Trwa ładowanie...
Zaloguj
Notowania
Przejdź na
aktualizacja

O co chodzi w konflikcie wokół cyberbezpieczeństwa?

0
Podziel się:

Już ponad rok trwa światowy konflikt, który można nazwać awanturą o cyberbezpieczeństwo. Przedstawiciele Białego Domu oraz ambasady amerykańskie we wszystkich krajach nie ustają w wysiłkach, by zablokować dostawcom z Chin dostęp do rynku sieci transmisji danych. Na całym świecie, inżynierowie telekomunikacji i eksperci ds. bezpieczeństwa internetu traktują sprawy cyberbezpieczeństwa bardzo poważnie i nie bagatelizują amerykańskich apeli. Niewątpliwą zasługą Amerykanów jest to, że również europejscy eksperci zajęli się sprawą na poważnie.

O co chodzi w konflikcie wokół cyberbezpieczeństwa?
(Materiały prasowe)

Wyniki ich pracy są znane. Niekompetentnie budowana sieć może stać się narzędziem do szpiegowania, ale nie jest to problem sieci 5G, tylko problem bezpieczeństwa systemów i całej sieciowej zależnej od internetu. Problem został opisany. Obecny globalna sieć też jest niebezpieczna i dlatego stała się polem cyberwojny. W najbliższej przyszłości, wraz z upowszechnieniem się profesjonalnych (przemysłowych) usług sieci 5G, cyberbezpieczeństwo będzie decydować o bezpiecznym transporcie, produkcji, itp. Krótko mówiąc, przejąć kontrolę nad siecią kraju, z którym planuje się wojnę, to tak, jakby już tam mieć zainstalowaną bombę jądrową i armię dywersantów. Skala potencjalnego zagrożenia jest trudna do wyobrażenia. Tu Amerykanie mają całkowitą rację. Tylko tyle, że prawdopodobieństwo, iż rzetelnie sprawdzany i instalowany sprzęt (wg jasnych reguł i wymogów nakładanych na każdego producenta) może być źródłem zagrożenia – jest pomijalne. Gdyby ujawniono, że producent uległ naciskom służb i zainstalował elementy szpiegujące w seryjnie produkowanych urządzeniach telekomunikacyjnych, nie odzyskałby utraconego zaufania. Zatem szkody z takiego pomysłu z pewnością wielokrotnie przekroczyłyby jakiekolwiek korzyści. USA są niewątpliwie liderem technologii cyfrowych, a w swych kalkulacjach kierują się doświadczeniem z przeszłości. Cały świat lekceważył to zagrożenie, więc być może założyli, że tak będzie nadal. Czas pokaże, czy mają rację. Już niedługo przekonamy się, czy beztroska i naiwność będzie nadal powszechną praktyką na rynkach usług cyfrowych.

Wsłuchując się w narrację USA, można odnieść wrażenie, że od roku głównym celem polityki amerykańskiej jest ochrona wszystkich krajów przed ignorancją ich samych. Trzeba dużo dobrej woli, by w to uwierzyć. Do przełamania impasu potrzebna jest hipoteza, która tłumaczyłaby, o co Amerykanom naprawdę chodzi. Może warto przyjąć, że cel nadrzędny całej amerykańskiej polityki zagranicznej jest niezmienny do dziesięcioleci i jest nim obrona swych interesów gospodarczych. Przyjmijmy, że ten olbrzymi wysiłek dyplomatyczny wynika z faktu, że są zagrożone najbardziej żywotne interesy gospodarcze tego kraju. Przyjmijmy, że elity gospodarcze są pragmatyczne i nie uległy szpiegomanii. USA to niekwestionowany lider technologii cyfrowych i z pewnością jest w stanie zabezpieczyć się przed tego typu zagrożeniami. Wniosek jaki z tego możemy wyciągnąć, jest tylko jeden - w rzeczywistości chodzi o coś znacznie ważniejszego, niż zagrożenie płynące ze strony chińskich służb specjalnych.

Gospodarka amerykańska rozwija się dobrze i to nie ona jest tu problemem. Skoro narasta zarówno konflikt gospodarczy USA z Chinami, jak i z UE, rozwiązanie tej zagadki musi tkwić w stosunkach gospodarczych z ich partnerami. Problem deficytu handlowego USA z Chinami jest powszechnie znany. Wojna handlowa na linii Waszyngton-Pekin trwa już kilka lat. Jednak strategia polityczna USA, której celem było odzyskanie równowagi w obrotach Chinami, okazała się mało skuteczna. Z publikowanych danych (https://ustr.gov/countries-regions/china-mongolia-taiwan/peoples-republic-china)
wynika, że dotychczasowe rezultaty nie mogą napawać optymizmem. Można zaryzykować wniosek, że zarządzający gospodarką USA nie docenili kompetencji swoich chińskich odpowiedników.

Dla osób nie interesujących się na co dzień problemami gospodarki globalnej, informacja, że obroty USA z UE również obciążone są dużym deficytem, może być zaskakujące. W ciągu minionej dekady deficyt ten wzrósł z niecałych 50 mld Euro do prawie 140 mld Euro - https://ec.europa.eu/eurostat/statistics-explained/index.php/USA-EU_-_international_trade_in_goods_statistics#EU-United_States_trade_by_type_of_goods.

