Protest przedsiębiorców. Senator Bury: "Stanąłem w obronie człowieka, policja mnie zaatakowała"
- Stanąłem w obronie protestującego, chciałem powstrzymać brutalne działania policji - mówi senator Jacek Bury. - Zamiast tego, zostałem potraktowany tak samo, jak ten człowiek - dodaje. Teraz chce się dowiedzieć, kto wydawał rozkazy.
Jak mówił Bury na konferencji prasowej w Lublinie, policja zaczęła używać siły wobec jednego z protestujących. Bury odpowiada, że wtedy wyciągnął swoją legitymację senatorską i chciał powstrzymać "brutalne działania" funkcjonariuszy.
Miał jednak zostać sam zaatakowany. Senator dodaje, że funkcjonariusze siłą wprowadzili go do radiowozu. Przyznaje, że po chwili policjanci powiedzieli mu, żeby pojazd opuścił. On jednak nie chciał tego zrobić. - Żądałem, żeby przyszedł dowódca i wytłumaczył, dlaczego tak traktuje się obywateli - mówił na konferencji.
Nie dowiedział się. Dlatego teraz żąda od MSWiA ujawnienia pełnej dokumentacji dotyczącej akcji policji. - Chcę wiedzieć, kto jest za to wszystko odpowiedzialny - mówi. - Mam dane na temat funkcjonariusza, który mnie zaatakował, ale chcę uzyskać dane na temat tego, kto wydawał rozkazy - dodał.
Protest w Warszawie rozbity. Policja użyła gazu pieprzowego. Obejrzyj wideo:
Jacek Bury zaznacza, że ci funkcjonariusze, którzy znajdowali się podczas akcji w radiowozie, "zachowywali się godnie".
- Podcięcie nóg, pchnięcia - to nie przestraszy. Decydenci na Nowogrodzkiej bardzo boją się obywateli. Zabierają nam miejsca pracy, firmy, a jeszcze za to każą nam płacić daniny i milczeć - dodawał senator.
Co na to wszystko stołeczna policja? "Senator sam zdecydował się wejść do radiowozu, sam zdecydował się na pozostanie w radiowozie i sam postanowił, że z niego wyjdzie" - takie stanowisko można przeczytać na oficjalnych kontach warszawskiej policji na serwisach społecznościowych.
- Wystarczy popatrzeć na nagrania, żeby zobaczyć, co naprawdę się stało - odpowiada senator.
Przedsiębiorcy w sobotę kolejny raz pojawili się w Warszawie, by wyrazić swoje niezadowolenie wobec tarczy antykryzysowej, która według nich nie jest dostateczną pomocą. Od rządu domagają się odszkodowań za zamrożenie działalności i odcięcie od przychodów. Interweniowała policja, zapanował chaos. Użyto gazu pieprzowego, poszkodowanych zostało kilkanaście osób.
Zapisz się na nasz specjalny newsletter o koronawirusie.