Trwa ładowanie...
Zaloguj
Notowania
Przejdź na
Katarzyna Bartman
|

Obostrzenia pozostają. Restauratorzy: dla rządu już nie istniejemy!

157
Podziel się:

- Minister Niedzielski potraktował nas tak, jakby już nas nie było - komentują środową konferencję prasową zrozpaczeni restauratorzy. Szef resortu zdrowia nie tylko nie wspomniał o restauracjach, ale nie nakreślił nawet do kiedy mają być nieczynne. - Dzwonią rodzice, którzy zarezerwowali przyjęcia komunijne. Dopytują - czy coś wiemy, odwołują rezerwacje i żądają zwrotu zaliczek - mówią rozmówcy money.pl.

Obostrzenia pozostają. Restauratorzy: dla rządu już nie istniejemy!
Restauracje mogą wydawać jedzenie tylko na wynos (stock.adobe)

W środę rano podczas konferencji prasowej minister zdrowia Adam Niedzielski poinformował, że sklepy wielkopowierzchniowe, fryzjerzy i kosmetyczki pozostaną zamknięci do 25 kwietnia, natomiast hotele - aż do 3 maja. O restauracjach nic nie wspomniał. Z dużym prawdopodobieństwem podzielą one jednak los hoteli.

Adam Niedzielski podkreślił, że rząd nie wyklucza stopniowego odmrażania restrykcji sanitarnych. Regiony o niższych wskaźnikach zakażeń wracałyby szybciej do normalnego funkcjonowania niż te, gdzie wskaźniki te są wysokie.

Jako najtrudniejszą pod względem wydolności systemu ochrony zdrowia wymienił sytuację w południowo-zachodnich i zachodnich województwach Polski. Natomiast jako stabilne określił województwa na północy i wschodzie kraju.

Zobacz także: Paszporty covidowe wejdą w życie. "Jesteśmy w przededniu decyzji"

"Rząd nas skreślił - już nie istniejemy!"

Restauratorzy, którzy przysłuchiwali się konferencji prasowej, brak wzmianki o ich branży odebrali jako dosłowny policzek. - Pan minister potraktował nas tak, jakby już nas nie było. Nie wspomniał o nas ani słowem. Jesteśmy traktowani przez ten rząd jak powietrze – mówi załamany Marcin Ochryniak, właściciel restauracji "Stajnia" z Piły.

Identyczne odczucia miała Alina Janeczek, właścicielka "Zielonego Pieca" z Olsztynka. - Dla tego rządu już nie istniejemy! Postawili na nas krzyżyk - mówi załamana.

Ochryniak przyznaje, że jest na skraju załamania. Od trzynastu miesięcy nie może normalnie prowadzić biznesu. Żyje w nieustannym strachu i niepewności.

By ratować swoją restaurację i utrzymać ośmioro pracowników, wydał już wszystkie prywatne oszczędności, a i tak komornik zajął mu konta i ściąga praktycznie wszystko, co na rachunki wpłynie. Teraz są to głównie zaliczki od klientów.

Z kolei Janeczek, by mieć na opłaty i pensje dla pracowników, sprzedała ziemię. Działki miały być zabezpieczeniem na starość i wsparciem przy niskiej emeryturze.

- Obie poszły pod młotek. Nie mogłam ich zatrzymać. Wolałam uratować restaurację, którą prowadzę od 15 lat, i ludzi. Niektórzy z nich pracują ze mną od samego początku - mówi restauratorka.

Komunie miały ich uratować

Jeszcze pod koniec ubiegłego tygodnia minister Niedzielski, odpowiadając na pytanie o komunie, niczego nie wykluczał, choć i niczego nie obiecywał. - Maj daje lepszą perspektywę - powiedział w RMF FM. I na komunie właśnie liczą restauratorzy. Ale na konferencji sprawa nie została wyjaśniona.

- Mam spory ogródek przy restauracji, mogłabym chociaż tam te kilka stolików wystawić i komunie na świeżym powietrzu zorganizować. Rodzice, którzy zrobili już u nas rezerwacje, są załamani. Nie wiedzą, gdzie teraz zaprowadzą rodzinę po uroczystościach w kościele. Przecież to tylko obiad dla kilku osób, a nie huczne wesele, gdzie bawi się 200 gości - mówi Janeczek załamana.

