"Tracimy rynki, to jest desperacja". Na granicy wrócił stary problem

Przedstawiciele branży transportowej ze wschodniej Polski znów biją na alarm ws. ukraińskich przewoźników. Dopiero po wyroku sądu apelacyjnego odstąpili od blokady drogi w Dorohusku. Na wydarzenia zareagowało Ministerstwo Infrastruktury. Ale w branży słychać też krytykę, że dochodzi do upolityczniania sporu przed wyborami.

Protest przewoźników w Dorohusku. Rozwiązał się dopiero po wyrokProtest przewoźników w Dorohusku 12 maja 2025 roku. Rozwiązał się dopiero po prawomocnym wyroku
Źródło zdjęć: © East News | Krzysztof Radzki
Bartłomiej Chudy

Na granicy z Ukrainą znów zrobiło się nerwowo. Wszystko za sprawą protestu polskich przewoźników. Rodzime firmy transportowe rozpoczęły kilka dni temu blokadę drogi w Dorohusku, niedaleko przejścia granicznego z Ukrainą. Chcą zwrócić uwagę na problem nierównej konkurencji z ukraińskimi firmami transportowymi, korzystającymi z dostępu do unijnego rynku.

Protest w Dorohusku. Przewoźnicy stracili cierpliwość

Sprawa znalazła swój finał w sądzie, gdzie następowały zwroty akcji. Sąd Apelacyjny w Lublinie ostatecznie uwzględnił zażalenie wójta gminy Dorohusk, który zakazał protestu i blokady drogi przy granicy z Ukrainą. Sąd niższej instancji uchylił bowiem ten zakaz. Sprawa rozstrzygnęła się w jeden dzień. Przewoźnicy z regionu zapowiedzieli, że nie złożą broni i w inny sposób będą walczyli o swoje interesy.

To nie pierwsze takie wydarzenia. Niecałe półtora roku temu protesty z blokowaniem granicy trwały kilka tygodni i to w czasie zmiany rządu. Interweniował sam premier, który poruszył tę sprawę w Kijowie z prezydentem Ukrainy Wołodymyrem Zełenskim. W styczniu minister Dariusz Klimczak poinformował, że udało się porozumieć i protestujący zawiesili protest.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

Co najmniej 5 mld zł z dywidend ze spółek Skarbu Państwa. Minister ujawnia

Kilkanaście miesięcy później przewoźnicy znów użyli jednak radykalnego środka. W środę pojawili się w Sejmie, gdzie ich spotkanie z przedstawicielami rządu zainicjował wicemarszałek Krzysztof Bosak. Domagają się m.in:

  • przywrócenia limitu zezwoleń dla ukraińskich przewoźników na wjazd do Polski,
  • zakazu rejestrowania firm transportowych z kapitałem spoza UE,
  • wprowadzenia przez Ukrainę oddzielnej kolejki w systemie elektronicznym dla pustych ciężarówek jadących do Polski.

Ministerstwo widzi problem. Narady w UE

Przedstawiciel resortu infrastruktury, wiceminister Stanisław Bukowiec udał się w środę do Brukseli, gdzie rozmawiał o tej sprawie z europosłami. Jak podkreśla ministerstwo, skutkiem obecnej umowy jest "nieograniczone dopuszczenie przewoźników z Ukrainy do rynku Unii Europejskiej".

"Co prowadzi do nieuczciwej konkurencji dla przewoźników unijnych, w tym polskich" - przyznaje resort.

MI podkreśla, że na spotkaniu w Brukseli poruszono tę kwestię. Zapytaliśmy ministerstwo o najnowsze ustalenia w tej sprawie i czy przełożą się one realnie na zmianę funkcjonującej do końca tego roku umowy UE-Ukraina. Do czasu publikacji artykułu nie otrzymaliśmy odpowiedzi.

Marcin Potapczuk z Ogólnopolskiego Stowarzyszenia Przewoźników (OSP), podkreśla, że branża chce bronić polskich firm.

Dla nas to niewytłumaczalne, jak można dopuścić, aby firmy z krajów spoza Wspólnoty miały takie same możliwości, a nawet większe niż firmy z UE. Jeżeli dopuszczane są do rynku bez 'ścieżki wejścia', bez konieczności sprostania wymogom fiskalnym, nie mamy szansy na konkurencję. Tracimy rynki, to jest desperacja firm transportowych, nie tylko ze wschodniej Polski - mówi w rozmowie z money.pl członek zarządu OSP.

Podkreśla, że firmy z Zachodu przekazują polskim odpowiednikom, że kursy ukraińskich przewoźników wypadają korzystniej. - Bo przewoźnicy ukraińscy mają propozycje (kursu - przyp. red.) na tych samych trasach o 100-200 euro taniej. Problem polega na tym, że my nie możemy robić tego taniej. Z uwagi na obciążenia fiskalne, nas zjadają koszty. Przegrywamy tę nierówną konkurencję - mówi Potapczuk.

I wskazuje, że obecna umowa UE-Ukraina została przedłużona do końca roku. - Nasze ministerstwo mówiło, że nie było czasu na zbudowanie wspólnej koalicji z państwami UE, by móc się przebić z tym problemem. A teraz jest czas - do końca roku. To być albo nie być polskich firm transportowych na rynku europejskim - podkreśla nasz rozmówca.

Rafał Mekler przewodniczący Komitetu Obrony Przewoźników i Pracodawców Transportu, w środę na konferencji w Sejmie mówił, co zmieniło się od ostatniego protestu polskich przewoźników sprzed ponad roku.

- Jesteśmy w gorszej sytuacji. Wtedy protest zakończył się regulacjami, które na pewien czas rynek uspokoiły. Przewoźnicy z Ukrainy zauważyli, że nasze rozwiązania można obchodzić - mówił Mekler. Zdaniem Meklera, który jest też liderem lubelskich struktur Konfederacji, "Ukraińcy wiedzą, jak zawalczyć o swoje interesy", czego nie może powiedzieć o polskich decydentach.

Słychać też jednak inne głosy. Jak mówi nam jeden z ekspertów z branży transportowej, problem dotyczy jedynie małego odsetka przewoźników ze wschodniej Polski, a środowiska wokół Konfederacji "podgrzewają" temat tuż przed wyborami.

To problem lokalny. Dobrze, że ministerstwo pochyla się nad sprawą, ale nie zgodzę się z tym, że jest to problem całego transportu drogowego - słyszymy. - Można to rozwiązać np. przez rewizję umowy, ale proszę nie utożsamiać tego z całą branżą. Trzeba zacząć egzekwować i zwalczać nieuczciwą konkurencję - mówi nasze źródło.

PUIG: to podważa pozycję Polski jako hubu wsparcia Ukrainy

Do sprawy odniosła się Polsko-Ukraińska Izba Gospodarcza (PUIG). Zaapelowała o rozwiązanie sporów w drodze dialogu i negocjacji. "Rozumiemy, że przedstawiciele różnych sektorów gospodarki mogą doświadczać trudności, jednak żadna grupa interesów nie powinna realizować swoich postulatów kosztem innych przedsiębiorców, konsumentów oraz obywateli, zwłaszcza w sytuacji toczącej się wojny za polską granicą" - oświadczył zarząd Polsko-Ukraińskiej Izby Gospodarczej.

"Jako organizacje przedsiębiorców budujących relacje gospodarcze Polski i Ukrainy stanowczo sprzeciwiamy się blokadom przejść granicznych. Takie działania przyniosły w przeszłości straty gospodarcze szacowane w setkach milionów dolarów. Blokady utrudniają funkcjonowanie gospodarki Ukrainy, broniącej swojej niepodległości i bezpieczeństwa Europy. Taka forma protestu podważa też pozycję Polski jako hubu wsparcia Ukrainy" - dodaje PUIG.

Bartłomiej Chudy, dziennikarz i wydawca money.pl

Wybrane dla Ciebie

Na Wyspach coraz drożej. Masło, wołowina i czekolada 20 proc. w górę
Na Wyspach coraz drożej. Masło, wołowina i czekolada 20 proc. w górę
Liczniki będą zbierały dane osobowe Polaków. Prezes UODO alarmuje
Liczniki będą zbierały dane osobowe Polaków. Prezes UODO alarmuje
Rosyjski zbiornikowiec wyprowadzony z portu. Sfilmowali ostatnią drogę Khatangi
Rosyjski zbiornikowiec wyprowadzony z portu. Sfilmowali ostatnią drogę Khatangi
Trump chce zakopać topór wojenny z Harvardem
Trump chce zakopać topór wojenny z Harvardem
Chcą pokojowego Nobla dla Trumpa. Nominacja przyszła z Pakistanu
Chcą pokojowego Nobla dla Trumpa. Nominacja przyszła z Pakistanu
Burmistrzowie i wójtowie dostaną więcej. Jest projekt
Burmistrzowie i wójtowie dostaną więcej. Jest projekt
Europa zbroi się zbyt wolno. Wciąż w tyle za Rosją
Europa zbroi się zbyt wolno. Wciąż w tyle za Rosją
Ropa dla Niemiec swobodnie płynie przez Rosję. Kazachstan zwiększa eksport
Ropa dla Niemiec swobodnie płynie przez Rosję. Kazachstan zwiększa eksport
Ile rząd tak naprawdę wydał na zdrowie? Raport NIK uderza w MZ, resort odpowiada
Ile rząd tak naprawdę wydał na zdrowie? Raport NIK uderza w MZ, resort odpowiada
Ponad 600 osób na bruk. Trump zdecydował
Ponad 600 osób na bruk. Trump zdecydował
Tego chcą Polacy od rządu Tuska. Sondaż pokazuje jasno
Tego chcą Polacy od rządu Tuska. Sondaż pokazuje jasno
Za pół roku wprowadzą euro. Unia będzie monitorować ceny
Za pół roku wprowadzą euro. Unia będzie monitorować ceny
Wyłączono komentarze
Sekcja komentarzy coraz częściej staje się celem farm trolli. Dlatego, w poczuciu odpowiedzialności za ochronę przed dezinformacją, zdecydowaliśmy się wyłączyć możliwość komentowania pod tym artykułem.
Redakcja serwisu Money.pl