- Nie do końca wierzę, że bez zachęt dziś niezaszczepieni sami podejmą decyzję o szczepieniu. Model francuski jest więc dobrym rozwiązaniem, ale jest strach przed jego wprowadzeniem. To jest oczywiście radykalne rozwiązanie, bo część klientów nie wejdzie do moich sklepów, ale w alternatywie mam być może kolejny lockdown - mówi money.pl Artur Kazienko, prezes i właściciel obuwniczej firmy Kazar.
Jego firma przeszła przez trzy fale pandemii. Zamknięte sklepy, galerie handlowe, zmniejszony popyt na towary, gdy brak ślubów, imprez, spotkań biznesowych. Teraz Kazienko boi się nawrotu choroby. Zresztą nie on jeden.
- Rozmawialiśmy w ramach branży na temat apelu do rządu, by jednak wprowadzić większą presję na szczepienia. Takie wspólne stanowisko branży pewnie powstanie w najbliższych dniach, zbieramy opinie. Większość z nas na teraz jest zdania, że trzeba coś zrobić ze szczepieniami, bo inaczej lockdown jesienią będzie bardzo prawdopodobny - mówi wprost.
Także Adam Ringer, właściciel sieci kawiarni Green Cafe Nero, przyznaje, że presja na szczepienia powinna być większa. - To powinna być metoda kija i marchewki. Brak wpuszczania do lokali niezaszczepionych byłoby tu dobrym rozwiązaniem. Musimy zrobić wszystko, by liczbę szczepionych zwiększyć - mówi biznesmen.
Co może być i kijem, i marchewką? Model francuski, czyli: chcesz wejść do pubu, restauracji, fryzjera, galerii handlowej? Pokaż, że jesteś zaszczepiony albo masz negatywny wynik testu na COVID-19. Ringer przyznaje, że może to dla niego rodzić dodatkowe problemy logistyczne, bo ktoś będzie musiał sprawdzić certyfikat szczepienia, ale i tak jest to lepsze niż lockdown.
Firmy proszą: nałóżcie na nas obowiązek sprawdzania szczepień
Podobnego zdania są organizacje pracodawców. Najpierw modelu francuskiego zaczęła domagać się Federacja Przedsiębiorców Polskich, która zrzesza takie firmy jak PKO BP, Budimex czy Coca-Cola. Szybko dołączyli się kolejni. W niedzielę komunikat wydała Rada Przedsiębiorczości, która zrzesza największe polskie organizacje biznesowe: Konfederację Lewiatan, Polską Radę Biznesu czy Pracodawców RP. W sumie reprezentują przedsiębiorstwa zatrudniające miliony Polaków. Przekaz: szczepić za wszelką cenę.
"Apelujemy o podjęcie natychmiastowych działań zmierzających do przyspieszenia procesu immunizacji polskiego społeczeństwa" – czytamy w stanowisku Rady Przedsiębiorczości.
- Albo model francuski teraz, albo najprawdopodobniej lockdown jesienią - mówi wprost Maciej Witucki z Konfederacji Lewiatan. - Rząd boi się niepopularności. Stąd póki co brak decyzji. Poziom braku akceptacji dla szczepień w Polsce jest duży. Kiedy dwa tygodnie temu zasugerowałem, że kontrola odporności może być jedynym rozwiązaniem, w mediach społecznościowych ostro mnie zaatakowano - dodaje.
Pytany, czy rząd dziś wybiera: słupki poparcia czy słupki z liczbą ofiar śmiertelnych, szef Lewiatana odpowiada, że być może brak jasnych deklaracji wynika z nadziei, że czwarta fala nas ominie.
- Słupki poparcia są natychmiastowe, a co do siły czwartej fali nie ma jeszcze pewności - mówi.
Według Wituckiego, liczba ideowych antyszczepionkowców nie jest duża, ale ich działania są na tyle sprawne, że generują sporą grupę osób, które się jeszcze wahają i czekają na silniejszą presję. Jego zdaniem podobnie wyglądało to we Francji, gdzie decyzja o ograniczeniach dla niezaszczepionych wywołała masową akcję szczepień.
Rada Medyczna: fanty w loterii to za mało
Podobnego zdania co przedsiębiorcy są też medycy. W zeszłym tygodniu prof. Krzysztof Simon, który jest członkiem Rady Medycznej przy premierze, przyznał, że lekarze namawiają rząd do wprowadzenia większej presji na szczepienia. Niestety bez rezultatu.
- Nie znajdują te pomysły (ograniczeń dla zaszczepionych i przymusowych szczepień - przyp. red.) poparcia. To są sprawy polityczne. Kto podejmuje decyzje? Rząd. My tylko swoje propozycje wysuwamy – mówił w programie "Newsroom" WP.
Jak dodał, wśród członków samej Rady Medycznej jest zgodność, że trzeba naciskać na społeczeństwo w celu większego wyszczepienia. Brak jedynie decyzji.
Statystyki są nieubłagane. W ostatnich tygodniach średnia liczba zapisów na szczepienia pierwszą dawką to ledwie 50 tys. I z tygodnia na tydzień nowych zapisów jest coraz mniej. Dla porównania dziennie do naszego kraju przyjeżdża teraz… ponad pięć razy więcej szczepionek. O tym, że jest ich już za dużo, wie nawet rząd, który postanowił część dawek odsprzedać Ukrainie i Gruzji. Nic więc dziwnego, że strach przedsiębiorców rośnie.
- Patrzę cały czas na statystyki szczepień i boję się jesieni. Jak tak to będzie wyglądać, to jesienią podczas kolejnej fali znowu spadną przychody z powodu różnych obostrzeń, ograniczonej liczby klientów w centrach handlowych, a w skrajnym przypadku nawet zamkniętych sklepów. Jeszcze się nie pozbieraliśmy po dotychczasowych czterech lockdownach, a wisi nad nami decyzja PFR dotycząca umorzenia pożyczki z pierwszej transzy pomocowej. Może się więc okazać, że będziemy mieć zamknięte sklepy, brak przychodów oraz kredyt do spłaty. Taki splot zdarzeń byłby zabójczy - stwierdza Kazienko.
W poniedziałek o komentarz do tematu prosiliśmy rzecznika rządu Piotra Mullera. Odpowiedzi nie otrzymaliśmy. W zeszłym tygodniu rzecznik mówił tylko: "Rządowy Zespół Zarządzania Kryzysowego na bieżąco monitoruje sytuację epidemiczną".