Trwa ładowanie...
Zaloguj
Notowania
Przejdź na
Agnieszka Zielińska
Agnieszka Zielińska
|
aktualizacja

Polskę czeka "scenariusz rumuński"? Dobije nas "efekt domina"

1728
Podziel się:

Koszty zamrożenia cen energii poniesie duży biznes. Przedsiębiorcy ostrzegają, że dla wielu firm będzie to ciężar nie do udźwignięcia, co może je dobić. Rezultatem tej sytuacji mogą być więc nie tylko puste półki w sklepach, ale także spadek dochodów ludności, a nawet wzrost bezrobocia. - Zmierzamy w niebezpiecznym kierunku - mówi w rozmowie z money.pl Kamil Sobolewski, główny ekonomista Pracodawców RP i dodaje, że dla Rumunii takie rozwiązania skończyły się katastrofalnie.

Polskę czeka "scenariusz rumuński"? Dobije nas "efekt domina"
Ograniczenie cen energii wprowadzono już w Rumunii. Niestety, rezultaty okazały się katastrofalne (Licencjodawca, Wojciech Strozyk/REPORTER)

Oto #TOP2022. Przypominamy najlepsze materiały mijającego roku

Niedawno informowaliśmy, że ustawa o maksymalnych cenach energii uderza w energetyczne spółki i może doprowadzić je do bankructwa. Okazuje się, że problem jest szerszy, bo nowe przepisy nie przewidują rekompensat dla firm zatrudniających ponad 250 osób. Duże spółki z zatrudnieniem powyżej tego limitu zostaną całkowicie bez wsparcia.

W tej sytuacji cały ciężar związany z kosztami zamrożenia cen energii spadnie zarówno na duży biznes, w tym m.in. przemysł, który nie został objęty rekompensatami, jak i m.in. firmy energetyczne produkujące energię. Dla wielu z nich może być to ciężar nie do udźwignięcia -  komentuje Kamil Sobolewski, główny ekonomista Pracodawców RP

Ekspert dodaje, że jeżeli duże firmy będą musiały ponieść główny ciężar kosztów zamrożenia cen energii, a pozostałe grupy będą miały preferencyjne stawki bez ograniczeń, "na zasadzie używacie, ile chcecie", to duży biznes zacznie w końcu ograniczać produkcję.

Czym to się skończy? Nietrudno przewidzieć. Na sklepowe półki trafi mniej produktów, a duże przedsiębiorstwa zaczną ograniczać zatrudnienie. - To może być prawdziwe domino, bo odbiorcami i dostawcami dla dużych firm są często przedsiębiorcy z sektora małych i średnich firm, które również stracą zamówienia -  ostrzega.

Zamrożenie cen w Rumunii skończyło tragicznie. "Firmy straciły płynność"

Przypomnijmy. Rząd zapewnił preferencyjne ceny energii gospodarstwom domowym, mikro, małym i średnim firmom, a także samorządom i odbiorcom uprzywilejowanym, np. zakładom opieki zdrowotnej. Odbiorcy z tych grup będą mogli zużywać energię bez ograniczeń, po preferencyjnych stawkach.

Okazuje się, że takie rozwiązania wprowadzono już w Rumunii. Tamtejszy rząd był jednym z pierwszych w UE, który zareagował na wzrost cen energii ich zamrożeniem. Niestety rezultaty okazały się katastrofalne.

Jak informuje "Financial Times", rumuńskie przedsiębiorstwa energetyczne znajdują się na granicy utraty płynności finansowej. Konsekwencją tej sytuacji jest nawet zagrożenie bezpieczeństwa dostaw energii dla rumuńskich konsumentów.

Jak wyliczył rumuński regulator energetyczny ANRE, cały koszt zamrożenia najpierw został oszacowany na 2 mld euro, jednak ostatecznie wyniesie on aż 8 mld euro – czyli około 3 proc. rumuńskiego PKB. - Istnieje ryzyko negatywnego efektu domina w całym łańcuchu dostaw. To jest całkowicie błędne i niszczy sektor energetyczny - uważa Cristina Prună, posłanka liberalnej opozycji, którą cytuje "FT".

Chris Aylett, ekspert brytyjskiego think tanku Chatham House, ocenił na Twitterze, że dotacje w energetyce mogą przynieść odwrotny skutek do zamierzonego, zwłaszcza że - jak zauważył - surowce energetyczne charakteryzują się dużą zmiennością cen.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

Zobacz także: Baltic Pipe startuje. Steinhoff: gratuluję rządowi, Polska zrobiła wszystko, by odciąć się od Rosji

Duże przedsiębiorstwa będą ograniczały produkcję. "Pojawi się niedobór"

Czy taki scenariusz jak w Rumunii grozi też Polsce? Kamil Sobolewski uważa, że niestety tak.

