Realne płace w Polsce spadają mimo wzrostu w danych. Dlaczego tak się dzieje?
Płace w Polsce w ujęciu realnym spadają, pomimo że w danych GUS widać dwucyfrowe wzrosty rok do roku. Dzieje się tak, bo chociaż podwyżki wynagrodzeń są statystycznie spore, to nadal płace rosną wolniej niż inflacja - co sprawia, że realnie i tak Polacy tracą.
Według najnowszych danych GUS, przeciętne miesięczne wynagrodzenie w sektorze przedsiębiorstw w czerwcu 2022 r. wyniosło 6554,87 zł brutto. Był to wzrost o 13 proc. w ujęciu rok do roku, czyli tylko nieco mniejszy od oczekiwanego przez analityków (13,3 proc.). Miesiąc do miesiąca wynagrodzenia rosły zaś o 2,4 proc.
Jest to więc nadal wysoki, dwucyfrowy wzrost. Niemniej ekonomiści przypominają, że płace spadają w ujęciu realnym. Co to oznacza?
Wzrost wynagrodzeń w danych GUS, ale spadek w realnym ujęciu
Jest to sytuacja, w której wzrost płac jest mniejszy niż inflacja - w przypadku czerwca wynagrodzenia rosły o 13 proc., podczas gdy inflacja wynosiła 15,5 proc. Realnie więc, chociaż płace rosną, to nadal Polacy tracą z powodu wzrostu cen - ten jest bowiem szybszy niż wzrost wynagrodzeń. Podobnie było w maju, kiedy to przeciętne wynagrodzenie dobiło do 6399,59 zł brutto, a jego wzrost wyniósł 13,5 proc. - przy 13,9 proc. inflacji.
Co więcej, ekonomiści spodziewają się, że przynajmniej do końca roku potrwa stan, w którym realnie płace będą maleć.
"Nadal rosną one (wynagrodzenia - przyp. red.) w relatywnie szybkim tempie, ale nie szybciej od inflacji. Realne wynagrodzenia kurczą się. Naszym zdaniem ten trend utrzyma się co najmniej do końca roku" - napisali w swoim komentarzu eksperci Pekao SA. Według analityków banku sytuacja ta potwierdza, że "koniunktura na rynku pracy pogarsza się, a presja płacowa słabnie".
Ekonomiści Pekao zaznaczają, że "słabsze dane z sektora przedsiębiorstw, jakie pojawiły się w maju, nie były jednorazowym wypadkiem przy pracy, lecz sygnalizowały zmianę trendu na rynku pracy, na gorszy". Prognozują oni, że realnie płace będą spadać nawet do końca I kwartału 2023 r.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Gdzie największe wzrosty cen? "Drożeje właściwie wszystko"
Spadek wynagrodzeń może nie być aż tak odczuwalny
Według specjalistów Pekao jednak, gospodarstwa domowe "nie odczują w zauważalnym stopniu spadku dochodów rozporządzalnych". Dlaczego? Jak tłumaczą, od lipca obniża się bazowa stawka podatku PIT z 17 do 12 proc., zaś jesienią pojawią się dodatkowe transfery socjalne - dodatki węglowe, wakacje kredytowe i 14. emerytury.
"Wprawdzie nie zapobiegnie to naszym zdaniem obniżeniu popytu konsumpcyjnego, ale stanie się to za sprawą słabych nastrojów konsumpcyjnych i większej skłonności do oszczędzania niż spadku dochodów" - wskazują analitycy Pekao.
Jak zauważają z kolei ekonomiści banku Credit Agricole, po skorygowaniu o zmiany cen wynagrodzenia w przedsiębiorstwach kurczyły się w czerwcu o 2,2 proc. w ujęciu rocznym w porównaniu do spadku o 0,3 proc. w maju.
"W naszej ocenie obniżająca się w ostatnich miesiącach nominalna dynamika wynagrodzeń może świadczyć o tym, że firmy w warunkach pogarszającej się koniunktury są coraz mniej skłonne podnosić wynagrodzenia, mimo utrzymującej się silnej presji płacowej związanej z rosnącą inflacją" - stwierdzają analitycy CA.
Sytuacja ta przekłada się, na co wskazują zarówno eksperci banku Millennium, mBanku, jak i Credit Agricole czy PKO BP, na realne zmniejszenie dynamiki funduszu płac w sektorze przedsiębiorstw (iloczynu zatrudnienia i przeciętnego wynagrodzenia skorygowanego o zmiany cen). Fundusz płac wzrósł w czerwcu o 15,4 proc. rok do roku, ale w realnym ujęciu spadł o 0,1 proc.
Według ekspertów banku PKO BP "sugeruje to, że rynek pracy przestaje być wsparciem dla konsumpcji i wpisuje się w scenariusz jej hamowania". Ekonomiści PKO widzą jednak pewien pozytyw z czerwcowych danych - ich zdaniem, świadczą one, w połączeniu z oczekiwanym spowolnieniem gospodarczym, że w Polsce jednak nie rozkręca się spirala płacowo-cenowa.