Trwa ładowanie...
Zaloguj
Notowania
Przejdź na
Damian Szymański
Damian Szymański
|
aktualizacja

Rząd ma dla nas złe wieści. Ten problem powtarza się od lat

Podziel się:

Inwestycje prywatne są niezwykle istotne we wzroście PKB każdego kraju, ponieważ budują potencjał gospodarki na przyszłość. Niestety, od 2016 r. rząd ma z nimi olbrzymi problem. I wygląda na to, że w najbliższych latach nadal będzie go miał. Ministerstwo Finansów właśnie przyznało, że inwestycje pozostaną mizerne m.in. przez wysokie stopy procentowe oraz wojnę. To jednak tylko część prawdy. Firmy mają całą listę zarzutów pod adresem polityki gospodarczej PiS na czele z próbą podporządkowania sobie sądownictwa przez Zbigniewa Ziobrę. Teraz jesteśmy świadkami najnowszej odsłony tej bitwy.

Rząd ma dla nas złe wieści. Ten problem powtarza się od lat
Inwestycje prywatne będą mizerne przez kolejne lata - ostrzega Ministerstwo Finansów. (East News, Jacek Dominski/REPORTER)

Redakcja money.pl w ostatnich dniach dokładnie przejrzała Aktualizację Planu Konwergencji (APK) - najważniejszy dokument rządowy dot. finansów Polski, który ekipa Mateusza Morawieckiego musi co roku przedstawiać Brukseli. Pisaliśmy już o sukcesie rządu dot. 14 mld zł uszczelnienia luki VAT, braku planów przedłużenia na kolejne lata 14. emerytury, problemach rynku pracy wywołanych odpływem Ukraińców, a także dziwnie znikających danych o zadłużeniu zagranicznym Polski.

Teraz przyszedł czas na inwestycje prywatne, czyli oczko w głowie premiera Morawieckiego, który przez lata przekonywał, że to koło zamachowe polskiej gospodarki pozostaje w centrum zainteresowania PiS. I słusznie, bo to właśnie inwestycje przedsiębiorstw, czyli pieniądze wydawane np. na nowe linie produkcyjne, budują potencjał gospodarki poprzez rozwój technologiczny oraz prowadzą do najzdrowszego wzrostu PKB. Niestety, najbliższe lata nie będą dla inwestycji malowały się w różowych barwach.

Problem rządu z inwestycjami prywatnymi. Ministerstwo Finansów tłumaczy

Jak czytamy w APK, Ministerstwo Finansów spodziewa się słabego wzrostu inwestycji w Polsce. Znacznie lepiej będą sobie radziły te publiczne (szczególnie kiedy Unia odblokuje rządowi pieniądze z KPO) niż prywatne.

"Realne tempo wzrostu nakładów brutto na środki trwałe wyniesie w latach 2022-2023 odpowiednio 4,8 proc. oraz 4 proc.. W kolejnych latach spadnie do 2,5 proc. w 2024 roku oraz 2,7 proc. w 2025 roku. Stosunkowo wysoka dynamika w początkowych latach prognozy będzie wynikała głównie ze wzrostu inwestycji publicznych m.in. na obronę narodową (w scenariuszu zakłada się, że wzrost wydatków na obronność częściowo zwiększy inwestycje, a częściowo spożycie publiczne)" - piszą eksperci MF.

Co najważniejsze, według nich dynamika inwestycji prywatnych będzie niska w całym horyzoncie prognozy, "na co wpływ będą miały rosnące koszty finansowania wynikające z podwyżek stóp procentowych, niepewność związana z wojną w Ukrainie oraz wysokie ceny surowców i problemy w globalnych łańcuchach dostaw".

