Ryanair pozwał pasażera. Bo opóźnił wylot z Lanzarote. "Niedopuszczalne zachowanie"
Ryanair, tania linia lotnicza z Irlandii, pozwał pasażera, który swoim zachowaniem opóźnił wylot samolotu z Lanzarote na Wyspach Kanaryjskich do Santiago de Compostela w Hiszpanii. Mężczyzna zachowywał się agresywnie wobec członków załogi i twierdził, że jest dyplomatą ONZ.
Jak przekazało biuro prasowe hiszpańskiego oddziału firmy Ryanair, pozew "przeciwko konfliktowemu pasażerowi", który 17 stycznia opóźnił wylot z lotniska na wyspie Lanzarote, to element "działań przeciwko złemu postępowaniu podróżnych".
Niedopuszczalne zachowanie tego pasażera doprowadziło do 40-minutowego opóźnienia odlotu powodując zbędne niedogodności dla innych 137 podróżujących samolotem osób. Pasażer, który twierdził, że jest dyplomatą ONZ z 'immunitetem dyplomatycznym' usiłował zająć nieprzydzielone mu miejsce oraz był agresywny werbalnie wobec załogi proszącej go o okazanie karty pokładowej - przekazał Ryanair.
Ostatecznie mężczyzna stawiający opór został wyprowadzony przez wezwanych na pokład funkcjonariuszy hiszpańskiej żandarmerii (Guardia Civil), którzy wyprowadzili go z samolotu.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Na pokładzie samolotu to kapitan rządzi. Może usunąć pasażera z rejsu
Nawet 18 miesięcznych pensji grzywny albo rok za kratkami
Spółka Ryanair przekazała, że podjęte kroki prawne mogą skutkować karą pozbawienia wolności dla nieposłusznego pasażera, wynoszącą od 3 do 12 miesięcy, bądź grzywną w wysokości od 6 do 18 miesięcznych pensji.
Zapewniła, że będzie nadal zwalczać niepożądane zachowania ze strony osób podróżujących jej liniami dla dobra "wszystkich pasażerów i załogi".
To niedopuszczalne, aby pasażerowie, z których wielu udaje się na wakacje byli poszkodowani wskutek niepotrzebnych opóźnień spowodowanych zachowaniem nieposłusznego pasażera - poinformował przewoźnik.
Pijani pasażerowie to plaga
O agresywnych pasażerach mówił w wywiadzie dla money.pl Michael O'Leary, prezes Grupy Ryanair. Głównym winowajcą niewłaściwych zachowań na pokładach samolotów jest alkohol. - Kiedyś było to tolerowane, bo pijany pasażer siadał w fotelu i przesypiał cały lot. Dziś jednak mamy mieszankę alkoholu i narkotyków. Tacy ludzie nie zasypiają, tylko stają się bardzo agresywni. I to już jest niedopuszczalne - stwierdził.
O'Leary zwracał uwagę, że tacy pasażerowie są agresywni nie tylko słownie, zarówno wobec innych pasażerów, jak i personelu pokładowego. Ten pada także ofiarą fizycznych napaści.
Nie będziemy tego akceptować. Dlatego pytam, dlaczego bary na lotniskach są otwarte już o szóstej rano? Nie powinny być. Jaki inny bar w mieście jest otwarty od wczesnego ranka? Chce ci się pić tak wcześnie, wypij szklankę wody albo filiżankę kawy lub herbaty - mówił money.pl O'Leary.
Pytaliśmy go o to, jak jego zdaniem miałyby wyglądać ograniczenia w sprzedaży alkoholu na lotniskach. Podkreślał, że nie chodzi mu o zakaz. - Tylko o ograniczenie - do dwóch drinków na osobę. Ktoś powie, że to jednak za mało? Dobrze, niech będą trzy. Ale niech ich liczba będzie ograniczona. Ograniczamy ilość alkoholu, jaką można kupić w Duty Free, skanujemy kartę pokładową przy zakupie. Tak samo powinno być w barach i lokalach na lotniskach - stwierdził.
Już dziś obowiązuje zakaz spożywania przez pasażerów prywatnego alkoholu kupionego wcześniej, na przykład zakupionego w sklepach Duty Free.
Prezes Ryanaira podkreślał, że jego zdaniem za eskalację problemu z niesfornymi pasażerami w ostatnich latach odpowiadają już nie tylko procenty. - Problem to właśnie ta mieszanka alkoholu i narkotyków. Mówisz "koniec z alkoholem, proszę pana" i włącza się agresja. I to musi być rozwiązane. Widzimy samoloty z kibicami odlatującymi z Dublina w sobotni poranek na mecz. Już o 6 rano piją kufle Guinnessa na lotnisku, a mecz zaczyna się o 15. I dlatego trzeba to powstrzymać - przekonuje O'Leary.