Rząd chce szkolić cywilów. Ekspert: totalna aberracja
W listopadzie ruszają szkolenia wojskowe dla chętnych cywilów. Rząd chce w ten sposób "zbudować armię rezerwistów", ale eksperci mają wątpliwości – zarówno co do formy ćwiczeń, jak i zaplecza logistycznego. Polska dopiero szuka miejsc dla ochotników - podaje "Dziennik Gazeta Prawna".
Premier Donald Tusk zapowiedział w marcu, że co roku przeszkolonych ma być nawet 100 tys. Polaków. Program ma stworzyć "armię rezerwistów", gotowych do działania w sytuacji kryzysowej. Pilotaż ruszy już w listopadzie – potwierdził wiceszef MON Cezary Tomczyk w rozmowie z Radiem Zet.
Podstawowe szkolenie dotyczy zakresu bezpieczeństwa i przeglądu różnych umiejętności, które są w wojsku. Wszystko, co będzie szkoleniem jednodniowym, dwudniowym czy trzydniowym, zapewni polskiemu obywatelowi umiejętności, żeby mógł odnaleźć się w trudnej sytuacji – wyjaśnił minister.
Na początek ćwiczenia ma ukończyć ok. 30 tys. osób. Program MON obejmuje cztery typy kursów, z czego tylko część będzie miała charakter wojskowy. Najprostszy z nich koncentruje się na obronie cywilnej, czyli procedurach ewakuacji, udzielaniu pierwszej pomocy i zachowaniu w czasie zagrożenia.
To właśnie to budzi kontrowersje. – Nie wiem, dlaczego chcemy łączyć szkolenia wojskowe z obroną cywilną. Totalna aberracja. OC nie ma nic wspólnego z wojskiem. Brniemy w jakieś PR-owe improwizacje i atrapy. Jednodniowe szkolenie jest zmarnowanym czasem – ocenia dla "Dziennika Gazety Prawnej" ekspert ds. bezpieczeństwa Marcin Samsel.
"Absolutnie odradzam". Zbudował potężny biznes
Brakuje koszar i infrastruktury
Z danych MON wynika, że dziś z systemu rezerw co roku wypada 130 tys. osób, a przeciętny polski rezerwista ma 45 lat. – To właśnie ich chcemy szkolić w pierwszej kolejności – tłumaczy szef Sztabu Generalnego gen. Wiesław Kukuła.
Problemem są jednak miejsca szkolenia. Przez ostatnie dwie dekady likwidowano koszary, a odbudowa infrastruktury potrwa lata. W tym roku resort oddał nowe kompleksy w Białej Podlaskiej i Limanowej, a kolejne mają powstać w Powidzu – jednak dopiero do 2027 r.
– Przez 20 lat likwidowano koszary. Na odbudowę trzeba czasu – przyznaje jeden z wojskowych cytowany przez DGP.
Podobny problem mają nasi zachodni sąsiedzi. Niemcy, zanim zaczęli mówić o przywróceniu obowiązkowej służby wojskowej, przeprowadzili audyt infrastruktury wojskowej. Według raportu niemieckiego MON, by przygotować się na napływ rekrutów, potrzeba 24 mld euro inwestycji w najbliższych latach, a do 2040 r. ta kwota wzrośnie do 67 mld euro.
Roczne wydatki na zaplecze dla Bundeswehry wzrosły już z 0,6 mld euro w 2013 r. do 1,6 mld euro w 2024 r.
W Polsce zajęcia mają się odbywać nie tylko w jednostkach wojskowych. Część ćwiczeń zostanie przeniesiona do szpitali wojskowych oraz obiektów Państwowej i Ochotniczej Straży Pożarnej.
Zdaniem gen. Bogusława Packa, to dobry początek. – To początek szkolenia. Wystarczający, by potem żołnierz poszedł do armii i dalej się doszkalał. Część poświęcona obronie cywilnej także jest właściwa – dziś wojny toczą się nie tylko o ziemie, ale też o przetrwanie społeczeństwa.
Marcin Samsel przekonuje, że system obronny powinien się zaczynać dużo wcześniej – już w szkołach. – Powinniśmy uczyć obronności od podstawówki. Tylko wtedy zbudujemy realną odporność społeczną, a nie PR-owe projekty – mówi.