Kłopoty z inwestycjami zostaną z nami na dłużej. Są jednak i plusy

Co do zasady jest to prawda. Brak pewności, pełzająca stagflacja (czyli wysoka inflacja, której towarzyszy niski wzrost gospodarczy) i turbulencje na rynkach są fatalnym otoczeniem do wydawania pieniędzy na inwestycje. Zauważają to także ekonomiści Banku Millennium.

"Wybuch wojny w Ukrainie pogarsza perspektywy inwestycji w najbliższych kwartałach. Niepewność co do długości i charakteru wojny, ale też otoczenia globalnego nie sprzyjają podejmowaniu decyzji inwestycyjnych. Wpisują się w to wyniki badań koniunktury, które wskazują na pogorszenie ocen spodziewanego popytu i zamówień. Inwestycjom nie sprzyjają też podwyżki stóp procentowych, choć rekordowo dobra sytuacja finansowa firm łagodzi ich wpływ. Spadek dynamiki wydanych pozwoleń na budowę sugeruje ostudzenie inwestycji mieszkaniowych. Możliwości wzrostu inwestycji ograniczać będą też zaburzenia w łańcuchach dostaw oraz mniejsza dostępność materiałów i półproduktów wykorzystywanych przy wytwarzaniu dóbr inwestycyjnych" - czytamy w raporcie o stanie gospodarki.

Zdaniem specjalistów Banku Millennium z wyżej wymienionych powodów możliwe są też zaburzenia inwestycji budowlanych, gdyż Rosja i Ukraina są ważnymi dostawcami wyrobów stalowych. W efekcie silniej pogorszyły się oceny koniunktury producentów dóbr inwestycyjnych niż dóbr konsumpcyjnych. "W rezultacie ścieżka inwestycji w tym roku jest niższa niż oczekiwania kwartał temu" - podsumowują.

Według nich w całej tej sytuacji możemy jednak dostrzec również i pewne plusy.

"Szansą dla inwestycji jest dywersyfikacja źródeł energii i dążenie do poprawy efektywności energetycznej. Wysokie ceny energii będą katalizatorem inwestycji ukierunkowanych na zmianę mixu energetycznego. Coraz bardziej realna jest też akceptacja Krajowego Planu Odbudowy. W jego ramach zarezerwowano wsparcie w formie pożyczek i dotacji o łącznej wartości 10 proc. PKB. Inwestycjom służy też bardzo dobra sytuacja finansowa firm, których wyniki w 2021 roku były rekordowo wysokie. Pomimo wzrostu niepewności i pogorszenia otoczenia globalnego widzimy szanse na utrzymanie wzrostu inwestycji."

Mniej optymistyczni są analitycy Citi Handlowego, którzy zakładają, że inwestycje ogółem w tym roku skurczą się o 1 proc., by w przyszłym roku wzrosnąć o taką samą wartość.

Stopa inwestycji słaba od lat

Problemy PiS z inwestycjami to kwestia, która powtarza się od lat.2021 r. stopa inwestycji, czyli relacja nakładów brutto na środki trwałe do PKB, wyniosła w Polsce 16,7 proc. - tyle samo, co w pandemicznym 2020 r. Był to najniższy udział inwestycji w PKB od początku lat 90.

I to nie tylko wynik pandemii. Stopa inwestycji od czasu rządów PiS wciąż jest na najniższych poziomach w historii. To klęska wielkiego planu Morawieckiego, czyli Strategii na Rzecz Odpowiedzialnego Rozwoju.

Rząd zakładał w niej, że do 2020 r. stopa inwestycji w naszym kraju wyniesie od 22 do 25 proc. A poziom 20 proc., jaki Zjednoczona Prawica odziedziczyła po ekipie PO-PSL, określiła jako niski i niesatysfakcjonujący.

"(...) urzeczywistnienie scenariusza pesymistycznego będzie skutkować stopą inwestycji na poziomie porównywalnym do obecnego (ok. 19 proc.)" - czytaliśmy w Strategii. Dość powiedzieć, że wynik za zeszły rok jest więc o ponad 2 pkt. proc. gorszy niż w scenariuszu pesymistycznym, założonym przez samych polityków PiS.