Jeżeli duże firmy energetyczne będą musiały dźwigać cały ciężar kosztów zamrożenia cen energii, to może się okazać, że będzie to dla nich koszt nie do udźwignięcia, co zachwieje także ich płynnością - komentuje.

Według niego uderzy to także w duży przemysł, który także nie został objęty rekompensatami, dlatego poniesie koszty wynikające z zamrożenia cen energii w Polsce. - Efekt będzie taki, że duże przedsiębiorstwa będą musiały ograniczać produkcję, a na sklepowe półki trafi mniej produktów, w rezultacie firmy będą zmuszone także ograniczać zatrudnienie - prognozuje Kamil Sobolewski.

Ekspert zwraca w tym kontekście uwagę również na jeszcze inne kwestie. Zimą może pojawić się niedobór gazu. Wówczas będzie mieć to także wpływ na wzrost cen energii.

Przypomnijmy, że wzrost cen energii zależy przede wszystkim od mechanizmu Merit order, który kształtuje ostateczną cenę energii. W praktyce elektrownia o najwyższych kosztach wytworzenia energii określa jej cenę giełdową.

Co istotne, przy obecnych niedoborach energii system energetyczny domykają najczęściej elektrownie gazowe. Koszt produkcji energii z gazu wyznacza więc dziś często cenę energii dla całego rynku.

W praktyce przy obecnych wysokich cenach gazu, które rosną zwłaszcza zimą, idą w górę także koszty produkcji energii elektrycznej. W pewnym momencie wytwórcy mogą zacząć odmawiać produkcji energii po cenach przekraczających koszty jej wytworzenia i wtedy na rynku pojawi się klasyczny niedobór. Wszyscy będą chcieli kupować energię po preferencyjnych cenach, ale towaru może zabraknąć - mówi Kamil Sobolewski.

Idziemy śladem Rumunii. Firmom mogą skończyć się pieniądze

Nasz rozmówca dodaje, że może się również zdarzyć, że spółki państwowe wytwarzające energię będą sprzedawały energię po nierynkowych cenach, bo zostaną do tego zmuszone np. rozporządzeniem lub ustawą. Jednak wówczas w pewnym momencie, niezależnie od uzyskiwanych dotąd wysokich marż, i tak skończą im się pieniądze. Taka sytuacja nastąpiła już w Rumunii, co w efekcie zagraża bezpieczeństwu dostaw energii dla rumuńskich konsumentów.

- Zgodnie z teorią ekonomii, ustalenie ceny maksymalnej, czyli niższej niż cena rynkowa, powoduje, że zapotrzebowanie na towar po niższej cenie rośnie, jednak sam towar staje się często deficytowy. Zwiększenie popytu i zmniejszenie dostępności zawsze powoduje pojawienie się zjawiska niedoboru - komentuje ekspert Pracodawców RP.

W ustawie jest zaskakujący komunikat. Gazu jednak zabraknie?

Okazuje się, że rząd również zdaje sobie sprawę z tego, że w najbliższym czasie mogą nam grozić deficyty gazu. Dlaczego? W ustawie o maksymalnych cenach energii znalazł się niepokojący komunikat. - Otóż znajduje się tam informacja, że w najbliższym czasie może dojść do deficytu wody amoniakalnej, w związku z tym mogą pojawić się przejściowe problemy z oczyszczaniem spalin - informuje Kamil Sobolewski.

Ekspert zwraca uwagę na fakt, że jest to istotne nie tylko z punktu widzenia ekologii. Przypomnijmy, że woda amoniakalna to roztwór amoniaku, który jest podstawowym produktem wytwarzanym przez zakłady chemiczne. Jest ona także niezbędna w procesie odazotowania i odsiarczania spalin. Warto dodać, że zakłady azotowe, produkując amoniak, wykorzystując do tego celu gaz.

Zakładam, że powodem takich zapisów jest potencjalny brak amoniaku, a taki problem może się pojawić dopiero wówczas, jeśli zakłady azotowe z jakichś powodów ograniczą lub wstrzymają produkcję - mówi Kamil Sobolewski.

Jego zdaniem stanie się to wtedy, gdy pojawi się niedobór błękitnego paliwa, albo wtedy, gdy będzie ono tak drogie, że produkcja będzie nieopłacalna.

Dodaje, że rząd, informując o możliwym niedoborze wody amoniakalnej, wysyła zarazem ukryty komunikat, że może pojawić się problem z dostępnością gazu. Pośrednio tymi zapisami zdradza, że takie ryzyko jest realne.

Tymczasem oficjalnie rząd cały zapewnia, że gazu nie zabraknie. Premier Mateusz Morawiecki ocenił niedawno, że m.in. po połączeniu podmorskiego gazociągu Baltic Pipe z systemami przesyłowymi Polski i Danii pod względem pokrycia zapotrzebowania odbiorców na gaz Polska jest bezpieczna.

