Odnoszę wrażenie, że tu już nikt nad niczym nie panuje. Ministrowie ględzą jeden po drugim zaprzeczając sobie wzajemnie, programy gospodarcze noszą ślady pisania na kolanie (bo za tydzień już jest coś innego), dopłaty tylko do węgla, teraz też do innych nośników, ale bez gazu LNG (nie mylić z butlowym), którym opala się druga ilość pieców zaraz po węglu, zmiany w medycynie, które tak właściwie niczego nie zmieniły, w szkołach ponadpodstawowych dramat tysięcy uczniów, ludzie z rachunkami wyższymi, niż ich emerytury, cena paliwa dobija firmy przewozowe...Naprawdę ktoś myśli, że da się to wytrzymać jeszcze przez 1,5 roku do legalnych wyborów?