Dlaczego tak się dzieje? Lista zarzutów przedsiębiorców pod adresem ekipy Mateusza Morawieckiego jest długa. Zaniedbania w dialogu z biznesem, konflikt z UE, podwyżki podatków na ostatnią chwilę, chaos w sądownictwie czy słaba jakość stanowionego prawa to tylko początek. Przykłady możemy mnożyć.

Ziobro kontratakuje

Weźmy choćby pod uwagę kwestię praworządności oraz próby podporządkowania sobie politycznie sądownictwa przez Zbigniewa Ziobrę. Obecnie mamy najnowszą odsłonę tej bitwy. Minister sprawiedliwości chce bowiem spłaszczyć strukturę sądów do dwóch szczebli: sądów okręgowych i sądów regionalnych. Zlikwidowane mają zostać sądy apelacyjne.

"I wszystko byłoby cudownie, ale przecież gdyby projekt Ziobry ograniczał się do polepszania życia obywatelom, nie byłby projektem Ziobry. Musi być jakiś haczyk. I - tadam! - jest" - pisał kilka dni temu Patryk Słowik, dziennikarz WP.pl.

Tłumaczył on, że przepisy są tak skonstruowane, że sędziowie obecnych sądów rejonowych i okręgowych co do zasady trafią do nowych sądów okręgowych.

"A sędziowie sądów apelacyjnych trafią bądź do nowych sądów okręgowych, bądź do sądów regionalnych. Decyzję o tym, kto gdzie trafi, podejmie nie kto inny, jak Zbigniew Ziobro. To znaczy formalnie minister sprawiedliwości, ale jako że ministrem sprawiedliwości jest Zbigniew Ziobro, mówmy wprost: zdecyduje Ziobro. Sędzia sądu apelacyjnego, którego Ziobro postanowi umieścić w sądzie okręgowym, będzie mógł odmówić przyjęcia stanowiska. Wtedy przejdzie w stan spoczynku i z sądowej układanki wypadnie" - wyjaśniał dziennikarz.

Nowa batalia o sądy może jeszcze bardziej zniechęcić do inwestowania, gdyż polityczne podporządkowanie sobie sędziów będzie z góry skazywało przedsiębiorcę na klęskę w starciu z aparatem państwa. Po co więc w ogóle ryzykować swoimi pieniędzmi? Jest to szalenie niebezpieczne zjawisko.

Wina polityków

Ale to nie wszystko. Jednym z najbardziej jaskrawych przykładów braku poszanowania dialogu z biznesem był rok 2019 r. Wtedy to na wiosnę Ministerstwo Finansów pod rządami Teresy Czerwińskiej w Wieloletnim Planie Finansowym Państwa zapisało m.in. wzrost akcyzy indeksowej do poziomu inflacji, czyli wtedy ok. 2,5 proc.

PiS-owi szczerość MF była bardzo nie na rękę, ponieważ kilka miesięcy później odbywały się wybory parlamentarne. Czerwińska z resortu odeszła, plany schowano do szafy, by zaraz po wyborach akcyzę podnieść trzykrotnie bardziej niż wcześniej zapowiadano. Takich "negatywnych zaskoczeń" dla biznesu Zjednoczona Prawica ma na swoim koncie krocie na czele z Polskim Ładem.

Firmy od lat wskazują, że wśród największych barier rozwojowych, oprócz niewystarczającej liczby pracowników, jest niestabilność otoczenia prawno-legislacyjnego. To wina polityków. A bez wspólnego poszanowania i wprowadzania jakościowego prawa, czy konsultacji projektów ustaw ze stroną trzecią, inwestycje w naszym kraju nie ruszą z kopyta, jak chciałby tego rząd.

Damian Szymański, zastępca redaktora naczelnego money.pl

Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
money.pl