Trwa ładowanie...
Zaloguj
Notowania
Przejdź na
Paweł Gospodarczyk
Paweł Gospodarczyk
|
aktualizacja

Nie odpuszczą aż do stycznia. Rolnicy: minister wie, że to koniec

Podziel się:

Rolnicy do spółki z przewoźnikami blokują granicę z Ukrainą. Akcja przybiera na sile. Manifestujący chcą pilnego uregulowania kwestii przepływu towarów z Ukrainy, ale władza, jak mówią, pozostaje głucha na ich apele. Minister rolnictwa przyznaje, że nie zamierza udawać się do Medyki w najbliższym czasie.

Nie odpuszczą aż do stycznia. Rolnicy: minister wie, że to koniec
Rolnicy z inicjatywy "Oszukana wieś" protestują przed przejściem granicznym w Medyce (PAP, Darek Delmanowicz)

Rolnicy z inicjatywy "Oszukana wieś" z Podkarpacia rozpoczęli w czwartek rano protest przed przejściem granicznym w Medyce. Domagają się m.in. dopłat do kukurydzy oraz niższego podatku rolniczego.

Protest na granicy. Rolnicy dołączają do kierowców

Nad ranem rozciągnęli na przygranicznym przejściu taśmę, zapowiadając, że nie będą blokować przejazdów wyłącznie samochodom osobowym, autokarom oraz ciężarówkom z pomocą humanitarną i sprzętem wojskowym.

Mają również przepuszczać co godzinę dwa TIR-y, które czekają przed przejściem. Jak mówią, akcja będzie trwać trzy dni, od godz. 9 do 20. Z kolei od najbliższego poniedziałku, 27 listopada, do 3 stycznia 2024 r. protest ma być prowadzony przez całą dobę.

Rolnicy dołączyli tym samym do trwającego od kilkunastu dni protestu przewoźników na polsko-ukraińskiej granicy, którzy blokują przejścia graniczne m.in. w Korczowej oraz Dorohusku i Hrebennem w województwie lubelskim.

Kierowcy chcą m.in. wprowadzenia zezwoleń komercyjnych dla firm ukraińskich na przewóz rzeczy, z wyłączeniem pomocy humanitarnej i zaopatrzenia dla wojska ukraińskiego oraz zawieszenia licencji dla firm, które powstały po wybuchu wojny na Ukrainie i przeprowadzenie ich kontroli. Jest też postulat dotyczący likwidacji tzw. elektronicznej kolejki po stronie ukraińskiej.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

Zobacz także: Protest przewoźników. Bosak nie gryzł się w język na granicy. "To jest absurd"

W akcji "Oszukanej Wsi" w Medyce bierze udział kilkanaście osób, protestujących w trybie rotacyjnym.

Będziemy się zmieniać, działamy w trybie rotacyjnym. Chcemy, żeby każdy chętny uczestniczył w proteście, ale żeby jednocześnie nie zaniedbał prac polowych. Na gospodarstwach trwa gorący okres - tłumaczy w rozmowie z money.pl obecny na granicy Roman Kondrów z "Oszukanej Wsi". Jak dodaje, na frekwencję rzędu ponad 100 osób być może przyjdzie czas.

Apel bez odpowiedzi

- Na razie ostrzegamy. Chcemy uświadomić rządzącym, że popełniają błąd, nie wsłuchując się w nasze głosy. Petycja złożona przez nas u pani wojewody pozostaje bez odpowiedzi - mówi Kondrów. - Może doczekamy się reakcji, kiedy kolejka ciężarówek przedłuży się do Rzeszowa, może wtedy władze się opamiętają? - pyta przekornie rolnik.

Problem w tym, że na najwyższym stanowisku w Urzędzie Wojewódzkim w Rzeszowie od trzech tygodni panuje wakat. Wojewoda Ewa Leniart złożyła rezygnację w związku z jej wyborem do Sejmu. Zgodnie z przepisami obowiązki wojewody sprawuje I wicewojewoda Jolanta Sawicka.

Byliśmy naciskani przez władze lokalne, chciano nas przystopować, ale rolnicy się zmobilizowali i przyjechali. Chcą wspomagać polski transport, bo wiedzą, co stało się rolnictwem. Pytam zatem rządzących, która gałąź polskiej gospodarki zostanie wykończona jako trzecia? - słyszymy od Romana Kondrówa.

Rolnik liczy, że po 3 stycznia, na kiedy zaplanowany jest finał akcji, "do protestujących wyjdzie ktoś z nowego rządu".

Kołodziejczak: zostawili nam problem do rozwiązania

Do tej pory z uczestnikami manifestacji w Medyce rozmawiali dwaj posłowie: Krzysztof Bosak z Konfederacji i Michał Kołodziejczak z Platformy Obywatelskiej. Bosak nie szczędził gorzkich słów przedstawicielom Zjednoczonej Prawicy. - Zarówno przewoźnicy, jak i rolnicy zostali zdradzeni. Rząd wspierał przepisy unijne, niekorzystne dla tych branż. Wspierał bezwarunkowe wsparcie rynku rolnego dla produktów z Ukrainy - powiedział.

Z Michałem Kołodziejczakiem udało nam się porozmawiać w czwartek przed południem, kiedy był w drodze na polsko-ukraińską granicę.

Widzę, co się dzieje. Nowy rząd będzie musiał podjąć konkretną interwencję w tej sprawie, bo odchodząca władza skapitulowała. To jest problem, który zostawili nam do rozwiązania. PiS miał dojście do informacji, które wskazywały, jak duże są problemy, ile firm kupuje zboże z Ukrainy. Te miliardy dobiły polskie rolnictwo. Czkawka będzie nam się odbijać przez długi czas - stwierdził poseł PO.

Kołodziejczak przekonywał, że jest w bieżącym kontakcie z rolnikami na granicy. - Wiem, że grupa protestujących rozmawiała z przedstawicielami wojewody, ale zrozumieli, że nie będą mogli liczyć na żadną pomoc. Urząd powoli się pakuje - dodał.

Czekają na ruch rządu

Rolnicy nie kryją oburzenia opieszałością i biernością władz Ministerstwa Rolnictwa i Rozwoju Wsi (MRiRW). Szef resortu Robert Telus w odpowiedzi na pytanie money.pl o planowane działania na granicy przekazał, że nie wybiera się do Medyki w najbliższych dniach.

Nie chciał jednak udzielić szerszego komentarza. Zaznaczył, że niebawem ministerstwo wyda komunikat ws. raportu Najwyższej Izby Kontroli krytykującego działania władzy podczas kryzysu zbożowego. - Będzie to powiązane z tym, co dzieje się na granicy z Ukrainą - stwierdził.

- Minister milczy, nie było żadnej rozmowy. Jakiś czas temu rozmawiałem z nim za to w sprawie kredytu płynnościowego dla rolników. Dał mi do zrozumienia, że jego czas w rządzie dobiega końca - ujawnia Kondrów.

Decyzja o proteście zapadła w czasie przełomowych zmian w polskiej polityce, stąd pojawiające się głosy rolników, według których z rozpoczęciem akcji można było się wstrzymać.

- Telusowi jest już wszystko jedno. Nowego rządu wciąż nie ma, nie wiemy, kto będzie nowym ministrem (rolnictwa - przyp. red.) - mówi nam anonimowo jeden z producentów z województwa lubelskiego. Wśród działaczy rolniczych, w rozmowach o nowym szefie MRiRW, wymienia się nazwiska dwóch polityków Polskiego Stronnictwa Ludowego: Stefana Krajewskiego i Czesława Siekierskiego.

Chcemy, żeby rząd nas wspierał, ale sami musimy działać. Na każdym hektarze kukurydzy tracimy 2 tys. zł. Koszt upraw to 5,5 tys. zł, a zarabiamy 3,5 tys. zł. To efekt zeszłorocznego zalewu taniej kukurydzy z Ukrainy. Do tego od przyszłego roku wzrośnie o 21 proc. podatek rolny - zaznacza Kondrów.

Na Podkarpaciu kolejka przed przejściem w Medyce wynosiła w czwartek ok. 34 km, a czas oczekiwania na przekroczenie granicy dla kierowców TIR-ów sięgał ok. 127 godzin. Przed przejściem w Korczowej na odprawę czeka ponad 1 tys. ciężarówek.

- Mamy budkę z ogrzewaniem, współpracujemy ze służbami porządkowymi, żeby wszystko odbywało się zgodnie z literą prawa i wcześniej ustalonymi regułami naszego protestu - podsumowuje Kondrów.

Paweł Gospodarczyk, dziennikarz money.pl

Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
money.pl