Mniej więcej do roku 2014 struktura tych obrotów powodowała, że wartość dodana, wynikająca z tej wymiany, była podobna. W 2015 r. udział wymiany cyfrowej zrównał się z wymianą tradycyjnych dóbr i usług. Jeszcze w tym samym roku zdawało się, że nic nie zagraża rozwojowi handlu USA – UE, aczkolwiek coraz powszechniej zauważano, że wiedza na temat rzeczywistej sytuacji w obrotach na rynku danych jest bardzo ograniczona - (https://lisboncouncil.net/component/downloads/?id=1178)
. Wydaje się, że efektem ubocznym negocjacji handlowych UE-USA był wzrost wiedzy na temat realnej wartości tej wymiany dla gospodarki USA. Być może USA nie podpisały porozumienia z EU właśnie dlatego, że byli zdania, że podpisanie umowy TTIP zwiększy ich ujemny bilans obrotów. Aby uzmysłowić sobie, jaką wagę USA przykładają do wymiany w obszarze usług realizowanych na drodze cyfrowej, wystarczy zapoznać się z raportem przygotowanym dla Kongresu (Digital Trade and U.S. Trade Policy). Wynika z niego niedwuznacznie, że wg ekonomistów amerykańskich bezpieczeństwo w obszarze „digitally deliverable services” ma w XXI w. takie znaczenie, jak ropa naftowa w wieku XX. Pamiętajmy, że istotnym zadaniem kilku flot było zapewnienie bezpieczeństwa obrotu ropą naftową, czyli zagwarantowanie USA bezpieczeństwa energetycznego. Skala dzisiejszych obrotów cyfrowych jest tak wielka, że biznes ten generuje już ponad 5% PKB. Postępująca integracja gospodarek UE, wzrost światowego znaczenie euro i wzrost gospodarki Chin to procesy, które USA traktują łącznie jako zagrożenie dla swej mocarstwowej pozycji.

Mimo marzeń o pokojowym współistnieniu, realna polityka powraca na stare tory. Rośnie poziom zbrojeń, a w polityce rośnie wiara w wartość siły militarnej. Myślenie to przenosi się na świat wirtualny. Rośnie przekonanie, że podstawą uzyskania pozycji mocarstwa w tej przestrzeni jest pełna kontrola nad cyberbezpieczeństwem. Praktyka polityczna przełożyła to na wolę zapewnienia sobie maksymalnej kontroli nad światowym obrotem cyfrowym. Walka o zajęcie dominującej pozycji na tym rynku stała się tak zażarta, że poważnie nadszarpnęła więzy sojusznicze USA – UE. Duch konfrontacji praktycznie zablokował możliwość ustanowienia światowego ładu cyfrowego, który porządkowałby reguły obrotu cyfrowego w sposób analogiczny do tego, jak w ramach WTO uregulowano handel tradycyjnymi towarami i usługami.

Presja amerykańska w połączeniu z brakiem gotowości do dialogu i współpracy, jest postrzegana przez europejski przemysł cyfrowy jako negocjacje z pozycji siły. To powoduje, że w UE szybko rośnie liczba zwolenników budowy niezależności technologicznej, co może się przyczynić do wzrostu tendencji protekcjonistycznych. Wbrew pozorom, amerykański, europejski, a więc również polski przemysł są wielkimi wygranymi globalizacji. Potencjał wzrostu przemysłów cyfrowych UE i USA jest tak duży, że obie strony mają obiektywny interes, aby szukać porozumienia. Każda ze stron ma swoje racje i interesy. Jest oczywiste, że współpraca może dać więcej niż konfrontacja, więc warto obniżać temperaturę sporu pozornie tylko budowanego wokół cyberbezpieczeństwa, np. poprzez otworzenie dyskusji na temat konieczności współpracy przy zbudowaniu globalnego ładu cyfrowego.

Przemysł cyfrowy to ważny element polskiej gospodarki. W naszym interesie jest zacieśnianie współpracy cyfrowej pomiędzy przedsiębiorcami UE jak i z firmami digitalowymi z USA, bo to źródła wzrostu dochodów i sposób na podnoszenie innowacyjności polskiej gospodarki.

Dlatego na obrady marcowego Forum Gospodarczego TIME zostali zaproszeni ambasadorowie USA i Chin w Polsce oraz władze wszystkich europejskich organizacji przemysłu cyfrowego. W obradach weźmie również udział przedstawiciel USA w ITU, Pani Doreen Bogdan-Martin, dyrektor biura rozwoju w ITU. Dodajmy, że uczestnikami będą też wszyscy dostawcy technologii 5G oraz europejscy architekci koncepcji rozwoju przemysłu 4.0. Dlatego właśnie cyberbezpieczeństwo będzie ważnym tematem nie tylko sesji poświęconej bezpośrednio temu tematowi, ale wszystkich pozostałych paneli.

Obrady dotyczące rozwoju przemysłu 4.0 otworzy Minister Rozwoju Pani Jadwiga Emilewicz. Warto wspomnieć, że w czasie przemówienia wygłoszonego dla przedsiębiorców z okazji wizyty delegacji francuskiej, Pani Minister podkreśliła kluczową rolę transformacji cyfrowej w realizacji Zielonego Ładu - rewolucyjnego programu rozwoju i przebudowy gospodarki UE. To oznacza, że rozwiązanie konfliktu wokół cyberbezpieczeństwa leży w interesie całej gospodarki. Zakończenie tego sporu ułatwiłoby również powrót do współpracy na rzecz poprawy stanu środowiska i klimatu.

Problem cyberbezpieczeństwa to napięcia wynikające z przyspieszającej cyfryzacji gospodarki i być może musiało do nich dojść. Dlatego powinniśmy się cieszyć, że Warszawa będzie miejscem spotkania ekspertów przemysłu cyfrowego, gdzie będzie można rozmawiać rzeczowo i poszukiwać rozwiązań zidentyfikowanych problemów.

Informacja prasowa

Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
KOMENTARZE
(0)