Trwa ładowanie...
Zaloguj
Notowania
Przejdź na
Krzysztof Janoś
Krzysztof Janoś
|
aktualizacja

Strajk we Francji. Dwa dni blokad kosztowały polskie firmy ponad 4 mln zł

49
Podziel się:

- Kierowcy informują nas o różnych sytuacjach. Niektórzy byli przerażeni. Widzą podpalenia, blokady, jacyś ludzie podbiegają do samochodów. Robi się nieprzyjemnie - mówi Adam Aszyk, prezes jednej z firm logistycznych, której ciężarówki jeżdżą przez Francję.

Zablokowane drogi we Francji powodują potężne straty firm transportowych z Polski.
Zablokowane drogi we Francji powodują potężne straty firm transportowych z Polski. (Adar)

W czwartek we Francji zaczął się strajk generalny, który sparaliżował tamtejsze drogi. Zapowiedziały go słynne żółte kamizelki z silnym wsparciem drogowców, śmieciarzy, nauczycieli, policji, opozycji, transportowców i niemal wszystkich związków zawodowych. To kolejna odsłona protestów przeciwko reformie systemu emerytalnego, który chce przeforsować francuski rząd.

Komunikacyjny horror zaczął się w czwartek od wstrzymanych kursów prawie wszystkich pociągów TGV i 50 proc. składów Eurostar, samolotów Air France na liniach krajowych, metra i autobusów. Potem pojawiły się informacje o blokowanych drogach.

Jak już informowaliśmy, najgorzej było na autostradzie A26. Kluczowa arteria w północnej Francji w ciągu tras europejskich E15 i E17, prowadząca do tunelu pod kanałem La Manche, była blokowana praktycznie cały dzień.

Zobacz także: Firmy budowalne dyktują warunki. "Niektóre mają tyle zamówień, że mają w nosie"

W miejscowości Ennery przy niemieckiej granicy płonęły barykady, zablokowany był również ruch w pobliżu Paryża, Metz, Lille i innych 245 miastach Francji. W stolicy najbardziej agresywni demonstranci zgromadzili się w centrum miasta, na Placu Republiki. Ustawili barykady i podpalili je. W policję rzucali racami i kamieniami. Policja aresztowała 41 osób, a ponad 9 tys. zatrzymała do kontroli.

Najgorszy scenariusz

Kierowcy polskich ciężarówek, z którymi rozmawialiśmy w czwartek, mówili o godzinach w korkach i blokadach. Najgorsza była niepewność. Strajk jest bezterminowy, więc nikt nie wie, kiedy wrócą do domu.

- Najgorszy scenariusz to zablokowane auto, które straci możliwość załadowania i musi czekać na kolejny ładunek z danego kraju. Nagle z dwóch dni poza domem może się zrobić pięć albo i sześć. My jednak staramy się do tego nie dopuszczać. Prognozujemy tego typu rzeczy i jesteśmy mocno technologicznie rozwinięci. 30 proc. naszych pracowników to informatycy. Możemy np. zaplanować trasę na 10 różnych sposobów i możemy omijać takie przeszkody czy nawet całe kraje. I wszystko to na bieżąco - komentuje money.pl Adam Aszyk, prezes firmy logistycznej Adar.

Firma, której jest szefem, dysponuje ponad 400 ciągnikami z naczepami. Ciężarówki głównie jeżdżą po Europie. Pojazdy wracają do kraju na serwis i zmianę kierowców. Choć aż 130 ciężarówek jest teraz we Francji, doszło tylko do 8 incydentów, które opóźniły transport.

Blokady udało się ominąć, bo trasę podpowiadają w tej firmie algorytmy. Ale w transporcie tradycyjnym, kiedy trasę wybiera kierowca, straty są większe.

Nadzwyczajne okoliczności

- Kluczowa jest znajomość tras. Jesteśmy w stanie tak wyznaczać drogę, by korzystać z dróg przejezdnych i z najmniejszym obciążeniem ruchu. To przydaje się na co dzień, a podczas paraliżu komunikacyjnego, z jakim mamy do czynienia we Francji, jeszcze bardziej - dodaje Aszyk.

Poniższa mapa z wewnętrznego systemu analizy sytuacji rynku firmy Adar pokazuje, jak trudna to sztuka. Czerwonymi prostokątami zaznaczone są problematyczne miejsca.

Na szczęście klienci polskich firm we Francji już wcześniej wiedzieli, co się będzie działo na drogach od 5 grudnia. Oczywiście mogą nakładać kary za niedowiezienie towaru, ale przy dobrze skonstruowanej umowie firma transportowa jest chroniona zapisem o nadzwyczajnych okolicznościach.

- Nie zmienia to jednak faktu, że im więcej czasu dana ciężarówka stoi, tym większe koszty oznacza to dla firmy. Trzeba zapłacić kierowcy, a w tym czasie nie jest realizowany żaden kontrakt. To kosztuje. Oceniamy, że tylko te dwa dni dla polskich firm spedycyjnych oznaczają ok. 1 mln euro (4,3 mln zł - przyp. red.) straty, a dla całej branży na kontynencie nawet 3 razy więcej - mówi Adam Aszyk.

Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl

wiadomości
gospodarka
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
money.pl
KOMENTARZE
(49)
herp
4 lata temu
To co, powinno się ukarać Francję za doprowadzenie do sytuacji ograniczającej swobodny przepływ towarów
Busiarz
4 lata temu
Ja jakos nie stalem a przejechalem Francje od czwartku wszerz i wzdloz
LOTTO
4 lata temu
Brawo Francjo PO-gonić tego mumiofila
Ewa
4 lata temu
Adar niech zacznie normalnie płacić i nie oszukiwać przewoźników!
Bebał
4 lata temu
Chciałbym zobaczyć w tej firmie alternatywne trasy do Hiszpanii które omijają Francję HAHAHAHAHAHA. Co za mózgi tworzą takie bajdy na resorach?
...
Następna strona