To miała być gazowa rewolucja, poważny skok, który zglobalizowałby gazowe imperium Rosji i podkopał pozycję obecnych potentatów na rynku LNG Australii, Kataru czy USA. W nieco ponad dekadę gazowce z rosyjskim gazem skroplonym miały docierać do gazoportów na całym świecie.
Do 2035 roku Rosja miała produkować od 80 do nawet 140 mln ton LNG rocznie, z czego tylko w Arktyce do 91 mln ton – wynika z zatwierdzonej 9 czerwca 2020 roku Strategii Energetycznej Federacji Rosyjskiej do 2035 roku. Według planu moce produkcji LNG miały sukcesywnie rosnąć (46–65 mln ton do 2024 roku, 63–102,5 mln ton w latach 2025–2030 oraz 80–140 mln ton w latach 2031–2035).
Złota era dla LNG. Flota gazowców zmorą Putina
Ambitnie. Dla porównania, według danych firmy analitycznej Kpler, w 2021 roku Australia będąca największym eksporterem LNG, wysyłała w świat 80,23 mln ton, a drugi w stawce Katar - 77,83 mln ton (z perspektywą wzrostu produkcji do 126 mln ton w 2027 roku).
Wywołana przez Władimira Putina wojna w Ukrainie przekreśliła jednak rosyjskie plany. – Marzenie o wielkiej ofensywie LNG zostało pogrzebane na lata, gdyż Rosja nie jest już w stanie zbudować takiego potencjału – przyznaje w rozmowie z money.pl dr Szymon Kardaś, ekspert z Ośrodka Studiów Wschodnich.
Fiasko rosyjskiej myśli technologicznej
Putin nie spodziewał się, że odpowiedź Zachodu na jego "operację specjalną" będzie tak szeroka, a skutki tak daleko idące. Gospodarka Rosji już odczuła straty, a kraj staje na krawędzi technicznego bankructwa, co oznacza, że kosztowny projekt nie będzie mógł zostać sfinansowany.
Jednak nie tylko brak środków finansowych jest problemem, ale zachodnie embarga. Zwłaszcza piąty pakiet sankcji UE uderzył w przemysł energetyczny Rosji, odcinając ją od technologii pozwalających rozwinąć potencjał LNG. Własna technologia okazała się fiaskiem.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
– "Arkticzeskij kaskad" Novateku okazała się nieefektywna, co na początku 2022 roku otwarcie przyznał jeden z szefów firmy. Novatek poległ na tym polu i ogłosił, że wszystkie przyszłe projekty będą budowane z wykorzystaniem zachodniej technologii. "Obski LNG", który w całości był oparty na rodzimej technologii, musiał zostać przekształcony w zakład przetwórstwa gazu – wyjaśnia dr Kardaś.
Brak własnych rozwiązań w świetle nałożonych przez Zachód sankcji okazał się katastrofalny w skutkach dla rosyjskiej energetyki. Mimo że w tych projektach udziały mają niemieckie i francuskie firmy.
Przypomnijmy, że Novatek stosuje technologię niemieckiej firmy Linde w swoim projekcie Arktyczny LNG 2, rozwijanym obecnie na wschodnich brzegach Zatoki Obskiej przy Półwyspie Jamalskim. Rozbudowa linii LNG musiała zostać zamrożona.
Z kolei francuski koncern Total posiada 10 proc. udziałów w Arktycznym LNG 2 i 20 proc. udziałów w zakładzie gazu skroplonego na Półwyspie Jamalskim Jamał LNG.
Nie tylko projekty Novateku opierają się na technologiach zachodnich, podobnie jest w przypadku Gazpromu. Koncern planował produkcję LNG w Ust-Łudze, a także rozbudowę trzeciej linii w ramach "Sachalin 2". Problem w tym, że tu opierał się na współpracy z brytyjsko-holenderskim Shellem.
Z kolei amerykański ExxonMobil, który ma ostatecznie opuścić Rosję w drugiej połowie czerwca, był zaangażowany w projekt Rsnieftu "Dalekowschodni LNG".
Brak podzespołów i części
Dużo mówi się o uzależnieniu Europy od rosyjskiego surowca, ale dopiero sankcje przypomniały, że ma to swoje sprzężenie zwrotne i w ten sam sposób uzależnia Rosję od europejskich klientów i inwestorów.
Uderzenie gospodarczym embargiem przyniosło konkretne efekty. Do Rosji nie docierają już sprowadzane do tej pory z zagranicy półprzewodniki, elektronika czy oprogramowanie. Istotnym elementem instalacji LNG są wymienniki ciepła, ale i one objęte są zakazem eksportu.
Brak tych komponentów wpłynie też na funkcjonowanie Jamał LNG – projektu, który został uruchomiony pod koniec 2017 roku i wymaga zachodnich części zamiennych. To właśnie za sprawą Jamał LNG złoża europejskie miały trafiać na rynek azjatycki i pozwolić zdywersyfikować Gazpromowi swój rynek.
– To wszystko pokazuje, jak bardzo duże jest uzależnienie od technologii zachodniej rosyjskich planów wobec LNG dużej skali. Dotyczy to jednakowo Gazpromu, jak i Novateku, a nawet Rosnieftu – wylicza ekspert OSW.
Chiny Putinowi nie pomogą
Oczywiście nie tylko zachodni kapitał ma swój udział w rosyjskim sektorze energetycznym. W projekcie terminala Jamał LNG równowarty udział do Francuzów mają Chińczycy. Koncern CNPC posiada 20 proc. akcji (20 proc. francuski Total i 60 proc. rosyjski Novatek) w tej inwestycji.
Czy więc Putin może liczyć na wsparcie ze strony Xi Jinpinga? Można by się spodziewać, że po deklaracjach "solidnej jak skała" przyjaźni obu krajów to właśnie Chiny przyjdą Rosji z pomocą.
– Chiny rzeczywiście weszły do dwóch projektów Arktyczny LNG 2 i Jamał LNG, ale głównie finansowo, a nie technologicznie – zaznacza dr Kardaś. Jak podkreśla, do tej pory jednak są bardzo wstrzemięźliwi w kwestii realnej pomocy Rosji.
Warto zaznaczyć, że żaden z tych projektów, zgodnie z zapowiedzią Pekinu, nie będzie kredytowany przez chińskie banki.
– Z czysto merkantylnego powodu Chinom by się to opłacało. Chińska strategia energetyczna jest bardzo przemyślana i oparta na kilkunastu własnych terminalach LNG, częściowo na wewnętrznej produkcji i częściowo na tanim gazie z Rosji. Jednak nadmierne pomaganie Rosji w rozwoju potencjału LNG nie leży w ich interesie – zauważa ekspert OSW. – Dla Chin ważniejsze jest, aby Putin został przy rurach; wymusić na Rosji realizację projektu rozwoju Siła Syberii 1, czy kolejnych projektów, które wiązałyby ją z jednym rynkiem – dodaje.
Jak pisaliśmy w money.pl, to Chiny mogą stać się cichym Brutusem Rosji. Chiny wykorzystują więc słabą pozycję Putina, dbają przede wszystkim o własny interes. Korzystają z niezwykle korzystnych umów gazowych, ale robią wszystko, aby nie narazić się na ewentualne sankcje Zachodu.
Chiny podtrzymują kryzys, bo jest on im na rękę. Osłabia tak Rosję, jak i USA poprzez perturbacje na rynkach. Będą starać się finansować rosyjski budżet, wspomagając Rosję krótkoterminowo. Nie będą chcieli narażać własnych interesów. Długoterminowo Pekin gra na siebie – zaznacza w rozmowie z money.pl dr Przemysław Zaleski, ekspert Fundacji Pułaskiego i Politechniki Wrocławskiej.
Jednocześnie Chiny rozbudowują własne moce gazowe. Gigant naftowo-gazowy CNOOC przyśpiesza prace w rejonie Morza Południowochińskiego. Zamierza zagospodarować tamtejsze złoża, gdzie zasoby szacowane są nawet na 1 bln m3. Produkcja gazu miałaby być gotowa już za trzy lata – w 2025 roku.
Jak pisaliśmy w money.pl, Chiny od lat pracują także nad zwiększeniem produkcji gazu z łupków. To kraj o największych na świecie złożach tego typu, szacuje się ich wielkość na około 36 bln m3. Nie będą więc wspierać nadwątlonego imperium gazowego Putina. Prędzej już, zgodnie z chińskim przysłowiem, usiądą nad brzegiem rzeki i poczekają, aż nurt przyniesie ze sobą trupy przeciwników.