Konsumenci także zapłacą za zamrożenie cen

Zdaniem Kamila Sobolewskiego ryzyko braku dostępności surowców energetycznych oznacza, że np. w przemyśle, który nie został objęty rekompensatami, może pojawić się konieczność ograniczenia produkcji, nie tylko z powodu wzrostu cen prądu. - Skutkiem takich decyzji będzie z kolei ograniczona dostępność produktów i usług wytworzonych w oparciu o energię, która stanie się deficytowa - ocenia ekspert.

Jego zdaniem doprowadzi to nie tylko do tego, że będzie mniej towarów na półkach i będą one droższe, ale w dalszej perspektywie może dojść również do spadku dochodów ludności.

Jak to możliwe? - Przez jakiś czas firmy mogą dać swoim pracownikom możliwość wykorzystania zaległych urlopów albo umożliwią im pracę np. przez cztery dni w tygodniu, ale w dłuższej perspektywie nie udźwigną tej sytuacji, bez obniżenia wynagrodzeń - uważa.

Ekspertka Konfederacji Lewiatan: niektóre przedsiębiorstwa już ograniczają produkcję

Agata Bator, ekspert Departamentu Energii i Zmian Klimatu w Konfederacji Lewiatan, zwraca z kolei uwagę na fakt, że rządowy projekt ustawy nie został poddany konsultacjom i został opublikowany dopiero po przekazaniu go do Sejmu. - Tymczasem przedsiębiorcy zwracają uwagę na kwestie, które nie zostały uwzględnione w ustawie, co wpłynie na kondycję całej gospodarki. Jedną z nich jest brak objęcia ochroną dużych przedsiębiorców - komentuje.

Jej zdaniem duże przedsiębiorstwa z wielu branż już ponoszą ogromne koszty związane ze wzrostem cen energii. Bywa, że muszą ograniczać produkcję, w efekcie czego może dojść do zwolnień pracowników.

Jako przykład można podać branżę poligraficzną, cementową, ceramiczną, szklarską, czy branżę materiałów budowlanych. Trudności dotykają też branżę farmaceutyczną - informuje.

Ekspertka dodaje, że poszczególne branże są ze sobą powiązane. Trudności branży szklarskiej mogą doprowadzić do braku opakowań dla niektórych leków.

Jej zdaniem ustawa niesie też negatywne konsekwencje dla rynku energii, m.in. z powodu wysokiego poziomu niepewności prawnej, w sprawie ustalenia wielkości odpisu na tzw. Fundusz Wypłaty Różnicy Ceny.  Może to doprowadzić firmy, które będą zobowiązane ten odpis kalkulować, do niewypłacalności, a w konsekwencji upadłości. Nie pozostanie to bez konsekwencji dla odbiorców końcowych, czyli konsumentów.

Dlatego jej zdaniem poza objęciem ochroną dużych przedsiębiorców, konieczne jest jednocześnie zapewnienie odpowiedniego poziomu rekompensat dla spółek obrotu energią elektryczną.

Co na ten temat sądzi ministerstwo klimatu? Resort w przesłanej do nas odpowiedzi twierdzi, że w rządowej ustawie o maksymalnych cenach energii, zaproponowano kompleksowe rozwiązanie w zakresie rekompensat.

"Ustawa przewiduje rekompensatę dla każdej ze spółek obrotu energią, objętej koniecznością realizacji cen maksymalnych. Nie ma sytuacji, w której spółka nie zostałaby objęta systemem rekompensat" - napisało ministerstwo. Resort nie odniósł się jednak do kwestii braku wsparcia dla firm z innych branż niż sektor energetyczny, zatrudniających powyżej 250 osób.

Agnieszka Zielińska, dziennikarka money.pl

Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
money.pl
KOMENTARZE
(1728)
Kris
rok temu
Sprzedali 30% Lotos za ponad 1 mld zł ! Gdy za II kw. firma osiągnęła zysk netto ponad 5 mld zł. Do tego dali Saudyjczykom prawo veta we wszystkich ważnych sprawach. To się nazywa bisnes wg Obajtka. I tak zajmują się cała gospodarką ... tylko czekać na upadek ....
Obserwator
rok temu
Bo pisizm to taki ustrój, który dzielnie walczy z problemami, które sam stwarza.
Polak
rok temu
Dzięki komu nie Tuskowi tylko psis drożyzna i bieda Rumunia nas kupi hiia wy głosujecie na nich bo wam dadzą po 200 do emerytury a ile trzeba oddać
Beta
rok temu
Rząd popełnił już tyle błędów, że tylko bardzo słabo wyedukowani ludzie mogą jeszcze mu ufać.
Kikujex
rok temu
I ten rząd ruiny narodowej chce wygrać wybory. Trzeba mieć tupet.
...
Następna strona