Pożar w składzie ropy na Krymie. Kolejne uderzenie w naftowe zaplecze Rosji
Na Krymie doszło do pożaru na bazie paliwowej po ataku dronów. Mimo dużej liczby maszyn, które pojawiły się nad regionem, nie zgłoszono żadnych ofiar. To kolejne celne uderzenie w naftowe zaplecze Rosji.
Pożar na bazie paliwowej w miejscowości Teodozja na Krymie wybuchł w wyniku ataku dronów - podał rosyjski serwis "Kommiersant". Jak poinformował szef regionu, Siergiej Aksionow, żadna osoba nie została poszkodowana. Dodał, że systemy obrony powietrznej zdołały zestrzelić ponad 20 dronów biorących udział w ataku.
Według wcześniejszych doniesień rosyjskiego Ministerstwa Obrony, w godzinach wieczornych 12 października zniszczono 37 dronów. Wśród nich 17 zostało zestrzelonych nad samym Krymem. Kolejne 15 maszyn zneutralizowano nad Morzem Czarnym. Te działania miały na celu ochronę strategicznych obiektów w regionie.
Kryzys naftowy w Rosji
Ataki dronowe na rosyjskie rafinerie stanowią istotną przyczynę kryzysu naftowego w kraju. Ukraińska strategia niszczenia infrastruktury naftowej przyniosła już obniżenie produkcji o 35 proc.
W efekcie Kreml boryka się z ograniczoną zdolnością do przetwarzania ropy, co zmusiło Rosję do zwiększenia importu paliwa z Chin, Korei Północnej i Białorusi.
Dochody z eksportu ropy naftowej w Rosji zmniejszyły się we wrześniu o jedną piątą rok do roku. Zmniejszone wpływy budżetowe zmuszają Rosję do wdrażania coraz bardziej rygorystycznych środków oszczędnościowych, co widocznie pogarsza sytuację gospodarczą.
Sankcje zachodnie dodatkowo utrudniają modernizację przemysłu naftowego.
Źródło: Kommersant