązanie przedsiębiorstw energetycznych do wpłaty na fundusz 1 mld złotych przy koniecznych inwestycjach i słabej ich sytuacji finansowej jest zabójcze. Również trzeba przypomnieć, iż pomoc społeczna w Polsce działa i najbiedniejsi mogą za pomocą takiego mechanizmu dostawać wsparcie przeciwdziałające ich wykluczeniu energetycznemu. Patrząc na średni wzrost dochodów w ostatnich 3 latach rządów PiS gospodarstw domowych na wsi i w miastach zapowiadana podwyżka cen prądu nie będzie dla nich szczególnie odczuwalna.

Z danych GUS przeciętny poziom miesięcznego dochodu w gospodarstwie domowym na jedną osobę wzrósł z 1386 złotych w 2015 roku do 1598 złotych w 2017 roku, a udział wydatków w dochodzie rozporządzalnym spadł w analogicznym czasie z 78,7 proc. do 73,6 proc. dochodów. Tak więc z punktu widzenia gospodarstw domowych wzrost cen energii elektrycznej nawet o 30 proc. (realnie rachunek wzrośnie o znacznie mniej) nie oznacza dramatycznego pogorszenia ich sytuacji materialnej.

Akceptacja takich podwyżek, a nawet większych możliwa byłaby do uzyskania w sytuacji, kiedy obywatele widzieliby w nich element poprawiający ich jakość życia i osiągnięcia strategicznych celów państwa, czyli zmniejszenia zależności energetycznej od tradycyjnych źródeł energii – ropy, gazu i węgla. Taki model rozwoju kraju opartego na OZE oznacza zmniejszanie uzależnienia od niestabilnych cen na surowce energetyczne i ich wpływu na gospodarkę. Charakterystyka OZE oznacza duże inwestycje na początku, a następnie bardzo niskie koszty generacji „surowiec” wiatr, słońce i woda jest za darmo.

Jeśli więc podwyżki cen energii elektrycznej miałyby wzmocnić możliwości finansowania rozwoju OZE to taki model powinien zostać przez społeczeństwo zaakceptowany, a przez polityków promowany i tłumaczony. Reasumując celem rządu nie powinno być rekompensowanie komuś, czegoś, lecz takie kształtowanie polityki, aby zmniejszać prawdopodobieństwo takich sytuacji. Gwarantowanie cen jest pułapką, w która wpadają kolejne ekipy polityków, czego konsekwencje odczuwamy i będziemy odczuwać, a wynika z braku konsensusu politycznego.

Co możemy zrobić jako konsumenci?

Sumując jako konsumenci musimy przyzwyczaić się do wzrostu cen energii elektrycznej zapewnienia polityków są zdecydowanie na wyrost i jako obywatele powinniśmy zdjąć z nich to oczekiwanie. Jednocześnie musimy mieć świadomość alternatyw w kształtowaniu sposobów pozyskiwania energii. Możemy ograniczać konsumpcję energii poprzez stosowanie urządzenia energooszczędne, zakładać spółdzielnie energetyczne, a samorządy mają możliwość zakładania klastrów energii.

Od nas, obywateli zależy, czy osiągniemy konsensus polityczny w zakresie polityki energetycznej, czy zmniejszymy nasze nierealne oczekiwania względem polityków, czy duże firmy energetyczne złapią drugi oddech i podejmą technologiczne wyzwanie. Więc nie narzekajmy tylko weźmy się do roboty, bowiem tylko wspólnota oparta na prawdzie i działaniu może przezwyciężać globalne wyzwania. Może jest tak, iż na koniec dnia dzięki wzrostowi cen zyskamy wszyscy.

najważniejsze
gospodarka polska
energia
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
KOMENTARZE
(14)
Zzzz
5 lata temu
Niemcy wyłączyli jądrowki i energii mają full.... jak to zrobili? Na co drugim domu są solary!!! A PiS 3 lata temu solarowy program zlikwidował
Balcerek ekon...
5 lata temu
Więcej zapłacę czyli zyskam.
Gość
5 lata temu
Pamietam takie hasło u schyłku PRL u „oszczędzają bogaci i nam się opłaci”. ...
Pawel
5 lata temu
Im drożej tym lepiej:)to ja poproszę paliwo po 10zł za litr przestanę jeździć samochodem pospaceruje będę zdrowszy
Michał.
5 lata temu
Aby mieć OZE potrzeba mieć taką samą moc w zapasie. Węgiel czy atom nie ma modulowanej mocy i się do tego nie nadaje. Do tego służą elektrownie gazowe. Nie po to Niemcy z Putinem kładli drogą rurę pod Bałtykiem aby teraz nie mieć na gaz zbytu. Wiatraki w Niemczech też trzeba zrecyclingować bo kończą się dotacje a na wolnym rynku się nie opłacają że sprawnością poniżej 20%. Można było opchnąć Polakom,. ale ci chcą budować na morzu a pech Niemcy nie mają takiej technologii.