Trwa ładowanie...
Zaloguj
Notowania
Przejdź na
Damian Słomski
Damian Słomski
|

100 dni rządów Beaty Szydło. Takiej czystki nie było 10 lat temu

0
Podziel się:

W 11 największych spółkach giełdowych, tylko biorąc pod uwagę zarządy i rady nadzorcze, odwołano i powołano blisko 200 osób.

Na zdjęciu Beata Szydło i minister skarbu Dawid Jackiewicz odpowiedzialny za zmiany personalne w spółkach
Na zdjęciu Beata Szydło i minister skarbu Dawid Jackiewicz odpowiedzialny za zmiany personalne w spółkach (A. Szmigiel-Wisniewska/REPORTER)

Prawo i Sprawiedliwość zaraz po przejęciu władzy zabrało się za porządki w największych spółkach należących do skarbu państwa. W 11 firmach - tylko biorąc pod uwagę zarządy i rady nadzorcze - odwołano i powołano blisko 200 osób. Zdarzyły się przypadki, że jednego miesiąca obowiązki prezesa pełniły nawet 3 osoby.

Minęło 100 dni od zaprzysiężenia rządu Beaty Szydło, które odbyło się dokładnie 16 listopada 2015 roku. Bilans dokonań rządzącej ekipy jest dla niej miażdżący. Udało się zrealizować tylko dwa z siedmiu celów, które premier obiecała przeprowadzić w tym czasie. Stan realizacji zapowiedzi pokazujemy w Szydłometrze - specjalnym indeksie obrazującym, ile z planów zostało już wprowadzonych w życie.

Opieszałości w działaniu nie można zarzucić rządowi, biorąc pod uwagę zmiany na stanowiskach kierowniczych. W spółkach z udziałem skarbu państwa doszło wręcz do czystki, która zmiotła w 11 największych giełdowych spółkach 8 prezesów. Do tego należy doliczyć około 80 zwolnionych członków zarządów i rad nadzorczych.

Roszady we władzach największych spółek giełdowych z udziałem skarbu państwa
spółka udział skarbu państwa liczba zmian w zarządzie i radzie nadzorczej* zmiana prezesa
PZU 35% 24 tak
KGHM 31% 20 tak
Tauron 30% 19 tak
PGNiG 70% 18 tak
PKN Orlen 27% 18 tak
Grupa Azoty 33% 17 tak
Enea 51% 16 tak
PKO BP 31% 13 nie
Energa 51% 13 tak
Lotos 53% 11 nie
PGE 58% 4 nie
źródło: money.pl na podstawie komunikatów ESPI ze spółek giełdowych *- uwzględnione zarówno odwołania jak i powołania na dane stanowisko.

Pierwsze głowy poleciały w największej polskiej spółce (biorąc pod uwagę przychody), czyli w PKN Orlen. Już 8 dni po zaprzysiężeniu rządu na wniosek ministra skarbu odwołano z rady nadzorczej Macieja Bałtowskiego. Jego miejsce od razu zajął Remigiusz Nowakowski. Co ciekawe, dwa miesiące później (28 stycznia), przez tego samego ministra, został odwołany, a jeszcze kolejnego dnia (29 stycznia) znowu wrócił na stanowisko. Warto od razu zaznaczyć, że w międzyczasie został prezesem Tauronu (8 grudnia).

Szybka zmiana w radzie nadzorczej Orlenu uruchomiła dalsze roszady. W połowie grudnia z fotela szefa został usunięty Dariusz Krawiec, którego zastąpił Wojciech Jasiński - wieloletni poseł Prawa i Sprawiedliwości (w latach 2006-2007 pełnił funkcję ministra skarbu państwa).

Podobny mechanizm, polegający najpierw na wprowadzeniu nowego człowieka do rady nadzorczej, a później na wymianie zarządu, jest stosowany w 90 proc. przypadków. Jedną z dziesięciu sytuacji, gdzie schemat został złamany, było odwołanie prezesa PZU Andrzeja Klesyka. Sam zrezygnował, ale z oficjalnych informacji wiadomo, że zrobił to na prośbę największego akcjonariusza, czyli skarbu państwa.

Na niekorzyść już byłego prezesa działał m.in. fakt, że w 2010 roku został powołany przez premiera Donalda Tuska do Rady Gospodarczej przy rządzie. Na czele PZU stanął zaraz po objęciu władzy przez PO.

Niedługo po odejściu Klesyka ze spółki (rady nadzorczej) musiał odejść także m.in. Zbigniew Ćwiąkalski. Od 2007 do 2009 roku pełnił funkcję ministra sprawiedliwości - prokuratora generalnego w rządzie Donalda Tuska.

Dobra zmiana - szybka zmiana

Jak pokazują powyższe przykłady polityczni oponenci nie utrzymają się na kierowniczych stanowiskach w spółkach skarbu państwa. Drzwi otwierają się za to przed ludźmi, których nowa władza darzy zaufaniem.

W tym tygodniu kadrowy huragan przeszedł przez PKO BP. W skład nowej rady nadzorczej banku wszedł m.in. Wojciech Jasiński, były minister skarbu w rządzie PiS. To już druga nominacja, bo jest on jednocześnie prezesem PKN Orlen. W Orlenie pracę znalazł też m.in. Henryk Bochacik - asystent i dyrektor biura poselskiego ministra-koordynatora służb specjalnych za rządów PiS Zbigniewa Wassermanna.

Na fotel prezesa KGHM-u po blisko dekadzie wrócił Krzysztof Skóra - aktywny członek PiS i radny sejmiku województwa dolnośląskiego. Taki sam był jego status partyjny w 2006 roku, kiedy przejmował szefostwo miedziowego giganta po ówczesnym szefie koncernu Marku Szczerbiaku.

Patrząc na działania PiS teraz i dekadę temu, okazuje się, że tym razem miotła w rękach Beaty Szydło działa znacznie lepiej niż za czasów Kazimierza Marcinkiewicza i Jarosława Kaczyńskiego. Wtedy po całym roku od przejęcia władzy zaszło niewiele więcej zmian niż teraz po 100 dniach.

Zmiany kadrowe w największych spółkach w ciągu roku od wyborów w 2005 roku
spółka udział skarbu państwa liczba zmian w zarządzie i radzie nadzorczej* zmiana prezesa
PGNiG 72,40% 32 tak
PKO BP 31,39% 21 tak
PKN Orlen 27,52% 21 nie
KGHM 31,79% 20 tak
Lotos 53,19% 13 nie
Enea 51,50% 5 tak

źródło: money.pl na podstawie komunikatów ESPI ze spółek giełdowych
*- uwzględnione zarówno odwołania jak i powołania na dane stanowisko.
Tabela nie uwzględnia spółek, które nie były wtedy notowane na giełdzie w Warszawie.

W przypadku Enei zmiany są teraz nawet zdecydowanie szybsze i zakrojone na większą skalę. W latach 2005-2006 w ciągu dwunastu miesięcy przez firmę przeszło 5 osób. Teraz jest ich już 16 i wydaje się, że część zmian była dokonana bardzo chaotycznie.

Przykładem może być wybór prezesa. Najpierw 2 grudnia do rady nadzorczej powołano Wiesława Piosika, by 5 dni później zajął miejsce odwołanego przez skarb państwa bez podania przyczyn prezesa Krzysztofa Zamasza. Na tym nie skończyły się zmiany na szczycie - jeszcze tego samego miesiąca Piosika pełniącego tylko obowiązki prezesa zastąpił Mirosław Kowalik. W ciągu jednego miesiąca spółka miała więc 3 szefów.

Trójka prezesów przetrwała 100 dni

Z jedenastu prezesów największych spółek giełdowych ocalało na razie trzech: Marek Woszczyk z PGE, Paweł Olechnowicz z Lotosu i Zbigniew Jagiełło z PKO BP.

Jak wynika z informacji money.pl,kandydatowi PiS na drodze do przejęcia sterów największej spółki energetycznej w kraju stoi tylko klauzula o zakazie konkurencji. Można przypuszczać, że zmiana jest tylko kwestią czasu.

Wydaje się, że są już policzone dni także prezesa największego polskiego banku. W czwartek doszło do odwołania 6 członków rady nadzorczej. Nowy skład zapewne wprowadzi swoje porządki. Zbigniew Jagiełło szefuje PKO BP od października 2009 roku.

Człowiekiem, który wydaje się być nie do ruszenia, jest prezes Lotosu. Paweł Olechnowicz rządzi nieprzerwanie od 2002 roku. Przetrwał przy tym erę SLD-UP, Prawa i Sprawiedliwości oraz Platformy Obywatelskiej. Olechnowicz nie może jednak spać spokojnie. Pierwsze zmiany w kierownictwie Lotosu już zostały dokonane. Pod koniec grudnia do rady nadzorczej minister skarbu powołał Roberta Pietryszyna. Miesiąc później dokonano wymiany piątki członków tego organu.

wiadomości
gospodarka
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
money.pl
KOMENTARZE
(0)