Również restaurator z Piły żyje głównie z przyjęć komunijnych i wesel. - Znajdujemy się w centrum miasta. Żyjemy z organizacji imprez rodzinnych. Straty z powodu odwołanych rezerwacji od początku pandemii sięgają już 1,2 mln zł – oblicza nasz rozmówca.

Przyznaje, że część zaliczek już została skonsumowana. Samo utrzymanie obiektu to 50 tys. zł miesięcznie. Do tego dochodzi ośmioro pracowników.

Dla Ochryniaka zamknięcie restauracji w sezonie komunijnym to dramat. - Telefony się u nas urywają. Nie dość, że dzwonią do nas non stop ludzie z banku i firm leasingowych, dlaczego spóźniamy się z kolejną ratą, to doszły do tego telefony od zdenerwowanych klientów, którzy wycofują rezerwacje na imprezy i żądają zwrotów zaliczek – mówi przybity przedsiębiorca.

Twierdzi, że chwilę przed naszym telefonem do niego otrzymał wiadomość z ZUS-u, że składki za marzec nie będą mu umorzone. To kolejne 8 tys. zł do zapłacenia.

– Nikt nie chce już z nami rozmawiać. Dla banków jesteśmy klientami wysokiego ryzyka, a dla Urzędu Skarbowego, ZUS-u i ratusza miejskiego – dłużnikami. Życie w ciągłym upokorzeniu, znikąd pomocy, to jest trudne dłużej do zniesienia – przyznaje.

Dodaje, że nie rozumie decyzji rządu względem restauratorów. – Markety, kościoły są pełne ludzi. Czy widziała pani, by na budowie ktoś nosił maseczki, albo utrzymywał tam jakiś dystans? - pyta retorycznie.

Dodaje, że jest w stanie sprostać wyśrubowanym kryteriom sanitarnym, byleby tylko móc pracować. Dysponuje salą o powierzchni 300 m kw. Mieści się na niej 40 stolików ustawionych każdy w odległości 5 m od siebie.

– Jestem w stanie rozsadzić gości w tej sali tak, by nie mieli ze sobą żadnego kontaktu – zapewnia i dodaje: Dlaczego nie mogę nawet wystawić stolików w ogródku i zorganizować chociaż tak komunii? - denerwuje się.

Pogrzeb gastronomii już przesądzony?

Również Sławomir Grzyb, sekretarz generalny Izby Gospodarczej Gastronomii Polskiej, ma po dzisiejszych zapowiedziach rządu wisielczy nastrój.

– Niech to wszystko się już zawali. Szkoda tego trupa reanimować – mówi i dodaje, że za cenę ochrony niewydolnego systemu zdrowia rząd poświęca przedsiębiorców.

- Minister Niedzielski, który ciągle mówi o wydolności systemu zdrowia, nie zauważa, że przez te lockdowny ludzie znaleźli się w dramatycznym położeniu, nie mają na życie – mówi grobowym tonem.

Według naszych rozmówców zdejmowanie obostrzeń regionami, którego nie wykluczył minister Niedzielski, nie uratuje już gastronomii. Ta, ich zdaniem, jest już właściwie w stanie agonii. Z badania Izby Gospodarczej Gastronomii Polskiej wynika, że na 87 tys. punktów gastronomicznych pomocy finansowej od państwa nie otrzymało 20 tys.

- Wszystkim nam grozi już psychiatryk -  mówi dławiąc łzy w gardle Janeczek.

Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
money.pl
KOMENTARZE
(157)
xxx
3 lata temu
Ilu przedsiębiorców przyjechało 10 kwietnia na strajk do Warszawy? garstka. To bankrutujcie.
Matołusz jaru...
3 lata temu
Lubię to!!!
Kosmetyczka
3 lata temu
Nie wspomnial tez czy i kiedy kosmetyczka dostana jakies pieniadze z tarczy bo teraz to juz zaplacilam zus zaraz beda rachunki za marzec z prad gaz wode smieci rata kredytu czynsz za lokal
Gocha
3 lata temu
"Jako najtrudniejszą pod względem wydolności systemu ochrony zdrowia wymienił sytuację w południowo-zachodnich i zachodnich województwach Polski."-dobre sobie. Gdzie elektorat pis tam super, a na zachodzie i Wrocławiu źle. Czysta potyka.
Stefan
3 lata temu
O co wam w końcu chodzi?. To tylko ciemnota z pisu chodzi do kościoła , chrzci i bierze śluby. To wy macie swoje świątynie w sklepach i knajpach.
...
Następna strona