Tusk wierzy, że to przyspieszy wzrost gospodarczy. Słowo-klucz znów padło
Premier Donald Tusk podczas podsumowania pierwszego etapu procesu deregulacji zapowiedział, że proces upraszczania przepisów będzie kontynuowany. Przedsiębiorcy, ekonomiści i prawnicy zgodnie twierdzą, że ograniczenie biurokracji jest niezbędne dla rozwoju polskiej gospodarki, ale konieczna jest też zmiana nastawienia urzędników do firm.
Ogólnopolska operacja upraszczania przepisów, rozpoczęta w lutym przez premiera Donalda Tuska, przynosi pierwsze efekty. Szef rządu powołał dwa zespoły ds. deregulacji - społeczny pod kierownictwem szefa InPostu Rafała Brzoski oraz rządowy, kierowany przez Macieja Berka. W ciągu stu dni rząd przyjął 125 postulatów deregulacyjnych zgłoszonych przez stronę społeczną i skierował do Sejmu 63 projekty ustaw, z czego około 20 zostało już podpisanych przez prezydenta.
Wśród uchwalonych przepisów znalazły się regulacje zmniejszające częstotliwość kontroli w firmach, umożliwiające elektroniczne doręczanie załączników do decyzji administracyjnych, wprowadzające zdalne rozprawy przed Krajową Izbą Odwoławczą oraz zwiększające limit uprawniający do zwolnienia z VAT z 200 tys. do 240 tys. zł. Premier podczas podsumowania pierwszego etapu deregulacji w lipcu bieżącego roku zapowiedział, że "deregulacja stanie się procesem ciągłym".
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
"Oszukali mnie, zawodników i kibiców. Mogło dojść do katastrofy". Ślączka grzmi po aferze!
Biurokracja hamuje rozwój firm
Z przeprowadzonych przez PAP rozmów z przedsiębiorcami, politykami, ekonomistami i prawnikami jednoznacznie wynika, że deregulacja jest procesem niezbędnym dla polskiej gospodarki. W ostatnich latach obowiązki biurokratyczne nakładane na firmy mnożyły się w szybkim tempie. Lawinowy przyrost nowych ustaw, rozporządzeń i umów międzynarodowych sprawił, że biurokracja stała się jedną z największych barier hamujących rozwój.
Liczne badania i raporty wskazują, że narzucone przedsiębiorcom wymagania zmuszają ich do zwiększania czasu pracy lub zatrudniania dodatkowych pracowników. W efekcie zamiast koncentrować się na działaniach prorozwojowych, firmy muszą ograniczać inwestycje i hamować innowacje.
Dane Startup Poland pokazują, że aż 69 proc. start-upów odczuwa bariery związane z nadmierną regulacją. Narzekają między innymi na niesprzyjającą konstrukcję systemu zamówień publicznych oraz długi i kosztowny proces zakładania start-upu pod względem formalnym, obejmujący rejestrację spółki czy uzyskiwanie niezbędnych pozwoleń.
Zarówno małe, jak i duże przedsiębiorstwa podkreślają, że największym problemem jest duża zmienność prawa. Częściowo wynika ona z konieczności dostosowania polskiego prawa do unijnych regulacji, ale część z nich to efekt gold platingu, czyli tworzenia bardziej rygorystycznych przepisów, niż wynika to z dyrektyw unijnych.
Kontynuacja procesu deregulacji
Najnowszy raport firmy audytorsko-doradczej Grant Thornton potwierdza problem nadprodukcji prawa. Wynika z niego, że tylko w 2024 roku w Polsce weszło w życie 376 nowych przepisów regulujących działalność gospodarczą, a 718 zmieniło swoje brzmienie. Niepokojący jest fakt, że wprowadzane przez rząd ustawy relatywnie rzadko działają na korzyść przedsiębiorstw. Autorzy publikacji policzyli, że "na 31 ustaw gospodarczych ogłoszonych w 2024 roku, jedynie siedem wspierało rozwój przedsiębiorstw, natomiast dziewięć było z punktu widzenia przedsiębiorców wręcz szkodliwych".
