Przewodniczący Wolnego Związku Zawodowego Pracowników Poczty Piotr Moniuszko napisał na swoim profilu w mediach społecznościowych: "Według informacji, jakie do mnie docierają od kilku dni, według doniesień ćwierkających wiewiórek, po wyborach parlamentarnych pod koniec br. lub z początkiem 2020 r. ma być złożony wniosek do sądu o upadłość Poczty Polskiej. Biorąc pod uwagę szereg okoliczności, aktualną sytuację w firmie, osobiście tego bym nie wykluczał" - napisał szef WZZPP.
Czytaj też: Pracownicy Poczty Polskiej domagają się podwyżek
Jak podaje "Dziennika Gazeta Prawna", Moniuszko napisał to na kilka miesięcy po tym, jak Poczta Polska upomniała pracowników w wewnętrznym komunikacie, że pisanie w internecie o stosunkach panujących w pracy, projektach firmy czy komentowanie decyzji przełożonych może doprowadzić do zwolnienia. Przewodniczący WZZPP jest pierwszym, wobec którego sięgnięto po ten środek, miesiąc po wpisie został zwolniony dyscyplinarnie. Powód? "Ciężkie naruszenie obowiązków pracowniczych", które - zdaniem Poczty Polskiej - polegało na "bezprawnym i zawinionym" działaniu na jej szkodę przez podanie "nieprawdziwiej informacji o rzekomej upadłości, co uderza w renomę i wiarygodność spółki".
Czytaj także: Ratują ludzi, muszą dorabiać, by żyć. Protest w SAR
- Nie stwierdziłem, że upadłość jest pewna. Napisałem tylko, że to możliwe, że być może będzie złożony wniosek o upadłość - tłumaczy się Piotr Moniuszko w "DGP". I dodaje, że umieścił ten wpis "z uwagi na powszechną wiedzę na temat sytuacji finansowej spółki". Zdaniem związkowca, pracownicy i społeczeństwo mają prawo wiedzieć, że istnieje takie ryzyko, tym bardziej, że Poczta Polska jest własnością Skarbu Państwa.
Poczta Polska podkreśla, że przestrzega prawa pracy i tego samego oczekuje od pracowników, a osoby działające na szkodę spółki muszą liczyć się z konsekwencjami. Moniuszko odwołał się od decyzji PP do sądu, o sprawie poinformował też Rzecznika Praw Obywatelskich.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl