KE pracuje nad kolejnym, 16. pakietem sankcji na Rosję, który Komisja ma ogłosić w trzecią rocznicę pełnoskalowej napaści na Ukrainę. KE konsultuje z władzami państw członkowskich m.in. ograniczenia na import rosyjskiego aluminium, w tym drutu, rur i folii oraz dalsze ograniczenia na produkty rolne sprowadzane z Rosji, w tym nawozy. W grze są też sankcje na gaz skroplony LNG, obniżenie limitu ceny na rosyjską ropę oraz kolejne uderzenie we flotę cieni.
– Z naszych informacji wynika, że Komisja Europejska przygotowuje propozycję ceł progresywnych, które miałyby być stopniowo zwiększane, aby zahamować próby wrogiego przejęcia rynku nawozów przez rosyjskie firmy, ustabilizować ceny oraz chronić europejskich (w tym polskich) producentów przed nieuczciwą konkurencją –mówi Szymon Domagalski, radca ds. regulacji w Polskiej Izbie Przemysłu Chemicznego.
I dodaje, że projekt takiego rozwiązania miałby zostać przedstawiony przez Komisję na przełomie stycznia i lutego. – Decyzja będzie podejmowana większością kwalifikowaną (65 proc. populacji UE) lub zwykłą większością (51 proc.), w zależności od formy regulacji – precyzuje przedstawiciel PIPCh.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Walka o cła na nawozy. W tle interesy rolników i Grupy Azoty
Jesienią ubiegłego roku Polska, Litwa, Łotwa i Estonia zawnioskowały do KE o wprowadzenie ceł na nawozy z Rosji i Białorusi. Rosyjskie produkty zalały w 2024 roku nasz kraj, wobec czego podniesiono, że taki obrót spraw "naraża Unię na niepewność dostaw, co może zagrozić bezpieczeństwu żywnościowemu w regionie". Nie bez znaczenia był w tej sprawie ruch samych Rosjan – rząd w obliczu kryzysu na rynku eksportu obniżył cła eksportowe na nawozy i rozwinął infrastrukturę.
Dane z Eurostatu i analiz Instytutu Ekonomiki Rolnictwa i Gospodarki Żywnościowej wskazują, że w okresie styczeń-wrzesień 2024 roku Polska była największym importerem rosyjskich nawozów w UE, sprowadzając aż 938 tys. ton. Był to wzrost o 140 procent względem analogicznego okresu w 2023 roku. Warszawa była czołowym importerem rosyjskich nawozów w UE.
– Skala importu i bardzo niekorzystny wpływ na konkurencyjność europejskich producentów powodują, że jest to kwestia, która wymaga wsparcia na poziomie regulacyjnym Unii Europejskiej – podkreślał we wrześniowym komunikacie wiceprezes Grupy Azoty Andrzej Skolmowski. Polski gigant odnotował w pierwszym półroczu 2024 roku ponad 748 mln zł straty, tłumacząc ten wynik również wejściem rosyjskich nawozów na polski rynek. Zjawisko dotyka też innego krajowego potentata chemicznego, Anwil.
O problemie ostrzega też Polska Izba Przemysłu Chemicznego. PIPCh apeluje o "wprowadzenie 30-40 proc. ceł na nawozy z Rosji i Białorusi, co miałoby na celu ograniczenie napływu tanich produktów ze wschodu".
PIPCh podkreśla, że na ten moment w Unii Europejskiej sankcje nadal podlegają zasadzie jednomyślności, co oznacza, że każde państwo w drodze weta może je zablokować. Inaczej jest z cłami, które jako instrument polityki handlowej UE mogą być wprowadzane w drodze głosowania większościowego (większości zwykłej bądź kwalifikowanej).
– Dotyczy to także tzw. ceł antydumpingowych czy ceł progresywnych mających na celu ochronę rynku przed nieuczciwą konkurencją. Tym samym, decyzja o wprowadzeniu ceł na rosyjskie i białoruskie nawozy, nie musi wiązać się z jednomyślnością wszystkich państw członkowskich – precyzuje Szymon Domagalski. Zaznacza zarazem, że PIPCh popiera wprowadzenie zarówno sankcji, jak i ceł progresywnych na nawozy z Rosji i Białorusi.
Nie można oczywiście wykluczyć, że równolegle może toczyć się w Brukseli dyskusja nad ewentualną zmianą procedur w zakresie sankcji, ale dotychczas była to zawsze sfera wymagająca pełnej zgody państw członkowskich. Gdyby rzeczywiście zmiany te weszły w życie i sankcje można byłoby przyjmować bez jednomyślności, byłoby to – w obliczu wojny i dynamicznie zmieniających się zagrożeń – bardzo korzystne narzędzie obrony europejskiego rynku – dodaje Szymon Domagalski z PIPCh.
I podkreśla, że poprzez rynek nawozowy "Rosja bezpośrednio wspiera działania zbrojne przeciwko Ukrainie". W ocenie Izby KE skłania się jednak bardziej ku podwyższeniu ceł, w obliczu "dużego ryzyka zawetowania pakietu sankcji".
Nie tylko cła. Na rynek nawozów wpływa drożejący gaz
Arkadiusz Zalewski z Instytutu Ekonomiki Rolnictwa i Gospodarki Żywnościowej - Państwowego Instytutu Badawczego ocenia, że jest "raczej mało prawdopodobne, że wprowadzenie podwyższonych ceł na nawozy mineralne importowane z Rosji i Białorusi spowoduje drastyczne ograniczenie przywozu z tych kierunków".
"Niemniej jednak w takiej sytuacji konkurencyjność cenowa tych nawozów by się pogorszyła, przez co skala importu byłaby zapewne mniejsza. Większa sprzedaż mogłaby być wówczas realizowana przez krajowych producentów, a import nawozów z kierunków alternatywnych prawdopodobnie również by się zwiększył" – komentuje dla money.pl ekspert IERiGŻ.
Analityk zwraca uwagę, że na spodziewane wzrosty cen za nawozy będą miały również wpływ inne czynniki. "Jak np. popyt na nawozy determinowany sytuacją na rynkach rolnych, w tym przede wszystkim na rynku zbóż, czy też ceny gazu ziemnego. W tym kontekście należy zaakcentować, że ceny gazu ziemnego (który jest głównym składnikiem kosztów produkcji nawozów azotowych) od końca lutego ubiegłego roku pozostają w trendzie wzrostowym. To przyczyniło się do istotnego spowolnienie tempa spadku cen na krajowym rynku w II półroczu 2024 r." - podsumowuje Zalewski.
Bartłomiej Chudy, dziennikarz i wydawca money.pl