Podczas ostatniego posiedzenia Sejmu udało się uchwalić cały pakiet ustaw deregulacyjnych, począwszy od rozwiązań związanych z emeryturami i ubezpieczeniami, po ułatwienia na rynku kapitałowym. Wśród uchwalonych regulacji znalazło się między innymi rozwiązanie pozwalające na sprawdzenie wszystkich przyszłych świadczeń emerytalnych przez rozszerzoną aplikację mObywatel. Posłowie jednogłośnie uchwalili także ustawę chroniącą obywateli przed wykorzystaniem skradzionych danych osobowych do nielegalnego zawierania umów obowiązkowego ubezpieczenia OC samochodów.
Przegłosowano również ustawę przesuwającą o dwa lata obowiązek raportowania zrównoważonego rozwoju (ESG). W parlamencie procedowane są jeszcze zmiany w ustawie dotyczącej aplikacji mObywatel, które wprowadzić mają wirtualnego asystenta opartego na modelu sztucznej inteligencji oraz projekt, który ma chronić polskie firmy przed nieuczciwą konkurencją z państw spoza UE.
Nie jest jednak pewne, czy tempo prac zostanie utrzymane. Społeczny zespół ds. deregulacji zapowiedział wprawdzie, że jest gotów do kontynuowania działań, ale obecnie koncentruje się przede wszystkim na przeprowadzeniu przez proces legislacyjny tych propozycji, które już uzyskały aprobatę zespołu kierowanego przez Macieja Berka. Jest ich około 200. Łącznie w ramach pierwszej fazy projektu deregulacji zespoły eksperckie przekazały do strony rządowej około 500 postulatów, przekraczając pierwotne założenia o prawie 40 proc.
Koordynator projektu SprawdzaMy Adam Malinowski poinformował, że do przygotowania kolejnych pakietów zespół ma nadzieję przystąpić po wakacjach, jeśli taka będzie wola polityków. Rafał Brzoska potwierdził, że jego rola jako kierującego zespołem się kończy, ale zaznaczył, że nie oznacza to, że nie będzie wspierał tego projektu, tylko już "nie na pierwszej linii frontu".
Z lekką obawą
Przedsiębiorcy patrzą na przyszłość procesu deregulacji z lekką obawą. Zauważają, że do tej pory proces przebiegał poza podziałami politycznymi, jednak nie wiadomo czy ta neutralność zostanie utrzymana, szczególnie w kontekście zmiany w Pałacu Prezydenckim. Szef Konfederacji Lewiatan Maciej Witucki napisał w komunikacie po ogłoszeniu wyników wyborów prezydenckich: "oczekujemy, że nowy prezydent wzniesie się ponad partyjne interesy i będzie odpowiedzialnie współdziałał z rządem w sprawach kluczowych dla przyszłości naszej gospodarki".
Przedstawiciel Związku Przedsiębiorców i Pracodawców Jakub Bińkowski zwrócił uwagę na potencjalne problemy z wdrożeniem przepisów deregulacyjnych ze względu na przyzwyczajenia urzędników. Z napływających informacji wynika, że "istnieje rozdźwięk między sygnałami wysyłanymi przez centralę, czyli premiera i jego ministrów, a zachowaniami pracowników np. z terenowych oddziałów podatkowych czy Krajowej Administracji Skarbowej". Jako przykład podał zatrzymanie przez jeden z urzędów celno-skarbowych transportu kartridży do papierosów elektronicznych, które miały być sprzedawane w Polsce, mimo braku podstaw prawnych do takiego działania.
Bińkowski podkreślił, że deregulacja powinna polegać nie tylko na zmianie przepisów, ale też na zmianie nawyków, które przez lata kodowano w głowach funkcjonariuszy skarbowych. Przypomniał również, że prób deregulacji było w Polsce już kilka, ale żadna nie przyniosła równowagi w relacjach biznes-państwo.