Nastolatka zbierała na wycieczkę szkolną. Do akcji wkroczył sanepid w asyście policji
16-letnia Marysia, mieszkanka Lubna w woj. zachodniopomorskim, chciała zarobić na wycieczkę szkolną. Postanowiła sprzedawać wiśnie z sadu dziadka. Jej plan nie powiódł się jednak, ponieważ działalność została przerwana przez kontrolę Inspekcji Sanitarnej - informuje "Gazeta Wałecka".
Jak podaje gazeta, Marysia sprzedawała wiśnie na parkingu przed sklepem spożywczym swojego dziadka. Każdego ranka zbierała owoce, pakowała je do czystych skrzynek, a klientom wkładała do plastikowych woreczków za pomocą jednorazowych rękawiczek. W ten sposób sprzedała kilkanaście kilogramów owoców.
Trzeciego dnia na stoisku Marysi pojawiły się dwie urzędniczki Inspekcji Sanitarnej z Wałcza w towarzystwie kierowcy i policyjnego patrolu.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Skutki obniżki stóp procentowych. "Dojście do celu w 2025 r. może się nie wydarzyć"
Kontrola sanepidu i mandat za nielegalną sprzedaż
Na miejsce od razu przyjechali rodzice dziewczyny. – Urzędniczkom bardzo zależało na tym, żeby ukarać nasze dziecko. Kontrola trwała ponad 2 godziny. Urzędniczki dzwoniły w różne miejsca, radziły się chyba bardziej doświadczonych kolegów, szukały paragrafów. I je znalazły. Nałożyły na mojego męża, który zdecydował się reprezentować dziecko, mandat w wysokości 100 zł. Mąż mandatu nie przyjął. I nie chodziło nam o pieniądze, tylko o zasady – relacjonuje mama Marysi, Ewa w rozmowie z "Gazeta Wałecką".
Urzędnicy zarzucili ojcu Marysi, że zatrudniona przez niego córka nie posiadała orzeczenia lekarskiego do celów sanitarno-epidemiologicznych. Rodzice od razu napisali odwołanie, że córka nie została przez ojca zatrudniona, a jedynie sprzedawała wiśnie z sadu dziadka. W związku z tym nie obowiązywały ją przepisy dotyczące zatrudnienia w handlu żywnością. Dodatkowo dołączyli do odwołania zgodę na sprzedaż wiśni przez córkę.
Odwołanie zostało odrzucone
Powiatowy Inspektor Sanitarny jednak nie uwzględnił odwołania rodziców Marysi. – Przygoda z pierwszą pracą tylko utwierdziła ją w przekonaniu, że lepiej się nie wychylać, nie starać, że łatwiej jest brać pieniądze od rodziców. Była to dla niej praktyczna lekcja przedsiębiorczości – ubolewa pani Ewa w rozmowie z "Gazetą Wałecką".